W pośpiechu narzuciłem na siebie czarny płaszcz i nie oglądając się za siebie ruszyłem za szatynką. Po drodze wypominałem sobie własną niekonsekwencję. Parę dni temu dałem jej jasno do zrozumienia, że mam ją w dupie. Teraz biegłem za nią jak pokorny szczeniak...
Patrzyłem jak nieco skrępowana po raz kolejny wybija jakiś numer na komórce. Mogłem się domyślać, że zależało jej na jak najszybszym zamówieniu taksówki.
- Mogę poprowadzić – odezwałem się znienacka. Z przerażeniem obserwowała jak zmierzam w jej stronę.
- Nie powinno cię tu być – mruknęła wybierając kolejny numer. Zamilkłem próbując rozstrzygnąć czy rzeczywiście nie życzy sobie mojej obecności. Próbując nadać swojemu wyjściu nieco bardziej praktycznego wymiaru, odpaliłem papierosa.
- Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza? – spytałem. Po jej spojrzeniu zorientowałem się, że zrozumiała aluzję do naszego pierwszego spotkania.
- Pal – odparła i ponownie zajęła się tym nieszczęsnym telefonem.
- Mary... - zacząłem ruszając w jej stronę.
- Jesteś chory! – wrzasnęła. Miałem wrażenie, że jedynie czekała na ten moment. Gotowy do wymiany zdań zaciągnąłem się mocniej. – Przychodzisz tu z nią...
- Z Noel – ostrzegłem.
- Z Noel – powtórzyła z ironią, po czy nastała kompletna cisza. Nieco zdezorientowany wyrzuciłem za siebie tlący się niedopałek. Doskonale wyczułem napiętą nutę zazdrości. Tak więc nie byłem jej obojętny,
- A boli cię to, boooo... - podjąłem z uśmiechem, na co dziewczyna momentalnie spuściła wrogą gardę.
- Nie boli – odezwała się cicho. Nie spodziewając się, że znalazłem się tuż na wyciągnięcie jej ręki odskoczyła speszona. – Po prostu... - westchnęła drżącym głosem.
- Po prostu? – podszedłem jeszcze bliżej. Nie kierowałem się głosem rozsądku, impulsywnie zmniejszałem dzielącą nas odległość. Dystans jaki nas różnił był na tyle dwuznaczny, że byłem w stanie poczuć na twarzy jej delikatny oddech. Nie próbowałem się wzbraniać, kiedy już wyciągałem dłoń by dotknąć jej policzka.
- Nie rozumiem po co to wszystko! – odskoczyła momentalnie w bok. Zirytowany przewróciłem oczami. – Masz dziewczynę...
- Narzeczoną – przyznałem z ociąganiem. Szatynka zastygła w bezruchu. Nie próbowałem skłamać ani się usprawiedliwiać. Musiała zrozumieć, że poza nią miałem swoje własne życie. Im wcześniej oboje to zrozumiemy tym lepiej dla naszej dwójki. Ponieważ nie istniały słowa, którymi mógłbym naprawić swoje położenie, postanowiłem milczeć. W ciszy odpaliłem kolejnego papierosa i spojrzałem w jej stronę – stała bijąc się z myślami.
- Więc chyba wszystko jasne... – szepnęła odwracając się do mnie plecami. Z wściekłością wybijała kolejny numer. Nawet taksówki były przeciwko niej. Gdzieś wewnątrz byłem przekonany, że Noel nie byłaby w stanie przeszkodzić mi w zdobyciu szatynki. Życie w kłamstwie byłoby o wiele lepsze z Mary niż bez niej. Jednak zdawałem sobie sprawę z faktu, iż różniło nas dziesięć lat. O dziesięć za dużo...
Nie chciałem jej pozbawiać tego co zaplanowało dla niej życie. Mogła mieć wielu facetów, na dodatek bliższych jej datą urodzenia. Przepaść jaka między nami istniała nie odnosiła się jednak wyłącznie do wieku. Ona wciąż poszukiwała nowych doznań. Dopiero teraz dochodziła do tego kim jest i z kim warto byłoby przeżyć chwile, które będzie mogła wspominać na starość. Wbrew temu co czułem, nie chciałbym widzieć chociażby swojej córki u boku starszego mężczyzny. Wiedziałem więcej niż ona, nie przeskoczyłaby mojego życiowego doświadczenia. A przede wszystkim nie była w stanie podporządkować się mojej osobowości.
CZYTASZ
Too young for love
RomanceNie dorastaj za szybko, pozostań w skórze dziecka jak najdłużej. Kiedy już wkroczysz w świat dorosłych i ich problemów nim się obejrzysz, a po Twoich nastoletnich zachwytach pozostanie tylko wspomnienie. Dorosłość jest jedynie słowem, kwaśnym posmak...