Rozdział 10

220 25 2
                                    




Cara

- O co mi chodzi? O CO MI CHODZI? I niby ja zachowuję się jak rozkapryszona księżniczka?

Gdyby nie to, że prowadził, pewnie bym mu przywaliła.


- A ty co? Ewentualnie mnie odwieziesz? Sam nie wiesz, jak chcesz się zachowywać, nawet święty by za tobą nie nadążył. Nie musisz mi robić łaski, obejdzie się. I do twojej informacji – spojrzałam na niego – o nic więcej cię nie poproszę.

Molly


Molly zdębiała, ale miała wprawę w radzeniu sobie z rozwydrzonymi facetami, małymi czy dużymi.

- Jasne, książę mroku, nie ma sprawy. Ty dzwoń na policję, a ja do opieki społecznej. Skoro mnie stąd wyrzucasz, to nie będzie tutaj żadnego dorosłego.

Wyciągnęła komórkę i zaczęła wybijać numer.

 Samael

„Dzieciak" zmrużył swe niebieskawe oczęta i wydał z siebie syk bardzo podobny do wężowego.


- Pogoniłaś moją nianię, nic dziwnego, że jestem teraz SAM. Ale dobrze. Chcesz być krową, to nią bądź. Idę do pokoju brata. – Zatrzymał się jeszcze w drzwiach kuchni. – Suka – rzucił cicho przez ramię.

James  


- To tobie pierwszej nie spodobał się pomysł bym cię odwiózł. Z łaską się zgodziłaś, a teraz robisz mi wyrzuty.

Z piskiem opon się zatrzymałem. W oddali było już widać mój dom.

- Zgodnie z panny życzeniem, zatrzymałem się. Mam jeszcze drzwi otworzyć?

Cara

Zatrzymał się, a ja wysiadłam. „To koniec" – pomyślałam.

- Dziękuję za podwózkę – rzuciłam przez zamykające się drzwi.

Ruszyłam w przeciwną stronę niż jego dom. Po co sam budynek ma mi przypominać najważniejsze chwile w moim pojebanym życiu? Nic mi nie wychodziło, rzeczywiście byłam zimną księżniczką, która powinna siedzieć na dupie w pałacu.

Wbiłam zaciśnięte dłonie w kieszenie, pochyliłam głowę i po prostu szłam przed siebie. Nie oglądając się na boki przecięłam ulicę , usłyszałam tylko gwałtowne hamowanie i trąbienie.

- Gdzie leziesz, kretynko!


Wzruszyłam ramionami i powłócząc nogami wlokłam swój zdołowany tyłek jak najdalej od niego. Może kiedyś się zatrzymam?

Molly 


- Krowa? Suka?

Molly nie sądziła, że Samael tak źle przyjmie tę wiadomość. Miała poświęcić swoje życie, Bóg wie ile lat, żeby smarkacza nie urazić? Przecież kiedy on dorośnie to zrozumie. Miała nadzieję, że zrozumie.

Wyszła przed dom i usiadła na stopniach. W oddali majaczył stojący samochód Jamesa.

 Amanda


- Ten pan miał dużo racji. Gdzie idziesz? – Drogę Carze zastąpiła Amanda. Jak zwykle wyglądała młodziej niż mówił jej dowód. Niedaleko zaparkowało czarne BMW. Przy otwartych drzwiach stała niezbyt wysoka i dość płaska blondynka o olbrzymich szarych oczach. Wbiła się w obcisłe ciuchy, przez co sprawiała wrażenie jakby w ogóle nie posiadała piersi.

Cara i trzynasty krasnoludekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz