Rozdział XIII

12 3 2
                                    

Parę wieczorów później starałam się przyswoić myśl o pojawieniu się wśród ludzi. To miał być taki mój własny powrót do rzeczywistości. Pomimo, iż wizja tłumu i alkoholu nieco mnie odstraszała, postanowiłam odegnać od siebie negatywne podejście. Próbując zapanować nad podenerwowaniem odliczałam wraz z Agą czas, jaki pozostał taksówkarzowi na punktualne pojawianie się pod moim domem. Gdzieś tam wewnątrz gratulowałam sobie każdego, drobnego kroku, który pokonywałam w celu powrotu do dawnej wersji samej siebie.

Dopiero widok podjeżdżającego samochodu pozwolił mi odetchnąć pełną piersią. Było już za późno, nie mogłam się wycofać. Odstawione i gotowe do zabawy nareszcie wsiadłyśmy do zamówionej taksówki.

- Rozchmurzysz się czy przez cały wieczór będziesz zamulać? – przyjaciółka sprzedała mi kuksańca w bok.

- Jestem rozchmurzona. Za to ty szalejesz ze szczęścia – zaśmiałam się. Nie chciałam się przyznać, że zasługą mojego spokoju była wcześniej opróżniona setka najtańszej wódki. Okazuje się, że pod sklepem monopolowym można spotkać całą masę pełnoletnich ludzi, którzy za jeden uśmiech są gotowi wspomóc dowodem osobistym.

- Wydaje ci się – Aga nie potrafiła powstrzymać uśmiechu.

- Czy będzie tam ktoś szczególny? – powoli zaczął mi się udzielać jej dobry humor.

Dziewczynie momentalnie zaświeciły się oczy. Kłamała wyjątkowo kiepsko, więc od razu zwietrzyłam podstęp.

- Dziś to ja jestem twoją przyzwoitką?! – wrzasnęłam ze śmiechem, na co taksówkarz podejrzliwie łypnął okiem. – Widzę Pana – przestrzegłam grożąc palcem. Aga zawtórowała mi wybuchem śmiechu. Z każdą chwilą spędzaną w jej towarzystwie coraz bardziej upewniałam się w fakcie, że wracam do siebie. Nerwowe uśmieszki i milcząca atmosfera, która panowała między nami w ostatnim tygodniu, uleciały w zapomnienie. Dziś znowu mogłam się śmiać i wariować zgodnie z moją naturą.

- Kto to?! – pisnęłam z podekscytowania. Aga od dłuższego czasu nie zajmowała się szukaniem chłopaka, wciąż czekała na szczęśliwe zrządzenie losu.

- No wiesz... - zaczęła ściszając głos. – Przez ostatni tydzień nie było z tobą kontaktu. Nie wiedziałam co robić, myślałam że ktoś inny może wiedzieć więcej...

- Kto to? – uważnie spojrzałam jej w oczy.

- Ostatnio Czajkowski...

- Czajkowski?! – wrzasnęłam. Taksówkarz coraz bardziej tracił cierpliwość. Spośród niespełna tysiąca uczniów naszej szkoły i całej rzeszy innych liceów musiała wybrać właśnie jego. W sekundę pojęłam niezręczność sytuacji. – Nie rozmawialiście wiele na jego osiemnastce? – próbowałam wybadać zakres jej informacji.

- Coś... Trochę... Kiedy nie mogłam cię znaleźć trochę razem przetańczyliśmy...

- Nic nie mówiłaś! – rzuciłam się w jej stronę ze śmiechem. – Ile jeszcze przede mną ukrywasz? – przymrużyłam oczy z udawaną podejrzliwością.

- No więc – kontynuowała poprawiając rozczochrane włosy. – Tańczyliśmy. Po imprezie niewiele się odzywał, więc chcąc nie chcąc stałaś się dobrym pretekstem do rozmowy.

- Więc jesteś mi bardzo, bardzo, bardzo, bardzo wdzięczna? – podrzuciłam.

- Można tak powiedzieć – odparła i pocałowała mnie w policzek. – W końcu się przydałaś – dodała chichocząc. Do końca drogi nie mogłyśmy powstrzymać się od śmiechu i pisków. Bawiłam się z nią na tyle dobrze, że nie chciałam rozgrzebywać tak delikatnej kwestii, jaką był Czajkowski.

Too young for loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz