Walkę pora zacząć

78 16 3
                                    

*Rupert zamknął mnie w ciemnym pomieszczeniu. Nagle zapaliły się świece. Pomieszczenie było ogromne. Miało piękne łóżko, meble były koloru ciemnego brązu. Pokój miał dwa okna. Jedno z widokiem na różany ogród, a drugie na bramę i część drogi do lasu. Do lasu którym często chodziłam, a mimo to nigdy tego zamku czy wielkiego domu nie widziałam. Myślałam tylko czy Jus mnie znajdzie.*

•Oczami Jusa•
*Wracając z niemiłego spotkania z wilkołakiem nie byłem w dość dobrym humorze. Chciałem tylko spotkać Anne i ją mocno przytulić. Gdy wszedłem poczułem krew..krew Anny i karteczke.
"Nie próbuj mieszać nam w planach. Anny nie odzyskasz. Nie szukaj jej i zapomnij o niej. Rupert się nią teraz zajmie.
Alfred i Viktoria"

*Czyli tak jak mówił gra się ciągnie ale z Anny nie zrezygnuję. Zabrałem pare rzeczy i wyszedłem z domu. Zadzwoniłem po Maxa by pomógł mi w tym wszystkim*
-Dobrze zaraz tam będę.

*Jednak można na niego liczyć. Teraz liczyło się tylko to by znaleźć Anne. Co tak naprawdę knuje ten cały Rupert z Alfredem ? Czemu Akurat Anna ?*
*Gdy Max już w końcu dotarł, ruszyliśmy w głąb ciemnego lasu. Stwierdziłem, że przydałaby się jeszcze jedna pomoc, więc poszedłem po mojego bardzo miłego przyjaciela pieska.*
-Czemu mam Ci niby pomóc ? Do tego wampirowi który nazywa mnie psem ?!
-Proszę to jest poważna sytuacja. Anna..to znaczy Jusa narzeczona...jest w niebezpieczeństwie. Porwana przez naszego wspólnego wroga..
*powiedział Max*
-Wspólnego wroga ?
-Rupert....
*oczy wilkołaka zrobiły się czerwone ze złości jaką w sobie żywił do Ruperta. Zabił jego ukochaną. Więc wiedział co czuje Jus*
-Dobrze. Pomogę wam.
-Dziękuję.
*mam już wsparcie dwóch osób. Jeżeli Eric zbierze swoją grupę wilkołaków to uda nam się. Jednak trzeba przewidzieć ruchy Ruperta. Najpierw pójdę sam. Eric wskazał mi dom w którym może przebywać Rupert. Nie mylił się. Czułem z daleka delikatny zapach perfum Anny. Wiedziałem, że to tutaj. Teraz dopiero grępora zacząć*

*Wszedłem sam na posiadłość i bez pukania wtargnąłem do domu. Z jednego pomieszczenia wyszedł Rupert.*
-Miło Cię widzieć przyjacielu.
-Gdzie jest Anna ?!
-Mówisz o tym worku krwi ?
-Nawet tak o niej nie mów !
-Wiem, jest cudowna, taka ciepła, taka delikatna, jednak gdy miałem ochotę ją pocałować....*Jus mu przerwał*
-Nawet nie próbuj !
-Daj mi dokończyć...
Więc gdy miałem ochotę ją pocałować. Zaczęła mówić o Tobie. I zamknąłem ją w pomieszczeniu. Miłego szukania.
*zniknął.*
-Wracaj draniu !
*Jednak się nie pojawił. Postanowiłem ją odszukać. Biegałem po pomieszczeniach jak głupi. Jednak dla Anny wszystko. *

•Oczami Anny•
*Siedziałam w tym pokoju dobre pare godzin gdy nagle wszedł Alfred i zabrał mnie na samą górę budynku. Stał obok mnie i patrzył się w dal. Zaczął nagle opowiadać.*
-Anno chciałabyś posłuchać jaki kiedyś byłem ?
-T-tak..
-Kiedyś mieszkaliśmy z rodzicami tutaj.. To tu Cię urodziła nasza matka. W tym miejscu gdzie stoisz. Nie chciała jechać do szpitala. Sama tu przyszła. Gdy już Cię urodziła traciła siły i zaczęła umierać. Tak na prawdę nie urodziłaś się od razu z tą cudowną krwią. Matka gdy umierała przelała ją na Ciebie. Ojciec ledwo zdążył ale udało mu się tu dotrzeć. W jedej chwili ją uratował i przemienił. Niestety żyłaś w niebezpieczeństwie. Oddali Cię do innej rodziny. Potem zniknęliśmy. Poznałem kobietę. Na imię miała Lexi. Była zakręcona.
-Zakochałeś się ?
-I to jak.
*zobaczyłam pierwszy raz szczery uśmiech na jego twarzy, a potem smutek*
-Została zabita przez zwykłego śmiertelnika. Sam wtedy nie miałem ochoty żyć. Znalazłem w pewnej księdze, że tylko czysta krew może przywrócić zmarłego do życia, a także sprawić że jest się silniejszym.
-Tak na prawdę nie chcaiłeś być silniejszy...chciałeś tylko odzyskać Lexi.
-Tak. Gdy przypomniałem sobie, że jesteś jej nosicielką przybyłem tu najprędzej. Ale potem zaczęło coś we mnie pękać.
Zabić własną siostrę dla kogoś kto nie wiadomo czy odwzajemniał uczucie stawało się dla mnie udręką. Gdy usłyszałem jak grasz i śpiewasz...to mnie wzrószyło. Chciałem się trzymać planu ale teraz wiem, że już nie mogę.
-Co masz na myśli ?
-Pomogę Ci stąd uciec...wiem, że chcesz wyjść za Jusa...ale Rupert ma w planach zrobić z Tobą to samo. Potem przemienić Cię w wapirzycę. Nie chce byś miała jeszcze takie życie.
*uroniłam łzę i przytuliłam go. W pewnym momencie popatrzył znowu w dal, jego oczy zrobiły się czerwone.*
-Co się dzieje ?
-Jus tu jest, odstawię Cię szybko do domu. Potem go znajdę i powiem, że jesteś cała i zdrowa i na swoim miejscu.
-Dziękuję.

•Oczami Jusa•
*Cholera nigdzie jej nie ma.*
-Co... Nie możesz jej znaleźć haha
-Rupert !!
-Nie wysilaj się.
-Pokaż się !
*nie odezwał się już. Jednak zobaczyłem Alfreda, podszedł do mnie.*
-Gdzie ona jest
-Cii...
*dał mi jakąś karteczkę na której było napisane, że Alfred odstawił ją do domu i jest bezpieczna i mam nadal udawać wkurzonego i wybiec stąd*
-Mam Ci wierzyć ?!
*pokiwał smutym wzrokiem, że tak. Zrobiłem tak jak było napisane. Biegłem w stronę domu. Coraz bardziej ją czułem. Gdy wbiegłem do domu siedziała okryta kocem i płakała. Podszedłem do niej i przytuliłem ją. Spojrzała na mnie i mnie mocno przytuliła*
-Już będzie wszystko dobrze. Na prawdę Alfred Ci pomógł ?
-On..on się zmienił. Wiem też czemu to wszystko robił.
*opowiedziałam mu wszystko.*
-Ta Lexi w głowie mu zawróciła
-Dokładnie
-Też bym tak zrobił.
-Jesteś wspaniały ♥
-Anno...chcę byś już miała te 18 lat
Chcę żebyś była już moją żoną. Chce być z Tobą zawsze.
*uśmiechnęłam się i znowu go przytuliłam po czym namiętnie pocałowałam*

~Tym czasem w ogromnym domu~
-Alfred
-Tak Rupercie ?
-Przyprowadź Anne
*nie wiedziałem co mam robić, Anny nie było*
-Anna nie chce otworzyć drzwi.
-Dobra sam pójdę.
*Rupert poszedł do pokoju Annu. Czułem, że zbliża się koniec mojego życia. Przynajmniej wiem, że teraz będzie szczęśliwa*
-Nie ładnie tak okłamywać mojego brata
-Viktoria...
-Co mam Ci teraz pomóc ?
-Proszę...
-Chciałeś zabić Maxa...nikt nie będzie po Tobie płakał
-Dobrze wiesz, że bym go nie zabił.
Wiem ale to ja zabiję Ciebie.
*podbiegłam do niego i szybkim ruchem wyrwałam mu serce. Teraz jeszcze muszę zająć się Rupertem.*

•Rupert•
-Anno mam nadzieje, że zaczynasz przyzwyczajać się do nowej sytuacji..
*wszedłem i nie mogłem w to uwierzyć. Anny nie było. Na ścianie wisiała tylko karteczka
"Szach Mat ~ Alfred"
Wydarłem się wysokim tonem i w jednym momencie byłem na dole. Viktoria gdzie jest Al...zobaczyłam jak siostra trzyma serce a na podłodzę leży Alfred..*
-Grzeczna dziewczynka..
-To nie koniec..
*Bracie jeszcze przyjdzie czas na Ciebie*
-Vik znadź Anne. Muszę ją mieć.
-Nie Rupercie. Chciałeś kiedyś zabić Maxa. Radź sobie sam.
-Prawie go zabiłem przez Ciebie.
-Przez moje kłamstwo.

•Rupert•
*Skoro Anna nie przyjdzie do mnie to ja przyjdę do niej. Zabawę pora zacząć. Od razu pobiegłem do miasta by zwabić parę ludzi i stworzyć sobie towarzyszów do walki. Zapowiadały się piękne chwile*

_________________________________
Jak myślicie... Co zrobi Viktoria ? Co się stanie z Jusem i Anna oraz Maxem ?
To jest chyba przed ostatni rozdział książki. Jeszcze nie mam pojęcia co będzie dalej ;) chcecie dziś jeszcze jeden rozdział ? Piszcie w komach ↓

Drop Of Blood ✝Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz