Rozdział 4

113 5 2
                                    

Luke's pov

Wychodząc z jej domu, uśmiechnąłem się sam do siebie. Nadal nie mogę uwierzyć że taki ktoś jak ja może mieć tak wspaniałą przyjaciółkę. Jak dotąd udało mi się utrzymywać moja "pracę" w tajemnicy przed Seleną, aby się nawet nie domyslała. Wiem że to nie w porządku wobec niej, ale tak na pewno będzie lepiej, bo gdy się do tego wejdzie, praktycznie niemożliwe jest z tego wyjść. Pojechałem pod dom Hood'a wysiadłem z auta zakluczajac je . Wszedłem do środka bez pukania i skierowałem się do salonu. Wszedłem do salonu spotykając się ze wzrokiem wszystkich moich przyjaciół.
-Co jest chłopaki?
-Kassie...
-Cco z nią?..zapytałem z niepokojem.
-Zniknęła, prawdopodobnie to sprawaka Seana i jego ludzi.
-Kurwa- z całej siły kopnąłem w stół który przewrócił się z wszystkim co na nim bylo.
-Masz jakieś informacje Irwin?
-Jest najprawdopodobniej na obrzeżach miasta, w tym samym miejscu gdzie odbywają się walki.
-Jutro rano jedziemy ja odbić, przygotujcie broń, ja musze lecieć, dzięki chłopaki.
Skierowałem się w stronę drzwi ale usłyszałem za sobą słowa z ust Hood'a których nie zapomnę do końca życia.
-Wysłali wiadomość, Sel będzie następna Luke, chyba że zawalczysz. Stanąłem w drzwiach i już wiedziałem co będę robił dzisiaj.
***
Stanąłem przed bramą opuszczonej fabryki gdzie odbywały się walki. Założyłem czarny kaptur i wyrzuciłem papierosa którego przed chwilą palilem na ziemię.
Wszedłem do środka i skierowałem się do "pokoju" organizatorów smierdziało tu trawką, potem, wilgocią i stenchlizną. Witaj stary świece-pomyślałem.
Wszedłem przez do połowy otwarte drzwi i zobaczyłem jego. Człowieka całego w tatuazach i kolczykach. To brat Seana.
-Gdzie Sean?-warknąlem
-Sean przyszedł nasz kochaś.
-Już nie wasz.-warknąłem
Sean wszedł przez te same drzwi przez które chwilę wcześniej ja.
-Miło Cię widzieć Luke, rozumiem ze przyszłeś walczyć, spodziewałem się Ciebie. Idź do szatni masz pierwszą walkę i będziesz wolny, a tej twojej dziwce nic sie nie stanie.
-Co ty powiedziałeś- podszedłem do niego i przybyłem go do ściany.
-Nigdy więcej tak o niej nie mów, wogóle o niej nie mów, zrozumiano?
Brat Seana odciągnął mnie od niego. Sean poprawił swój krawat i wyszedł. Wyszedłem zaraz za nim w kierunku szatni do których droga jest mi znana na pamięć.
***
Weszłam na ring A zaraz za mną najlepszy zawodnik Seana. Przybajmniej tak mi sie zdawalo, Sean chciał mnie znokałtować, pozbyć się mnie. Walka rozpoczęła się, spojrzałem mu w oczy i zobaczyłem żądze krwi? Zrobiłem krok w przód, ale nie zadałem ciosu, on zrobił to samo, ale próbował uderzyć w tętnice, zrobiłem unik. Położyłem mu nogę, a on upadł na ring.
- Wstawaj twardzielu-powiedziałem.
Tłum wiwatował coraz głośniej, a gdy wchodziłem do budynku 15 minut temu jeszcze nikogo tu nie było.
Mięśniak wstał i zadał kolejny cios trafił mnie w szczękę przez co przeszył mnie ból. Wtedy uderzyłem w garło nastepnie,  w piszczel przez co upadł na ziemię kopnąłem go w brzuch, a następnie zadałem ostateczny cios. Mój rywal upadł na ziemię i nie poruszał się. Tłum wiwatowal A ja szybko stamtąd wyszedłem. Nawet nie wiem czy on żyje. Mam nadzieję ze będę miał już spokój. Sean przecenia możliwości swoich zawodników, a niedocenia moich. Zastanawiam się tylko czemu nie dał swojego najlepszego zawodnika. Bał się? Nie wiem ale na pewno coś się za tym kryje.
***
Kończyłem na parkingu swojego papierosa szczęka nadal mnie bolała, ale dało się wytrzymać. Wsiadłem na swój motor i odjechałem do domu. W końcu będę musiał jej powiedzieć.

______________________________________
Gwiazdkujcie, komentujcie, piszcie.

-Forever?   -Chciałbyś..Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz