- Czy wydarzyło się coś o czym chciałabyś porozmawiać? – zagadnęła mama któregoś poranka. Zaskoczona odstawiłam kubek z herbatą.
- Nie. Dlaczego? – czułam jak nieruchomieję na krześle. Może Aga się wygadała i mama jakimś cudem połączyła fakty? Może nie przypilnowałam telefonu lub niepotrzebnie zgrywałam chętniejszą do pomocy w domu niż zwykle...
- Mam wrażenie, że jesteś smutna – odparła przysiadając się bliżej.
- Nie jestem smutna – zaprzeczyłam szybko i podniosła się z siedzenia. – Mamy dużo zadane i w ogóle... - zawiesiłam głos próbując nie zalewać mamy nadmiarem informacji. Bałam się, że mogę zdradzić więcej niżbym tego chciała.
- Na pewno? – znów podeszła bliżej. Automatycznie odskoczyłam w bok. Może nie postępowałam rozsądnie, ale nic nie mogłam poradzić na fakt, że wolałam się trzymać na dystans. Dotyczyło to zarówno mamy, Agi i innych znajomych. Czasami zmuszałam się do okazania czułości w taki sposób by nikt nie poczuł się urażony moimi nastrojami.
- Na pewno – zapewniłam z uśmiechem. – Wiesz, że nigdy nie byłam wylewna – dodałam wskazując na dzielącą nas odległość.
- W porządku – odpowiedziała sięgając po pozostałości po śniadaniu. – Po prostu się martwiłam. Może nasłuchałam się za dużo od koleżanek w pracy.
- A co mówią? – zagadnęłam wychodząc do przedpokoju.
- Nie słyszałaś? Parę dni temu chcieli zgwałcić dziewczynę na deptaku. W tym kraju naprawdę nie można czuć się bezpiecznie... Myślałam, że może poszłaś tamtego dnia z Agą do znajomych lub gdzieś potańczyć. Już nie wspomnę o smsach, których mi nie wysłałaś...
- Wszystko w porządku mamo – przywołałam na twarzy wyjątkowo nieprzekonujący uśmiech. Choć miałam nogi jak z waty, a żołądek zaczął odpowiadać na moje nerwy bolesnymi skurczami, przestąpiłam parę kroków w stronę mamy i podarowałam jej buziaka na pożegnanie. Miałam nadzieję, że to ją choć trochę uspokoi. Plotki z koleżankami o dzisiejszej młodzieży zawsze przyprawiały ją o nieprzespane noce. Tym bardziej nie mogłam się zdradzić z powodami moich depresyjnych humorów. Nie tylko nie zniosłaby prawdy, ale prawdopodobnie uznałaby siebie za winną tej tragedii.
- Mamo? – głos mi niebezpiecznie zadrżał.
- Tak? – spytała znad zmywarki. – Nie mogę dziś Cię odwieźć kochanie. Muszę popracować trochę w domu. Wzięłaś pieniądze na taksówkę, prawda?
- Wzięłam – odparłam i zmyłam się w mgnieniu oka. Dopiero opuszczając budynek pozwoliłam sobie na płacz. Zalewając się łzami przysiadłam niezgrabnie na klatce schodowej.
- Muszę się uspokoić – szepnęłam przez łzy. Jednak mój żałosny głos odbijający się echem od poniszczonych ścian bloku jedynie pogłębił spazmatyczny szloch. Nie płakałam z powodu własnych przykrości. Dopiero po rozmowie z mamą zdałam sobie sprawę z tego, że zostałam sama z tą sytuacją. Nie mogłam iść po pomoc, gdyż w ostateczności wszystkie fakty i tak dotarłyby do obojga rodziców. Pozostało mi jedynie samotne szlochanie na klatce schodowej. Tak więc nie przejmując się niczym wylewałam łzy za poczucie obrzydzenia, za świadomość bycia wykorzystaną, za brak pomocy, za niemożność zapomnienia, za urażoną dumę, za poczucie winy i bezwartościowości, za mamę, za tatę i na samym końcu – za samą siebie, gdyż nie potrafiłam sobie pomóc.
Gówniara udająca cnotkę. Młoda dziwka. Kujonka z problemem egzystencji. Kujonka z problemem wyższości. Kolejna dziwka. Cwaniara z blokowiska. Stado niewyżytych chujków.
Nie mogłem się powstrzymać, ci ludzie sami sobie przyklejali etykietki. Myślałem, że Stany Zjednoczone ze względu na swoją specyfikę jako pierwsze wprowadziły podział na kliki i statusy quo. Polska niczym nie odstawała jeśli brało się pod uwagę strukturę uczniowskich podgrup. Lub nie chciała odstawać. O ile w Stanach większość uczniów skupiała swoje wysiłki na wyswobodzeniu się z nadanych im ram, o tyle tutejsi uczniowie z dumą prezentowali przynależność do danej „kasty".
Wyczekiwałam tu jak głupek tylko z jednego powodu. Chciałem zobaczyć Mary w jej normalnym, codziennym środowisku. Brak smsów i jakichkolwiek oznak życia chcąc nie chcąc przymusił mnie do odgrywania roli stalkera.
Ponieważ minęło trochę czasu od ostatniego dzwonka na przerwę, przestałem się łudzić, że jeszcze ją zobaczę. Prawdopodobnie umknęła mi kiedy zajmowałem się obserwowaniem coraz to ciekawszych przypadków.
Kiedy już miałem odjeżdżać zauważyłem w polu widzenia znajomą sylwetkę. Nie mogłem się mylić. Szczupła szatynka wolno włóczyła nogami w stronę szkoły. Nisko zwieszona głowa i ponura mina nie zwiastowały niczego dobrego. Niewiele myśląc wysiadłem z samochodu i ruszyłem w jej stronę. Panikowałem z każdym pokonywanym przez nią metrem. Dopiero z niewielkiej odległości spostrzegłem na jej twarzy ślady łez i rozmazanego tuszu.
- Co się stało? – nie czekałem aż mnie zauważy, po chwili biegu znalazłem się tuż przed nią. Sparaliżowana podniosła na mnie zapłakane spojrzenie.
- Co ty tu robisz? – wydukała piorunując mnie wzrokiem.
- Przejeżdżałem – odparłem szybko. – Płakałaś. Nie zwieszaj głowy.
- Nie płakałam... - szepnęła zaciskając pięści.
- Ale... - starałem się zapanować nad złością.
- Wiesz co?! – nareszcie jakaś wiarygodna reakcja.
- Co?! – wrzasnąłem. Wyminęła mnie bez słowa.
Partoliłem sprawę ilekroć miałem okazję się z nią spotkać, lecz tym razem nie miałem zamiaru pozostawiać konfrontacji bez słowa. Patrzyłem jak gotuje się do walki by za chwilę odpuścić zwykłym wzruszeniem ramion.
- Mów – syknąłem.
- Chcę żebyś zniknął, rozumiesz?!
- Rozumiem – odparłem.
- Nie, wcale nie. Nie chcę myśleć i wspominać tego co wydarzyło się... wtedy. Chciałabym spokojnie zasnąć, chciałabym wyjść do ludzi taka jak kiedyś! Chciałabym... chciałabym zapomnieć. Jestem wybrakowana! Ja wciąż to widzę! Jego, mnie, to... - załamywała się na moich oczach. – Nie umiem... nie wiem dlaczego... - szloch przeradzał się w panikę. Stałem przed nią osłupiały i skrępowany. Głupiałem ilekroć jakaś kobieta wybuchała przy mnie płaczem. Pomimo, iż chciałem jej ulżyć w cierpieniu to nie byłem w stanie wykonać choćby najmniejszego ruchu. Niezgrabnym ruchem wyciągnąłem przed siebie paczkę chusteczek.
- Co mogę zrobić? – odezwałem się cicho. Ta sytuacja zdecydowanie mnie przerastała.
Wystraszony faktem, iż mogliśmy być obserwowani ze szkolnych okien, ponagliłem ją do przyjęcia chusteczek. Prawdopodobnie widok dorosłego faceta i płaczącej uczennicy mógł zmusić któregoś z nauczycieli do reakcji. Jeśli dodatkowo Mary nagle postanowiłaby się zwierzyć z rewelacji ostatnich dni to równie dobrze mogłem zacząć odliczać dni do procesu sądowego.
- Zabieraj się stąd – syknęła odtrącając moją dłoń.
- Przecież ja też w tym siedzę – mruknąłem poirytowany.
- Ty po prostu pojawiłeś się w dobrym momencie – odparła czerwieniąc się z wściekłości.
Oczywiście nie mogłem się powstrzymać z odpowiedzią.
- Nie jestem Twoim pieprzonym opiekunem! Uwierz mi, Twoja sytuacja przydarza się kobietom na całym świecie, lecz jak zdążyłaś zauważyć, JA pojawiłem się w dobrym momencie. Również nie jestem tym wszystkim zachwycony, ale chcąc nie chcąc też... - wziąłem głęboki wdech. – Też gdzieś w tym jestem. Oczywiście nie doświadczyłem tego co Ty, lecz nie zostałem łaskawie zwolniony z poczucia winy! Ponieważ najwidoczniej nie wyniosłaś z domu ani dobrego wychowania, ani krzty wyobraźni, nie będę się spodziewał podziękowań!
- Podziękowań... - szepnęłam łykając łzy. Nie istniały słowa, które byłyby w stanie opisać poczucie mojej godności. Jednocześnie drżąc i płacząc starałam się odzyskać kontrolę nad własnymi emocjami. Pospiesznie poszukiwałam w myślach obraz, którymi mogłabym go uraczyć. Jednak wraz z kolejnymi, oszalałymi uderzeniami serca docierał do mnie fakt, że w środku byłam zupełnie pusta. Dopiero świadomość kolejnego upokorzenia przysporzyła mi sił bym mogła ruszyć przed siebie. Nie oglądając się za siebie zaczęłam biec. W momencie gdy wchodziłam w zakręt za szkołą usłyszałam głośny wrzask:
- To koniec Mary!
CZYTASZ
Too young for love
RomanceNie dorastaj za szybko, pozostań w skórze dziecka jak najdłużej. Kiedy już wkroczysz w świat dorosłych i ich problemów nim się obejrzysz, a po Twoich nastoletnich zachwytach pozostanie tylko wspomnienie. Dorosłość jest jedynie słowem, kwaśnym posmak...