-Witaj Zoey. Gratulacje ukończenia zadania! - usłyszałam w słuchawce.
-Mogłam się tego spodziewać.
-To oczywiste - odparł Pan T. - Wiem, że jesteś sprytniejsza i mądrzejsza niż ci się wydaje...
-Wytłumacz mi tylko jedno, czemu liściki, po co telefon? -spytałam.
- To proste.- odburknął - pierwszy sposób był... niedopracowany. Coś co umożliwiało mi kontakt, przez twoje "wizje" zawiodło. Teraz już muszę kończyć, ale bądź czujna...
-Halo? Halo?! - krzyczałam do telefonu.
Rozłączył się i zostawił mnie samą sobie. Co ja miałam wtedy robić? Nie wiem. Po prostu ruszyłam przed siebie. Krążyłam tak po okolicy kilka godzin, dopiero nad ranem postanowiłam wrócić do domu. Na całe szczęście nikt nie słyszał jak wchodziłam po schodach i do pokoju.
Kolejny tydzień minął spokojnie. Raz na jakiś czas otrzymywałam od niego SMSa o tym, że to nie jest jeszcze odpowiednia chwila aż do dnia urodzin Chloe. Z Mackenzie, zgodnie z prośbą naszej solenizantki, nie zamierzałyśmy organizować przyjęcia. Chciałyśmy spędzić ten dzień we trzy, na nocnym oglądaniu ulubionych filmów.
Z samego rana zadzwonił Tajemniczy i powiadomił mnie, że dziś jest dzień próby i wszystko co się wydarzy zależy wyłącznie ode mnie. Taka zapowiedź działała na mnie już dość przerażająco. Cały dzień chodziłam zestresowana tym co nadejdzie, jednakowo starając się zrobić coś pożytecznego w domu. Jedyne do czego się nadawałam to krzątanie się po kątach z miotłą.
-Zoey?-spytała się Kenzi.-Mogłabyś skoczyć do sklepu po jakieś przekąski i sok?
-Jasne-odpowiedziałam.-Jak mi nie zamkną ich przed nosem bo jest już późno.-spróbowałam dodać ze śmiechem.
Wychodząc z domu dostałam SMSa "To co zaczynamy?". Szłam dalej w kierunku marketu, czekając na kolejne wiadomości, które mi coś wyjaśnią. Tuż pod samym sklepem otrzymałam kolejną, tym razem o dość wyraźniej treści. "Musisz wybrać Chloe czy Mackenzie?". Szybko odpisałam "Ale o co chodzi?". Na co Tajemniczy odpisał: "Chloe jest w domu, a Mackenzie u sąsiadów. Wybieraj, którą chcesz ochronić i biegnij!".
Mogę uratować tylko jedną?
Pomyślałam, że skoro Mackenzie jest u sąsiadów to nic jej nie grozi, a dodatkowo wierzę, że jest na tyle odważna i sprytna by sobie poradzić sama w odróżnieniu od Chloe, która od zawsze była trochę strachliwa. Dodatkowo blondynka jest sama w domu, więc postanowiłam biec jak najszybciej do niej.
Nie wiedziałam co planuje Tajemniczy, ale nie brzmiało to dobrze. Może była to podpucha, a może jedna z nich miała być kolejną ofiarą porwania? Nie miałam pojęcia, ale wiedziałam, że muszę biec coraz szybciej i szybciej.
Podczas szalonego maratonu otrzymałam wiadomość tekstową od porywacza "Widzę, że wybrałaś Chloe? Dobrze, w takim razie musisz się pośpieszyć, bo inaczej poleje się krew!". W tym momencie byłam już całkowicie wystraszona, myślałam tylko o szybki dotarciu do domu z nadzieją znalezienie Chloe całej i bezpiecznej. Nigdy nie byłam wysportowana, więc nie dziwiłam się, że po kilku minutowym sprincie byłam wyczerpana. Będąc już pod domem zaczęła mi lecieć krew z nosa, nie zważając na ten fakt doczołgałam się do drzwi. Będąc już w przedpokoju, zaczęłam nawoływać Chloe.
-Chloe! Chloe!? Gdzie jesteś?!
-Jestem na zewnątrz! -odkrzyknęła mi Chloe.
Ucieszyłam się jak nigdy dotąd. Słysząc jej głos ruszyłam w kierunku ogrodu. Chloe podlewała kwiaty, kiedy zza jej plecami pojawiła się zakapturzona postać. W tym samym czasie poczułam ukłucie w szyi i chłód, który wypełnił moje ciało. Próbowałam krzyczeć, ale z moich ust nie wydobywał się żaden dźwięk. Widziałam ten strach, a także żal w oczach Chloe skierowanych na postać, która stała za mną i która prawdopodobnie mnie unieruchomiła. Ostatnie co widziałam, to było to jak prawdopodobnie Porywacz unieruchomił blondynkę.
Oślepiło mnie białe światło i dźwięki szpitalnej aparatury. Znowu tutaj, na tej sali.
-Oo! Widzę, że panienka się obudziła. - powiedziała do mnie starsza kobieta, po stroju wywnioskowałam, ze pielęgniarka. - Za chwilę powinien zjawić się doktur, ale myślę, że nie zaszkodzi jak wpuszczę tutaj kogoś na chwilkę. Zgadasz się?
Pokiwałam tylko głową. Nie miałam siły nic mówić. Starsza pielęgniarka wyszła z sali, a zamiast niej weszła moja przyjaciółka. Mackenzie usiadła na stołku i popatrzała na mnie ze smutkiem. Wiedziałam, Chloe zniknęła. Nie musiała nic mówić, to było widać.
-To wszystko to moja wina...- powiedziałam szeptem. Kenzie spojrzała na mnie pytająco. - Mówię, że to wszystko to tylko wyłącznie moja wina. Spalony dom, teraz porwanie Chloe. To. Wszystko. Moja. Wina.
-Co o czym ty mówisz? - spytała.
Opowiedziałam jej wszystko. O wizjach. O liścikach. O zadaniach. Mackenzie dowiedziała się o wszystkim ze szczegółami. Dziewczyna wypominała mi to, że cały czas chciały jej pomóc, ale ja nie chciałam nic mówić.
-Teraz jesteśmy w tym razem.- powiedziała. - Porozmawiamy o tym co dalej następnym razem dobrze? Teraz odpoczywaj. Pamiętaj Kocham cię. - uśmiechnęła się i wyszła.
Chwilę później na salę przyszedł lekarz, którego pamiętałam z ostatniego pobytu tutaj. Poinformował mnie, że zostałam potraktowana silnym środkiem nasennym. Byłam nadal osłabiona dlatego radził mi pozostać w szpitalu do czasu, aż będę w pełni sił. Spędziłam na oddziale jeszcze trzy dni. Trzy bardzo długie dni, podczas których miałam przeprowadzane badania krwi. Jedyną miłą rzeczą w tym czasie były odwiedziny Mackenzie, która zaangażowała się w całą sprawę i próbowała wymyślić plan dalszego działania.
-Mackenzie. Spokojnie, nie możemy tak. - powiedziałam. - Musimy poczekać na jego wiadomość, jeśli zrobimy coś wbrew jemu możemy stracić Chloe i Paige na zawsze.
-No dobra... Masz rację. - odpowiedziała. - Z tego co mówiłaś to pewnie zadzwoni lub wyśle wiadomość żeby cię opieprzyć za wtajemniczenie mnie we wszystko?
-Dokładnie tak. A jak już to zrobi, to pewnie ukarze nas obie jakimś zadaniem. - stwierdziłam.
W momencie jak skończyłam mówić zadzwonił telefon. Odebrałam włączając głośno mówiący.
-Nie zgadłyście. Nie mam zamiaru was opieprzać. Wiedziałem, że pękniesz i komuś wygadasz. Teraz mam dwie zabawki...- odchrząknął.- Przechodząc do rzeczy mam dla was wyzwanie. Tym razem musisz wraz ze swoją przyjaciółeczką odnaleźć MNIE. Nie łatwe? Po drodze będą wskazówki, czasami wiadomości tekstowe. Na ten moment to tyle. Muszę ko...- urwał się sygnał.
Chwilę potem dostałam SMS z wiadomością.
" Pierwsza wskazówka pod domem czeka, pamiętaj o niej i nie zwlekaj"
-Próbował rymować, ale nie poszło mu najlepiej - zaśmiała się Kenzie.
-Kenzi, mogłabyś pójść po mojego lekarza? Chcę wiedzieć kiedy będę mogła już wyjść.- poprosiłam.
Przyjaciółka wyszła,a za jakieś dziesięć minut przyszedł lekarz i powiedział, że jeśli czuję się na siłach to oni nie będą mnie dłużej trzymać i z samego rana mogę wrócić do domu. Następnego dnia będąc już w domu, postanowiłyśmy, że jeśli to my mamy szukać go to trzeba przygotować. Wzięłyśmy plecaki i spakowałyśmy do nich najpotrzebniejsze rzeczy. Dodatkowo ja ze sobą postanowiłam zabrać poprzednie jego liściki. Następnie zaczęłyśmy szukać wskazówki, która miała być pod domem. Szukałyśmy wszędzie. W skrzynce pocztowej, w krzakach, pod drzewami. W pewnym momencie Mackenzie zawołała mnie na ganek.
-Już chyba wiem o co mu chodziło, że "pod domem"- powiedziała wskazując na wycieraczkę z napisem DOM.
CZYTASZ
We're in the DARK
Mystery / ThrillerHidden Springs to mała miejscowość w której od pewnego czasu znikają ludzie. Pewnego dnia znika również Paige, kuzynka Zoey. Dziewczyna zainteresowana całą sprawą, z jeszcze większą determinacją postanawia rozwikłać zagadkę Pana Tajemniczego i odnal...