3

54 5 0
                                    

Sebastian

~następny dzień~

Ciemność zniknęła.

Zamiast niej za oknem pojawiło się słońce , które rzuca na wszystko promienie światła , czyniąc tym samym nasz ponury i oschły świat mniej strasznym. Czuję na swojej skórze lekki wiatr , wpadający przez okno , które każdego ranka otwiera pani Meddow , by do mojego pokoju wpadło trochę świeżego powietrza. Zawsze słyszę jak otwiera drzwi i cichymi krokami próbuje przemknąć obok mnie nie robiąc hałasu. Ostatnio chciałem jej powiedzieć , żeby się nie stresowała , ponieważ codziennie wstaję dwie godziny przed nią na ranne przebieżki,... ale niech chociaż to zostanie moją tajemnicą.

Moje mięśnie wciąż wibrują po wczesnym treningu , a ciało pokrywa cienka warstwa potu. Dzięki niemu wiem , że wykonałem w zupełności swoje zadanie.

- Sebastian ! - woła gospodyni z pokoju obok , mam na myśli kuchnię , po czym wywlekam się z łóżka i przeczesuję palcami włosy idąc w kierunku , z którego dobiegał krzyk.

- Coś się stało...? - mruczę pod nosem i ziewam , dzięki czemu wyglądam na zaspanego i nie budzę podejrzeń. Wzrok wyostrza mi się nieco , ale zanim w pełni widzę to co jest przede mną , pani Meddow śmieje się głośno i poklepuje mnie po plecach.

- Przepraszam kochana. Czasami nasz śpioch nie wie co się dzieje - ktoś tutaj jeszcze jest. I prawdopodobnie patrzy teraz na mnie-do połowy w negliżu , więc staję szybko za kuchennym blatem i podpieram brodę na dłoniach.

- Powinnam przyjść później - odzywa się dziewczęcy głos , a mój instynkt przerzuca kolejne propozycje dziewczyn , po czym natrafia na odpowiednią.

- Rebecca ? - wyrzucam z siebie zimnym tonem po czym prostuję się i wyciągam całe ciało - Wracam do pokoju - mówię zbywając ją machnięciem ręki , chociaż tak naprawdę moje serce bije teraz nieco szybciej.
Pamiętam wczorajsze zajście z nią bardziej niż inne. Wstyd patrzeć mi jej w twarz i wciąż udawać , że nie obchodzi mnie jej pożółkły siniak na policzku.

- Zaczekaj ! - dziewczyna podbiega do mnie i trąca łokciem by stanąć naprzeciwko mnie. Czuję jej strach . Czuję go, ponieważ zawsze wiem , gdy ktoś wyraźnie się czegoś boi. W tym przypadku, mnie.

Wzdycham ciężko i przymykam oczy czekając aż dziewczyna zejdzie mi z oczu i najprawdopodobniej dopiero wtedy będę mógł powrócić do mojego stanu czuwania.
Natomiast ona splata dłonie i patrzy się na mnie z dołu z tym cholernym przerażeniem w źrenicach. Mimowolnie zerkam na część jej twarzy, w którą wczoraj wymierzyłem. Nie jest tak źle jak wczoraj. Rany zagoiły się , a opuchlizna schodzi powolnym tempem. Staram się. Naprawdę staram się zgrywać obojętnego i niedostępnego , ale gdy Rebecca nie chce zejść mi z drogi przez dłuższy czas , bije ode mnie złość i chęć odepchnięcia jej jednym porządnym ruchem.
 Podnoszę dłoń w górę , która zamiera w powietrzu. Bo widzę.
 Widzę jak dziewczyna spięła mięśnie i przestała mrugać. Myślała , że ją uderzę ?

Ze spokojem drapię się po szyi, udając , że nic nie zobaczyłem , ale wciąż mogę zauważyć w jej zachowaniu odrobinę lęku , który prawdopodobnie nie ustąpi przez kilka następnych tygodni.

Rebecca

Nie wiedziałam.

Nie wiedziałam , że kiedy tu przyjdę zastanę go w takim stanie. Myślałam , że już dawno trenuje w swoim zaciszu. Natomiast teraz stoję między nim , a drzwiami do jego pokoju , prosząc się tym samym o wyładowanie złości przez chłopaka.
Sebastian stoi przede mną jak skała i nie pozwala mi praktycznie się ruszyć , chociaż widocznie nie zdaje sobie z tego sprawy.

W jednej chwili widzę jak podnosi rękę , a w drugiej czuję strach w żyłach , który pogłębia się jeszcze bardziej. Nie dość , że jest zbyt blisko , to jeszcze podnosi dłoń , jak gdyby chciał znów to zrobić.
Wzdrygam się. Ale on tylko drapie się po szyi. Cholera. Muszę jakoś wyplątać się z tej sytuacji. Ale jak ? Przecież nie mogę go dotknąć , żeby się przesunął , nie mogę się odezwać gdyż moje usta zasznurowane są z lęku , a nogi stoją w miejscu tak, jak stały. Cóż. Chyba jednak tylko to mi zostało.

Unoszę dłoń w górę i opuszkami palców pcham jego prawe - gołe i blade ramię , co miało w moim wykonaniu sugerować by się przesunął , a dostałam odwrotny przekaz.
Chłopak zmarszczył brwi i odtrącił moją dłoń szybkim ruchem , po czym cofnął się i usiadł na stole w kuchni , popijając wodę z pobliskiej butelki.

- Może kiedy indziej - szepczę i kieruję się szybkim marszem do drzwi , które otwieram i zanim nimi trzaskam wykrzykuję jedynie - Do widzenia !

Nogi niosą mnie jak najdalej od tamtego domu. Nie chcę tam wracać. W ogóle, dlaczego tam poszłam ? Po co ? Przepraszać i zapytać go o pomoc? Nie, na pewno nigdy więcej nie wpadnę na tak szalony pomysł jak ten. On nawet nie chciał mnie słuchać. Tylko stał jak palant i patrzył na mnie ze złością i zażenowaniem.
Chociaż strach tak naprawdę mi przyznać , że bałam się. Bałam się zapukać w tamte drzwi i spojrzeć mu w twarz.
Gdy napotkałam panią Meddow, miałam nadzieje , że pomyliłam się. Że tutaj nie mieszka. Na próżno. Moja intuicja zawsze mnie zawodzi.

Jestem jedynie kłębkiem nerwów , którego nie da się uspokoić. Czuję się jak każde z tych dziewczyn - pokrzywdzona , zraniona, upokorzona. Jakbym nie miała za grosz własnej godności - pozwalam na to , żeby  inni traktowali mnie jak śmiecia. Nawet jeśli chodzi tutaj o Sebastiana.
Powinnam mieć gdzieś to , kim jest. Powinnam choćby na chwilę zapomnieć o tym, jakim jest człowiekiem i porządnie zabrać się za tą sprawę , bo nie oszukujmy się - zachował się jak ostatni palant. I robi to każdego dnia , nie tylko w stosunku do mnie.
Teraz chcę po prostu wrócić do domu - położyć się i odespać ostatnią noc podczas której nie zmrużyłam oka. 
Nie tylko z powodu pulsującego policzka , który raz po raz przemywałam zimną wodą. 
Głównym powodem były myśli i emocje , które obudziły się przez napływ gniewu. 
Jestem zbyt słaba , by zdziałać cokolwiek. A świadomość tego , że jestem bezsilna , jeszcze bardziej przybija mnie do ziemi

Nagle coś rozchodzi się po moim ciele.

Małe skurcze chwytają mnie w objęcia , a ból , który narasta z każdym razem jest nie do wytrzymania. Zaczynam dławić się własną śliną i panikować , bo nigdy wcześniej nic takiego mi się nie przytrafiło.
 Mój oddech staje się płytki i nierówny , a mój umysł krzyczy by wołać o pomoc. Brakuje mi powietrza mimo iż jest go wokół mnie aż nad to.
Robi mi się ciemno przed oczami - a przecież słońce świeci jaśniej niż kiedykolwiek.
 Zerkam na dom oddalony zaledwie parę kroków. Tamten , do którego mam nie wracać.
Chcę krzyczeć. Ale nie mogę. Obraz zamazuje mi całkowicie i nie widzę już nic. Wszystko staje się tylko czarną plamą . Płaczę.
Ostatnie co czuję prócz rozrywającego mnie bólu to łzy , które spływają po moich policzkach. Zapadam w trans. Ciemność pogłębia się za każdym oddechem i coś raz po raz uciska mnie w głowie. Jakby mały guz narastający z każdą sekundą. Zapomniałam już nawet o tym, dlaczego i do kogo przyszłam. Teraz myślę tylko o jednym - jak unicestwić ból , który pojawił się znikąd. Nawet już nie słyszę swojego szlochu. Nie słyszę nic poza oszalałym biciem mojego serca i tego,co nazywają cierpieniem. Krew odpływa mi z kończyn i kładę się na ziemi plackiem , ignorując ostre kamienie wbijające się w moją odsłoniętą skórę. Nie czuję już nawet twarzy tuż po tym jak moje usta składają się w dwa ostatnie słowa.

„Pomóżcie mi."


LOST SOULS : Biel szafiruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz