Rozdział 7

295 24 12
                                    


James

Zabiję, zabiję, zabiję, zabiję, za...

- Ups. - Nie od razu zorientowałem się o co chodzi, dopiero po chwili, gdy dłoń trafiła w pustkę, zorientowałem się, że wcześniej trafiła w coś miękkiego, zamiast w twarde drewno wrót. Spojrzałem w dół. Najpierw ujrzałem zgrabne nusie, potem bokserki i rozciągnięty podkoszulek, a na koniec wściekłą twarz Cary.

- Ups. - Powtórzyłam głupkowato.

Cara

Co za dużo to niezdrowo. Wiedziałam, że mam wzrok zbitego psa, ale zaraz przywołałam się do porządku. Pozbierałam z podłogi i poszłam do kuchni. Z zamrażalnika wyjęłam torebkę z lodem i przyłożyłam do policzka. Będzie siniec i to bardzo piękny, ale przynajmniej nie spuchnę.

- Czego chcesz? - zapytałam nawet na niego nie patrząc.

James

Nie wiedząc co dalej, poczłapałem za nią do kuchni. Zastanawiałem się od czego zacząć. Jakoś nerwy i adrenalina opadły.

- Głównej aktorki, to chyba oczywiste - burknąłem słysząc jej pytanie. - Nie mamy nikogo innego. Poza tym doprowadziłaś reżysera do łez rezygnacją z pomocy. Stwierdził, że nie ma sensu kręcić filmu bez scenarzystki. No i... Chcę przeprosić za ostatnie. To było głupie, prowokować tę dwuznaczną sytuację.

Cara

W końcu spojrzałam na niego, starając się nie zaglądać w oczy.

- Nie masz za co przepraszać. Byłeś pijany i jasno mi dałeś do zrozumienia, że cię nie interesuję.

Włączyłam dzbanek, żeby zrobić herbatę.

- Ja nie jestem aktorką. Nie potrafię grać. Mogę ewentualnie podpowiadać Charliemu w kwestii scenariusza. Nie będę jednak nikomu narzucać swojego towarzystwa. Może pojawię się od czasu, do czasu, ale nie będę tam siedzieć cały czas. Poradzicie sobie beze mnie.

James

- Niby, w którym pierdolonym momencie powiedziałem, że mnie nie interesujesz? Nie wkładaj mi do ust słów, które nigdy z nich nie wyszły. I skoro ja mogłem być kaskaderem, ty możesz być aktorką. Kaskader to też aktor, swoją drogą.

Cara

Zacisnęłam zęby i ukryłam twarz w dłoniach.

- Dlaczego tak ci na tym zależy? Poza tym, że cię interesuję też nigdy nie powiedziałeś.

Pomasowałam obolały policzek.

- Wiesz, że nie powinniśmy pracować razem. Ostatnim razem wyszła z tego katastrofa.

James

- Bo chcę z tobą pracować i tyle. Poza tym nie możesz zrezygnować. Wiesz ile ludzi straci możliwość zarobku przez twoje fochy? Masz przyjąć tę pracę i tyle. No i... To znaczy... Chodzi o to, że... - Matko, ja naprawdę nie mam podejścia do kobiet. - ... Nie jesteś takim obojnakiem jak sądziłem - burknąłem cicho.

Cara

„Obojnak". No tak, nie musiał mi przypominać, że tyle we mnie kobiety, co nic.

- Fochy? - zapytałam cicho, choć chciałam wrzasnąć na całe gardło. - Hmm - mruczałam do siebie. - Poświęcić się dla ogółu, bo cóż ja znaczę? - Zalałam herbatę wrzątkiem i jeden z kubków postawiłam przed Jamesem.

Spojrzałam mu w oczy starając się przybrać obojętny wyraz twarzy.

- Zagram w tym filmie i to nie ze względu na ciebie, tylko tych zwykłych ludzi.

Cara i trzynasty krasnoludekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz