Ucieczka w tłum...

88 7 0
                                    

[Kaya]

Spokój i cisza. Ten moment gdy czytasz swoją ulubioną książkę. Nie liczy się nic więcej. Jesteś ty i twoja lektura. Kocham to. W dodatku ten ciepły powiew wiosennego wiatru. Czy może być lepiej? Wzdycham rozkładając się na hamaku. Słoneczko delikatnie muska moja bladą skórę... Tiaaa... Chciałabym... Niestety, siedzę tylko w małej przy ulicznej kawiarence. Jestem Kaya Heshlung, a to historia z mojego kapelusza.

Po pierwsze jestem jedną z tych mniej popularnych dziewczyn. Taka... ani ładna, ani zdolna. Neutralna ... Pomimo mojej bladej cery, dużych szarych oczu i długich, bo aż za pas, prostych, blond włosów żaden facet się mną nie zainteresował. Ba! Nie mam nawet przyjaciółki.
Po drugie nie lubię nieznajomych. Nowi ludzie to nowa sytuacja, a ja lubię swoje spokojne życie bez zmian. Jest takie... statyczne. Po prostu czuję się bezpieczniej.
Po trzecie mam fioła na punkcie czasu. Czas to jedyna rzecz na którą nie mamy wpływu. Przez cały "czas" ma nas, kolokwialnie mówiąc, w dupie. I nic go nie obchodzi, żyje jak chce...

°°°°°°°°°°°°°°

-W sumie wiesz co? Widzę pewne podobieństwo między nami... Te oczy. Sylwetka. A nawet tok myślenia - powiedziałam do książki. Po czym uśmiechnęłam się delikatnie i przejechałam opuszkami palców po okładce.

Wyjżałam przez okno kawiarenki. Padał delikatny deszczyk, a ludzie przemierzali główną ulicę w pośpiechu. Zgarbieni, ze spuszczonym wzrokiem. Uśmiechnęłam się smutno szukając jakiejś interesującej rzeczy w beznadziei tego świata. Nic... Nic ... Nadal nic... Nudni ludzie. Nudne życie. Nic nowego.

-Chyba pójdę się orzeźwić - powiedziałam szeptem do siebie.

Wstałam od stolika i szybko ulotniłam się z kawiarni. Kropelki wody oplatały moje ciało mocząc je. Przyjemny chłód rozprzestrzeniał się wywołując dreszcz. Nim się obejrzałam stałam już pośród tłumu ludzi. Wszyscy mnie omijali jakby jakaś niewidzialna tarcza odpychała ich na boki. W końcu bezwiednie ustawiłam się na środku ulicy, akurat wtedy gdy zapaliło się czerwone światło dla pieszych. Samochody zaczęły wirować wokół mnie. Mój czarny, długi, bo aż za kostki, płaszcz wirowała razem z nimi, a przynajmniej jego dolna część. W dodatku futrzany szal. To musiało wyglądać nieziemsko, a zarazem dziwaczne. Chciałabym mieć takie zdjęcie...

Znów zielone, ludzie ruszyli czasem zerkając na mnie. Pewnie mieli mnie za wariatkę, nie dziwię im się. Obróciłam się na pięcie i ruszyłam w tłum.

Uciekam...Where stories live. Discover now