*piosenka to pierwszy link z ostatniego rozdziału. za późno zorientowałam się, że nie ma linków*
Wsiadłam do prawie pustego wagonu metra i zajęłam miejsce dla siebie i mojej gitary. Z kieszeni pokrowca wyjęłam książkę i zaczęłam czytać. Haruki Murakami ma wyjątkowo wciągające książki i nawet nie zauważyłam, gdy dojechałam na miejsce.
Moja rodzina mieszka w Finchley od prawie dziewiętnastu lat, od momentu kiedy moi rodzice przeprowadzili się tu zaraz po ślubie. Mój tato jednak bywa w domu tylko od święta. Pracuje w Nowym Jorku, w jakimś oddziale Apple Inc.. Przyczynił się do powstania pierwszego iPod'a i paru iPhone'ów. Kocha to co robi, a mamie nie przeszkadza fakt, że tata nie mieszka z nami w domu. Zresztą to lepsze niż, gdyby mieli się ciągle kłócić, tak jak to było, gdy tata wrócił kiedyś do Londynu na prawie pół roku. Wtedy przyszli na świat Lizzie i Tony. Tato miał się nimi opiekować, gdy mama chciała zrobić kurs francuskiego i zacząć sprzedaż swoich produktów we Francji i Belgii. Nie udało się to, gdyż po mnie, tata nie opiekował się już żadnym ze swoich dzieci (czyli nie opiekował się Frank'iem), więc nie wiedział jak to się powinno robić.
Na kursie francuskiego wylądowałam ja.
Mówię płynnie po francusku, ale nie chcę się dostać na Harvard i nie jestem też ulubienicą tatusia. Dobrze mi w Finchley Catholic High School, mimo iż jest to katolicka szkoła, jest lepsza niż wiele normalnych liceów. Poza tym kończę moją dotychczasową edukację właśnie na tej szkole. Nie myślę jeszcze o studiach. Nie ma rzeczy, która kusiłaby mnie przez całe moje życie i dawała dobre pieniądze. Może po roku przerwy znajdę odpowiedź na odwieczne pytanie KIM CHCĘ BYĆ?
Moja mama pracuje jako dystrybutor sprzedaży. Jej firma zaopatruje w kosmetyki i urządzenia kosmetyczne pół Londynu. Jednak od dwóch lat nie była w pracy w terenie. Ma od tego Gino, asystenta o typowo hiszpańskim wyglądzie i stylu bycia. Tata już parę razy podejrzewał ich romans, ale mama traktuje Gino jak swojego brata w najlepszym wypadku.
Gino ma mniej więcej 26 lat i żonę, która przy okazji jest nianią naszych bliźniaków.
Moje rodzeństwo to w sumie trójka dzieciaków poniżej 12 roku życia. Frank ma 11 lat i podobno jest bardzo dobrym uczniem, najlepszym z matematyki w całej szkole. Elizabeth i Anthony to bliźniaki, przyszli na świat 4 lata temu i sprawiają nam mnóstwo zachodu, ale nie zamieniłabym ich na żadne inne dzieci.
Dotarłam do domu. Wszystkie światła były pogaszone i właściwie to mi się podobało w późnym wracaniu do domu. Nikt na mnie nie czekał. Mogłam spokojnie wziąć to co chciałam do jedzenia, pójść do swojego pokoju, włączyć komputer i robić co tylko mi się podobało, poprzez czytanie fan fiction'ów, śledzenie sław, oglądanie filmów czy przeglądanie youtube'a. Najczęściej zdarzało mi się czytanie ff.
Zawsze mówiłam sobie, że nie mogę siedzieć tyle w internecie, bo przecież chcę mieć w miarę normalne życie, a nie z telefonem czy komputerem podpiętym do mnie jak kroplówka do umierającego.
Weszłam do pokoju i włączyłam komputer. Na ekranie wyświetliła mi się wiadomość od Luke'a:
OCZEKUJ TELEFONU Z ISLAND RECORDS. IAN CIĘ POKOCHAŁ.
Wyłączyłam ją natychmiast wciskając czerwony krzyżyk w prawym górnym rogu. Nie miałam ochoty myśleć, a przejmowanie się moim występem wiązało się z dużą ilością bezsensownych i zupełnie nie potrzebnych myśli, kłębiących się w mojej głowie.
Podniosłam głowę i wyjrzałam przez okno.
Na drugim piętrze budynku, po drugiej stronie ulicy, świeciło się światło. Noah jeszcze nie spał. Mae też nie spała. We wszystkich czterech oknach paliły się lampki.
Mae była moją najlepszą przyjaciółką od czasu przedszkola. W końcu mieszkałyśmy na tej samej ulicy.
Jej starszy brat Noah, był moim crush'em od ponad pół roku jeszcze na początku liceum i ona o tym dobrze wiedziała, dlatego przestała się do mnie odzywać. Stwierdziła, że to takie oczywiste. Zakochałam się w jej starszym bracie, w bracie swojej najlepszej przyjaciółki. Po pewnym czasie zdałam sobie sprawę, że Noah nigdy nie weźmie mnie za nikogo więcej, jak za dziwną przyjaciółkę swojej młodszej siostry.
Wzruszyłam na to ramionami i skupiłam się na nauce.
Chłopcy wcale nie są potrzebni dziewczynom w moim wieku. Im potrzebna jest matematyka, historia, angielski i francuski (albo jakikolwiek INNY język). No i może trochę muzyki, ale tu też trzeba uważać. Przebiegłe studia produkujące muzykę wiedzą, że niesamowicie przystojni i niezwykle utalentowani chłopcy przyniosą więcej zysków niż ci przystojni, utalentowani lub tylko chłopcy. Dlatego właśnie ich zatrudnia się w ogromnych ilościach, aby grać na niewinnych, dziewczęcych sercach i zarabiać na nich biednych pieniądze.
Ma to też jakieś swoje plusy.
Na przykład, gdy chłopcy z The Vamps idą na kawę, mogę mieć nadzieję, że ta kawa zostanie przez nich zakupiona za moje pieniądze, które właściwie dostałam od mamy i mogłam je wydać na ciuchy czy kosmetyki, a wydałam je na bilety na koncert, płyty i band merch, czyli wygląda to tak jakbym kupiła im kawę.
Noah wyłączył lampkę w swoim pokoju, a ja zabrałam się za fan fiction o Bradley'u Simpsonie.
____________________________________________________________________
KOCHANI!!
Drugi rozdział mojego Piłkarzyka, a on się nawet nie pojawia...
Za to pojawiają się inne miłości: matematyka, Vampsi i kawa.
pozdrawiam i życzę miłości <3
CZYTASZ
Football player | B. B.
FanfictionBrooklyn Beckham. Matilda Rowe. The Vamps. I wielki bałagan ze szczęśliwym zakończeniem i dużą ilością dobrej muzyki. To wszytko i wiele więcej znajdziecie w Football player. Copyright © for M. B. via the_lonely_chocolate 2015 All rights reserved ...