- Jestem twoją matką, Cody. - Powiedziała zszokowana kobieta, która siedziała obok mnie.
- Na prawdę? - Zdziwił się chłopak. - Nie pamiętam.
- Pójdę zawołać panią doktor. - Powiedziałam cicho i ulotniłam się z pokoju.
Z dziwnym spokojem objaśniłam lekarce sytuację.
Weszła do gabinetu i wyprosiła wszystkich zgromadzonych.
***
- Wygląda na to, że Kacper ma amnezję. - Mówiła pani doktor. - Nie pamięta osób, miejsc, wspomnień od czasu śmierci jego dziadka. Ostatnie co pamięta to jego pogrzeb. Nie wiem jeszcze na ile jest to związane z szokiem a na ile z urazem głowy.- Czyli nie wie pani czy to trwałe. - Dopowiedziałam. Kiwnęła powoli głową.
- Przykro mi, ale ja nie jestem w stanie nic z tym zrobić. - Powiedziała ze smutkiem w głosie. Nie miałam głowy do tego, żeby oceniać czy był szczery.
Matka Cody'ego płakała w objęciach męża ale ja powstrzymywałam łzy.
Stało się. Straciłam go. Nie pamiętał mnie, tego co nas łączyło ani żadnego z naszych wspomnień.
Odjechałam z pomieszczenia i ruszyłam przed siebie ledwo widząc przez łzy, których nie potrafiłam dłużej powstrzymywać.
- Ali... - Usłyszałam łamiący się głos mojej mamy i rozpłakałam się już na dobre. Przytuliła mnie.
I tak trwałyśmy przez kilkanaście minut. Ułomna, płacząca ja i tuląca mnie kobieta, która w tej chwili była mi bliższa niż kiedykolwiek wcześniej.
***
- Pyta o ciebie. - Powiedział mi Simon przez telefon. Zamurowało mnie. - Pyta o dziewczynę płaczącą na korytarzu z jego powodu, o dziewczynę, która miała rozpacz w oczach przy jego łóżku. Stara się sobie przypomnieć.
Łzy pociekły mi po policzkach. Znowu. Zastanawiałam się nad tym ile człowiek może płakać i czy jest w stanie wypłakać wszystkie łzy, tak aby już nigdy nie uronić ani jednej.
- Nie jestem teraz w stanie. - Wyszeptałam do aparatu.
- Możesz mu pomóc. - Odpowiedział uparcie. - Psycholog mówi, że twoje wspomnienia i twoja wartość mogą coś zdziałać.
- Simon, uwierz mi, że nie ma takiej rzeczy na świecie, której pragnęłabym bardziej niż jego powrotu, ale nie wiem czy dam radę. - Głos mi się załamał. - Mi też nie jest łatwo. Matka nie spuszcza ze mnie wzroku bojąc się, że sama zrobię sobie krzywdę. I ja też mam psychologa. I rehabilitantkę. I cały zastęp ludzi traktujących mnie jakbym była z porcelany. I jestem na skraju załamania nerwowego. Przepraszam, ale nie dam rady.
Po drugiej stronie linii zapadła długa cisza.
- Błagam. - Odezwał się w końcu. - Chociaż przyjdź. On cię potrzebuje. Ty go potrzebujesz.
Najgorsze jest to, że w duchu przyznawałam mu racje... Po prostu się bałam. I ta bolało już wystarczająco.
***
Wjeżdżając do jego pokoju myślałam tylko o tym, żeby się nie rozpłakać.
- Cześć. - Usłyszałam tak dobrze znany mi głos.
- Hej. - Odparłam nie patrząc mu w oczy.
- Przepraszam. - Powiedział po chwili milczenia. Spojrzałam na niego zaskoczona. - Za to, że złamałem ci serce. Tak bardzo chciałbym cię pamiętać...
Chwyciłam go ostrożnie za rękę.
- To nie twoja wina. - Powiedziałam cicho. - Ja przepraszam za to, że nie chciałam do ciebie przyjść.- Rozumiem. - Powiedział. - Słyszałem, że nie jest ci łatwo.
Pokiwałam głową. Zawsze był wrażliwy na emocje innych, bardzo empatyczny. Rozumiał innych lepiej od nich samych.- Zawrzyjmy umowę. - Zaproponował. - Ja nigdy nie poddam się w poszukiwniu wspomnień a ty nigdy nie poddasz się wózkowi. Możemy się nawzajem wspierać.
I pomocny. Za wszelką cenę, pomagał innym.
- Zawsze to robiliśmy. - Powiedziałam i spojrzałam w jego oczy. Nic się nie zmieniły, brakowało im tylko złośliwego błysku, który był w nich prawie zawsze... Były za to pełnie... pasji. Zawzięcia.
- Jak się poznaliśmy? - Zapytał, a ja znowu spuściłam wzrok.
- Na koncercie szkolnego zespołu, cztery lata temu. - Powiedziałam powoli. - Myślałam, że jesteś gitarzystą i podeszłam, mając nadzieję, że załatwisz mi dostęp po wokalisty, który mi się podobał.. Ty się ucieszyłeś bo ja słynęłam ze skrytości i z rzadko z kimś rozmawiałam. A od dawna chciałeś zagadać... Rok później zaczęliśmy się spotykać.
- Długo. - Westchnął w odpowiedzi. Znowu kiwnęłam głową.
- Bo długo się przyjaźniliśmy. Byłeś taki... - Poczułam, że coś we mnie pękło.
Ukryłam twarz w dłoniach i zaczęłam ciękżo oddychać.
- Co jest? - Usłyszałam kobiecy, nieznany mi głos.
- Ciężkie chwile. - Odpowiedział jej głos Cody'ego
.
Uniosłam głowę, w drzwiach stała pielęgniarka i patrzyła na mnie ze współczuciem.
- Muszę do łazienki. - Wychrypiałam i zniknęłam za drzwiami.
Tak jak można było przypuszczać nie była ona przystosowana do wózkowiczów, ale i tak nie przyszłam tam załatwić potrzeb tylko pomyśleć, uspokoić się.
- A co jeśli nie dam rady? - Usłyszałam przez drzwi Cody'ego.
- Dasz. Oboje dacie. - Odpowiedział głos jego matki. Skąd ona się tam wzięła? - A kiedyś będziecie opowiadać o tym wnukom.
Wymruczał coś cicho w odpowiedzi, nie dosłyszałam nic konkretnego.
- Ona jest niesamowita. - Odparła jego matka. - Jest silna i nie podda się. Jest sportowcem i nie pogodzi się z porażką. Zobaczysz.
To prawda. O tym sporcie. Jestem łyżwiarką. Planowałam wiązać z tym przyszłość a w tą zimę jechać na Mistrzostwa Świata. Sportowcy mają to do siebie, że walczą do samego końca, więc dlaczego nie miałabym być inna?
"Bo już więc nie pojedziesz na łyżwach." Odpowiedział głos w mojej głowie.
- Ale nie mogę przegrać życia. - Szepnęłam do siebie. - Ani swojego, ani jego.
____________________________________
CZYTASZ
Bańka mydlana √
Teen FictionAlice ma wszystko. Jest dobrze rokującą łyżwiarką figurową, oddaną swojej pasji całym sercem. No, prawie całym, bo jest jeszcze Cody, jej chłopak. Wszystko się zmienia, gdy po wypadku samochodowym traci władzę nad nogami i swoim życiem...