Rozdział V

9 4 1
                                    

- Nareszcie jesteś! Sądziłam, że zostaniesz tam już na zawsze... - usłyszałem od progu. Zniesmaczony wylewem tęsknoty, rzuciłem kluczami na pobliski stolik po czym z przyklejonym uśmiechem odwróciłem się do witającej mnie dziewczyny.
- Chodź tu - rzuciłem poważnie. Dziewczyna posłusznie przestąpiła parę kroków w moją stronę. Przyciągnąłem ją do siebie jednym ruchem i zdecydowanie chwyciłem sterczące pośladki. Nie zastanawiając się dłużej zrzuciła z siebie krótki szlafrok.
- Jakie mamy plany? - mruknęła przeciągle, po czym rozpuściła ciasny koczek. Fala blond włosów bezszelestnie potoczyła się po nagich plecach, sadowiąc parę kosmyków na drżących ramionach. Pochwyciwszy moją dłoń ułożyła ją na swoich piersiach. Nie czekając na przyzwolenie podeszła bliżej i wtuliła się we mnie bez słowa. Odniosłem wrażenie, że szczytem jej marzeń co do dzisiejszej nocy jest powolny, romantyczny seks.
- Oddaj mi się... - szepnąłem jej do ucha, gładząc coraz mocniej obnażone piersi. Dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczona, po czym złożyła na moich ustach przelotny pocałunek. Szybkim ruchem obróciłem ją twarzą do ściany i bez zbędnego wstępu wszedłem w nią - na tyle głęboko by mogła odczuć ból. Syknęła mimowolnie, jednak nie rzuciła nawet słowem sprzeciwu.
- Kochasz mnie? - spytała niepewnie. Rzeczywiście, mogła być zdezorientowana moim niecodziennym zachowaniem.
- Oczywiście... - wysapałem przyciskając ją mocniej do ściany. Przez cały ten czas starałem się nie dopuszczać do siebie wspomnień dzisiejszego wieczoru. Jednak te niczym nieproszony gość powracały, pozostawiając po sobie nieprzyjemny posmak oszustwa. Ilekroć starałem się skoncentrować na obecnej chwili i na drżącej w moich ramionach kochance, wciąż oczami wyobraźni dostrzegałem tę młodą dziewuchę. Jasne kosmyki, które trzymałem mocno w dłoni, przypominały mi nieułożoną burzę ciemnych loków. Rozkoszując się jękami ukochanej nadal wspominałem ten słodki chichot. Panujący wokół zapach potu i podniecenia nadal nie był w stanie zagłuszyć zapadłej mi w pamięć, waniliowej woni. Wściekły zamknąłem oczy, musiałem za wszelką cenę zapomnieć. Moje ruchy stawały się coraz szybsze i ostrzejsze. Finał, na który oboje czekaliśmy, powinien wymazać te nieznośną szatynkę. Kiedy czułem, że jestem już blisko usłyszałem głośny pisk.
- Coś się stało? - spytałem spanikowany.
- Nie... Tak. Boli... - dziewczyna spuściła głowę i bez słowa przywarła do ściany. Oniemiały natychmiast wtuliłem się w jej nagie plecy, dopiero po chwili zrozumiałem, że łka. Jej łzy toczyły się po czerwonych od emocji policzkach, a ja nawet nie zauważyłem.
- Nie chciałem, przepraszam. Poniosło mnie... Jesteś naprawdę wspaniała - przyznałem nieśmiało. Zapewne oboje zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że żadne słowa niczego teraz nie zmienią. Gdy żyje się ze sobą tak długo wszystkie niejasności przestają istnieć. Znałem jej myśli jak własną kieszeń, mogłem każdą wyrecytować. Tym bardziej bolał mnie fakt, iż wiedziałem co kryje jej rozbiegane ze strachu spojrzenie. - Jestem zmęczony... Prysznic i łóżko - dodałem zdecydowanie, jednak wciąż nie zwolniłem uścisku.
- Kochasz mnie? Prawda? - doskonale wyłapałem te nutę nadziei. Czy ją kochałem? Pomimo spędzonych ze sobą pięciu lat wciąż nie umiałem odpowiedzieć. Żyłem z nią, gdyż tak było dobrze. Spędzaliśmy wspólne noce, ponieważ bywały wspaniałe. Planowałem z nią przyszłość, bo tak było wygodnie. Lecz czy znalazłem w tym wszystkim miejsce na miłość? Unikałem odpowiedzi przez tyle czasu, jak więc mogłem jej udzielić właśnie teraz, właśnie dziś. Zwłaszcza dziś...
- Przepraszam, wiesz że nie chciałem - wyszeptałem przepełniony wstydem. Wolno rozluźniłem uścisk i cicho ulotniłem do innego pokoju.

***

„W końcu rano..." przemknęło mi w myślach. Przez całą noc wyczekiwałem poranka, łudząc się, że kolejny dzień zmyje ze mnie porażkę ostatniego wieczoru. Niepewnie otworzyłem oczy i spojrzałem automatycznie w stronę okna. Mimo, iż na dworze panowała zupełna ciemność, a zegarek uparcie wskazywał piątą nad ranem, postanowiłem wstać. Ostrożnie zdjąłem z siebie delikatne dłonie partnerki, po czym cicho wycofałem się do łazienki. Nie miałem odwagi na nią spojrzeć. Wstyd i poczucie winy kotłowały się w mojej głowie. Nie miałem wytłumaczenia. A co najgorsze, nie rozumiałem samego siebie. Wciąż przyłapywałem się na próbach powrotu do upojnych chwil - jednak zupełnie niezwiązanych z obecną kochanką. Wyobraźnia uparcie szkicowała twarz tamtej szatynki, wszelkie jej rysy, każdy błysk w oku, uśmiech. Nadal słyszałem ten śmiech, taki cichy i kojący.

Wolno odkręciłem kurek prysznica i z ulgą przyjąłem lodowaty strumień wody, wraz z którym pomału powracałem ze świata marzeń. Zmęczony przetarłem czerwone oczy, prawdziwy dowód na nieprzespaną noc. Wiedziałem, że jeśli to dłużej potrwa, ucierpię nie tylko ja ale i moje dotychczasowe życie. Dzieliłem je przecież z jedyną kobietą, z którą potrafiłem być szczęśliwy - tak przynajmniej dotychczas sądziłem.

„Jest wyjątkowa, nie ma wątpliwości". Ale czy tylko wyjątkowość przeważała w życiu? Noel, moje blond szczęście, które pojawiło się nagle, znikąd. Czysty przypadek, może uśmiech losu postawił jedno na drodze drugiego. Gdy byłem już pewien, że nie spotkam nikogo kto byłby w stanie mnie pokochać, pojawiła się właśnie ona - prawdziwa perła wśród tylu kobiet, z którymi miałem do czynienia. Zawsze potrafiła mnie rozśmieszyć, znała mnie jak nikt inny. Jej akceptacja i tolerancja wobec mojego charakteru zawsze stanowiła wewnętrzną motywację, by być lepszym, bardziej kochającym. Przy niej stawałem się lepszą osobą. Może nie idealną, ale kroczki, które stawiałem ku własnej przemianie sprawiały, że czułem się silniejszy. Miałem więc teraz to wszystko utracić? Na rzecz głupich mrzonek?

I wtedy ją ujrzałem. 

Nagą, opartą o ścianę prysznica, wygiętą w zmysłowy łuk. Przygryzała te pełne wargi z błogim uśmiechem. Znów zaglądała mi w oczy, przepełniona dziecięcą ciekawością, oczekującą tego co dalej. Uśmiechnąłem się pod nosem i przestąpiłem krok do przodu, przyciskając ją tym samym do ściany. Czułem jak jej ciało idealnie wypełnia moje własne wklęsłości, pasowała idealnie. Smakowity zapach dwóch, mokrych ciał, spragnionych i błagających o dotyk, roznosił się wokół mnie. Na widok mojego wygłodniałego spojrzenia wybuchła dźwięcznym śmiechem. Mimowolnie zamknąłem oczy, pragnąc wyłapać każdą, rozkoszną nutę.
„To upokarzające". Doznałem skrzywdzenia. Byłem niczym mały, wykorzystany dzieciak, którego nadzieją można było dowolnie manipulować. Byłem pewien jej przewagi, panowała nad moim umysłem. Prowokowała mnie wiedząc, że mi się nie odda. 

Ni stąd ni zowąd, na twarzy zagościł mi uśmiech. Jednak znacznie odbiegał od normalności. 

Coś na wzór piekielnego grymasu wykrzywiało twarz w konwulsjach śmiechu. Mój paniczny, smutny rechot odbijał się od ścian drobnej łazienki. Oczami wyobraźni wciąż obserwowałem te drobną szatynkę, która dopiero co wdzięczyła się przede mną niczym wygłodniałe zwierzę. Wściekły zacisnąłem ogromną dłoń na jej kruchej, wyimaginowanej główce. Zachwycony szarpnąłem mocniej za mokre włosy, te same które wcześniej doprowadzały do mojej ekstazy. W moich uszach rozległ się pisk przerażenia, jednak wciąż trzymałem dziewczynę w morderczym uścisku. Obserwowałem jak mój własny kciuk wraz z ostatnim palcem nerwowo zaciskają się na jej skroniach powodując silniejszy ból. Z niewiadomych przyczyn jej przerażenie oddawało mi poczucie kontroli. Teraz to ja miałem władzę, tu i teraz to ja  decydowałem o jej losie. Nie doskwierały mi jej słodkie uśmieszki ani niewinne oczka. 

Bezlitośnie zacisnąłem całą dłoń.

Czułem jak żyły prężyły się pod mokrą skórą, a strużka zimnego potu wolno ściekała po czole. Widziałem ją, jak wiła się w niemym krzyku i strachu. Zniesmaczony jej słabością otworzyłem oczy. Minęło, ulotniła się wraz z resztkami gorącej pary. Nawet nie odczułem zimnego strumienia, który lał się po moim ciele. Czy byłem spełniony? W pewnym sensie powróciła czystość umysłu. Na obecną chwilę byłem wolny od jej ciała, zwłaszcza od tej uroczej główki, którą z radością miażdżyłem nie przestając się śmiać. 



Dziś całość z punktu widzenia Sebastiana ;) 

Mam nadzieję, że mimo jego niedoskonałości polubicie go równie mocno jak ja ;) Zapraszam do czytania, komentowania, oceniania, opieprzania, masakrowania i wszystkiego innego, dzięki czemu poczuję, że ktoś tu ze mną jeszcze jest :D 
Pozdrawiam :)


Too young for loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz