Obudziłam się około piątej rano, próbując przypomnieć sobie ostatni wieczór. Impreza. Alkohol. Zabawa. Wyszłam z klubu i ... znów go widziałam. -"Skrzynka na listy. Miał mi zostawić wiadomość!" - przypomniałam sobie.Już miałam szybko zbiec po schodach,kiedy wstając z łóżka poczułam ogromny ból głowy. Lekko opadłam z powrotem na stos poduszek. Leżałam tak jeszcze chyba z dwadzieścia minut. Kiedy w końcu wygramoliłam się z mojego pokoju, najpierw ruszyłam do łazienki. Zakluczyłam drzwi i weszłam pod prysznic. Wychodząc spod niego, otuliłam się ręcznikiem i popatrzałam na swoje odbicie w lustrze. Byłam taka blada, moje brązowe oczy - opuchnięte, a ciemne włosy były w tak złym stanie jak nigdy. Zaniedbałam się. Odwróciłam wzrok. Czas przywrócić się do porządku. Nie chciałam, by ktokolwiek oglądał mnie w takim stanie.
Wystarczyło piętnaście minut i wyglądałam lepiej. Zeszłam po ciuchu na parter, tak by nie obudzić dziewczyn. Popatrzałam na zegar i stwierdziłam, że lepiej będzie się jeszcze nie wychylać z domu, więc poszłam do kuchni coś przegryźć.
Około godziny ósmej, na dół zeszła Kenzi i rozsiadła się na kanapie. Podeszłam i usiadłam obok niej. Przyjaciółka popatrzała na mnie z powagą i powiedziała.
-Nie strasz nas tak więcej
-Ale o co chodzi? - zapytałam zdziwiona. - Faktycznie nie pamiętam jak wróciłam do domu, ale to przez alkohol.
-Alkohol powiadasz? A przypadkiem nie widziałaś Pana Tajemniczego?Oczywiście, że widziałaś. Całą drogę powrotną w taksówce, krzyczałaś jak opętana. Chloe cudem udało się przekonać kierowcę, że ma nas zawieść do domu, a nie do szpitala na oddział psychiatryczny.
-To nie możliwe, byłam "tam" zaledwie pięć minut. Potem się obudziłam we własnym pokoju. - tłumaczyłam.
-Ja tylko mówię jak było. Pamiętaj, że to ty i Chloe przesadziłyście z alkoholem, a nie ja. Wiesz jak to jest czasami śpisz bez snów. - mówiła Mackenzie kierując się do łazienki.
Siedziałam i myślałam, nad tym co mówiła. Kenzi zawsze mówi szczerze, więc nie miałam podstaw, by jej nie wierzyć. Znów spoglądam na zegar, listonosz już powinien dostarczyć pocztę. Chociaż, czy porywacze wysyłają listy pocztą? Nie mam pojęcia.
Wyszłam przed dom i wyjęłam to co było w skrzynce, przy okazji podnosząc gazetę z werandy. Przejrzałam pocztę. Rachunki. Propozycja kredytu. Reklamy okolicznych sklepów. Żadnego listu. Wróciłam do środka i raz jeszcze przejrzałam to co znalazłam w skrzynce. Niestety, nic co mnie interesowało.
"Jak on mógł tak postąpić! Oszukał mnie... lub faktycznie jest coś ze mną nie tak, a on to tylko wytwór mojej wyobraźni"
Chwyciłam za gazetę i nagle coś z niej wypadło. Była to kartka z wiadomością...
Przeżyj tę noc i zadbaj o to by nic nie stało się twoim przyjaciółkom.
Powodzenia ﷼
Ps.One nie mają prawa wiedzieć o tym zadaniu!Resztę dnia chodziłam zaniepokojona wiadomością o tym, co miało się wydarzyć później. Zaproponowałam przyjaciółkom, żebyśmy spędziły tę noc na oglądaniu filmów, które od zawsze chciałyśmy zobaczyć Niestety, one chciały się wcześniej położyć, Kenzi ze względu na pracę, a Chloe i tak chodziła cały dzień znużona.
Kiedy one już na dobre spały, ja siedziałam w salonie i starałam się nie zasnąć. Nagle wszystko zaczęło wirować i zanim wstałam z kanapy, usłyszałam jedno słowo. "Zaśnij"
Byłam pogrążona w głębokim śnie, kiedy obudził mnie ostry zapach i dziwne odgłosy, coś jakby skwierczenie. W momencie, gdy otworzyłam oczy zdałam sobie sprawę z tego, że się pali. Byłam odgrodzona od wyjścia wielką ścianą ognia, jedyna droga prowadziła po schodach na górne piętro. Widziałam, że to było jego wyzwanie, by przetrwać i uratować przyjaciółki. Pobiegłam na górę, cały czas głośno krzycząc, nie zważając na dym, który dostawał mi się do płuc. Będąc u szczytu schodów zauważyłam Chloe, na której podpierała się ledwo przytomna Mackenzie.
Ogień rozprzestrzeniał się coraz szybciej, próbowałyśmy przedostać się przez gęstą mgłę dymu w stronę balkonu, gdzie znajdowała się drabina po której mogłybyśmy zejść. Na całe szczęście drzwi balkonowe nie stanowiły oporu i zaraz byłyśmy na zewnątrz, zaczerpnęłam świeżego powietrza.
"Nie wierze, ten łajdak zajął się nawet ukryciem drabiny!"
-Jak my teraz mamy stąd zejść! - rzuciłam zdenerwowana
-Zoey... Spokojnie, coś wymyślimy. - próbowała uspokoić mnie Chloe.
-Nie mamy czasu! Nie rozumiesz!? - krzyczałam. - Niby co mamy zrobić, skoczyć z balkonu!?
-W sumie, to chyba nie mamy wyjścia. - spojrzała na mnie. - No co? Ja nie mam zamiaru umierać, jeszcze nie teraz.
-Posłuchajcie widzę tam na ławce jakiś materiał, to pewnie koc. - niespodziewanie odezwała się Kenzi. - Ja i Chloe, która z tego co widzę nie ma oporów, tam zejdziemy, a ty jak przygotujemy koc po prostu się powoli opuścisz. Rozumiemy się? Pomysł nie podlega dyskusji.
Pierwsza zeszła Chloe, a za nią ruszyła Mackenzie. Poszło im dość sprawnie, ale widziałam, że Kenz nie trzyma się najlepiej. Ogień był coraz bliżej, a ja czekałam, aż dziewczyny rozłożą koc, bym mogła skoczyć. W tym momencie strasznie się bałam, ale jak tylko usłyszałam komendę od dziewczyn, moje nogi same ruszyły i skoczyłam. Upadek, nie należał do udanych, cała się potukłam, ale na całe szczęście nic poważnego mi się nie stało. Natomiast zaraz po tym, Mackenzi zasłabła. Uklękłam przy przyjaciółce i oparłam jej głowę na moich kolanach, kiedy Chloe podbiegła do straży pożarnej, której przez całe zamieszanie nie zauważyłam. Chwilę później, pojawiło się pogotowie, które zabrało nas do szpitala na obserwację.
Na oddziale, odwiedziła nas grupa policjantów, która oznajmiła, że pożar był skutkiem celowego podpalenia i chciała nas przesłuchać w tej sprawie. Oczywiście ja domyślałam się o co chodzi, ale nie mogłam pisnąć ani słowa, dla dobra Paige. Od dziewczyn też się nic nie dowiedzieli. Przetrzymali nas w szpitalu jeszcze 2 dni i wypuścili, do czasu rozwiązania sprawy musiałam znaleźć jakiejś miejsce do zamieszkania, bo mój dom raczej już się do tego nie nadawał. Zatrzymałam się u Kenzi, o którą było trzeba szczególnie dbać, bo przeżyła tę sytuacje najgorzej, ktoś musiał ją teraz pilnować.
Pewnego dnia, dostałam wiadomość od policji bym stawiła się na posterunek, w celu rozpoznania i odebrania rzeczy, które przetrwały. Szczerze, to nie pamiętam czy miałam tam cokolwiek wartościowego, więc tym bardziej ciekawiło mnie to, co mają mi do pokazania.
Będąc na miejscu, zostałam poproszona do gabinetu, gdzie została mi przekazana średniej wielkości szkatułka i kilka słów na temat tego, że w sprawie podpalenia nic się nie zmieniło i wysłali mnie do domu.
Pudełko, było mi obce, nie dostałam do niego żadnego kluczyka, nie wiedziałam jak je otworzyć. To na pewno był "prezent" od człowieka, który porwał Paige. Postanowiłam je zachować w tajemnicy przed wszystkimi do czasu, aż uda mi się zajrzeć do jego wnętrza. Może to właśnie "ON" powie mi jak się do niego dostać.
Na jakikolwiek sygnał od Pana Tajemniczego, czekałam bardzo długo. Informacja od niego wleciała przez okno wprost do mojego nowego pokoju. Najdziwniejsze było to, że kartka była czysta, nie licząc w lewym, dolnym rogu dwóch, małych literek "UV"...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział za nami :) Myślę, że rozdziały właśnie będą mniej więcej takiej długości czyli 900-1000 słów (chociaż kto wie ;P )Jak zwykle czekam na wszelkie rady, które bardzo mi się przydadzą, gdyż dopiero co rozpoczynam swoją przygodę z pisaniem :)
CZYTASZ
We're in the DARK
Mystery / ThrillerHidden Springs to mała miejscowość w której od pewnego czasu znikają ludzie. Pewnego dnia znika również Paige, kuzynka Zoey. Dziewczyna zainteresowana całą sprawą, z jeszcze większą determinacją postanawia rozwikłać zagadkę Pana Tajemniczego i odnal...