PROLOG

153 19 4
                                    

Biegnę.

Biegnę krztusząc się dymem i połykając gorzki popiół.

Biegnę zostawiając za sobą spalone ruiny wioski, którą nazywałam kiedyś domem.

Dlaczego? – pytam się stawiając kolejne kroki bliżej ku granicy, bliżej do muru. Moje nogi odmawiają posłuszeństwa. Mięśnie palą mnie na całej długości, a skóra poszarpana jest na łydkach od wystających płyt, i rozbitych szyb. Szkło. Czuję jak odłamek okna, które runęło na mnie po wybuchu, wbija się z jeszcze większym bólem w moje udo.

Wytrzymaj,

nakazuję sobie przecierając co chwile oczy brudnym wierzchem dłoni. Pył przedostał mi się za powieki, spod których wypływają teraz gorzkie łzy rozmazujące węgiel na mych policzkach.

Szybciej,

woła moja podświadomość gdy kolejne wstrząśnienia ziemi pozbawiają mnie równego biegu. W oddali słyszę kolejne krzyki przerażonych ludzi, którzy ze sparaliżowaniem patrzą na padające, martwe ciała swoich bliskich.

Mamo.

Przepraszam.

LOST SOULS : Biel szafiruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz