Gonitwa po szczęście. Wielki wyścig ludzkości, który wygrywają tylko niektórzy. Czy ja go przegrałam? Myślałam, że tak. Uważałam, że zostałam nieprzepisowo wykluczona z gry i zepchnięta do boksu dla przegranych.
Teraz myślę inaczej. Siedzę na trybunach na całorocznym lodowisku gdzie zawsze trenowałam z przyjaciółmi, moją ekipą i oglądam trening moich współzawodniczek. Byłych współzawodniczek...
W pewnym momencie mnie zauważają. Zaczynają klaskać, machać, wiwatować z wielkimi uśmiechami.
Odmachuję im z ciepłym grymasem na twarzy i podjeżdżam wózkiem bliżej bandy oddzielającej trybuny od tafli lodu.
- Nareszcie! - Jako pierwsza zjawia się przy mnie Olivia. Podjeżdża na swoich ulubionych, zielonych łyżwach z charakterystycznym, szerokim uśmiechem.
- Przyszłam zobaczyć jak sobie beze mnie radzicie. - Odparłam zadziornie.
- Wyśmienicie. - Wtrąciła Ann podjeżdżając z resztą ekipy do barierek.
- Tylko zrobiło się cicho. - Dodał Adrian.
- Co tu się dzieje?! - Usłyszałam głos trenerki. - Co wam kazało przerwać rozgrzewkę?
Rozstąpili się, odsłaniając mnie tak, żeby zobaczyła. Uśmiechnęła się szeroko.
- Miło cię widzieć, Alice. - Powiedziała.
- Panią również. - Odparłam szczerze. Pani Viv była przesympatyczną kobietą, około czterdziestu pięciu lat, z siwiejącymi skroniami i małymi, niebieskimi oczami przeszywającymi mnie zawsze na wylot.
- Masz czas zostać? - Zapytała. - Muszę planowo poprowadzić trening.
- Tak właściwie to przyszłam na niego popatrzeć. - Odparłam z uśmiechem.W czasie gdy grupa wykonywała ćwiczenia ja rozmawiałam z panią Viv.
- Cieszę się, że wyszłaś z dołka. - Powiedziała poważnie.
- Ja też. - Zaśmiałam się. - Chociaż jeszcze nie jest doskonale.
- Nigdy nie jest. - Uśmiechnęła się ciepło. - Przyszłaś w jakimś konkretnym celu? - Zapytała. Kiwnęłam głową.
- Przyszłam po wsparcie psychiczne. - Zaczęłam. - I odzyskać moje życie społeczne.
- Trzymam kciuki. - Uśmiechnęła się ciepło, ale spoważniała. - Jest coś jeszcze prawda? - Zapytała.
Zawahałam się, ale przełknęłam ślinę i odparłam:
- Chciałam się zapytać co u Cody'ego.
- A czemu nie zapytasz jego? - Uniosła w zdziwieniu brwi.
Była jego ciocią i liczyłam na to, że przekaże mi informacje o jego stanie.
- Ostatnio nie chciał mnie widzieć. - Powiedziałam cicho, patrząc na swoje dłonie.
- Skarbie - Usłyszałam i poczułam jej rękę na ramieniu. - On jest facetem. Ma inny sposób myślenia. Pogadaj z nim. Nawet jeśli miałabyś go do tego zmusić.
Podniosłam na nią wzrok, ale ona już krzyczała coś do łyżwiarzy.- Wrócisz do nas do szkoły? - Pytała Olivia gdy wracałyśmy z lodowiska.
- Nie wiem, prawdopodobnie nie. - Odparłam.
- Dlaczego? - Spytała zawiedzionym głosem.
- Bo jest daleko, trzeba jeździć autobusem a ja nie mam zamiaru się tak męczyć. - Westchnęłam. - A do tego sama szkoła nie jest przystosowana do wózkowiczów.
- Szkoda. - Wtrącił Adrian. - Z tobą zawsze coś się działo.
- Dzięki. - Zaśmiałam się. - Mi też będzie was brakowało.
- A masz kontakt z Kelly? - Zapytała Olivia.
- Chyba się na mnie obraziła. - Wyznałam. - Nie byłam dla niej zbyt miła.
- Musisz z nią pogadać. - Powiedział Adrian poważnie."Znowu ktoś każe mi z kimś rozmawiać." Pomyślałam.
- Pewnie. - Powiedziałam na głos.
- To powodzenia! - Powiedziała Olivia bo doszliśmy pod moją klatkę.
Pożegnaliśmy się i popatrzyłam za nimi jak odchodzą trzymając się za ręce. Pamiętam jak kiedyś byliśmy z Codym i z nimi na podwójnej randce...
Westchnęłam i skręciłam w stronę ulicy Jeffersona.
Chwilę potem byłam już pod właściwymi drzwiami.
Zadzwoniłam.
Otworzyła mi jego mama. Na mój widok najpierw spoważniała a potem uśmiechnęła się szeroko. I szczerze.
- Wejdź... - Powiedziała po czym zrobiła przestraszoną minę. - Przepraszam. Nie pomyślałam!
Dopiero potem zrozumiałam o co chodzi.- Nie szkodzi. - Powiedziałam szybko. - Wejdź nawet bardziej pasuje. Bo wjedź brzmi, jak dla mnie, strasznie.
- Dobrze. - Uśmiechnęła się z ulgą. - Cody jest w swoim pokoju.
Podziękowałam i ruszyłam w dobrze znanym mi kierunku. Zapukałam i otworzył mi, oczywiście, mó były chłopak. Ze zdziwioną miną.
- Al? Co ty tu robisz?
- Przyszłam pogadać. - Odparłam poważnie. - Mogę?
Nie odpowiedział tylko przepuścił mnie w drzwiach.
- Więc o czym chcesz pogadać? - Westchnął siadając na krześle obok biurka.
- O tym, że mnie okłamałeś. - Powiedziałam. Nie miałam pewności co robię. Zaufałam temu, że znam go jak nikogo innego. Miałam nadzieję, że się nie pomylę.- W czym cię okłamałem? - Zapytał sztywno.
- W tym, że nic do mnie nie czujesz. - Powiedziałam i ciągnęłam powoli - Myślę, że po prostu chcesz grać bohatera. Nie chcesz mnie do siebie dopuścić bo uważasz, że jesteś źródłem nieszczęść. Prawda?
Potem zdecydowałam się na niego spojrzeć...
____________________________________
CZYTASZ
Bańka mydlana √
Teen FictionAlice ma wszystko. Jest dobrze rokującą łyżwiarką figurową, oddaną swojej pasji całym sercem. No, prawie całym, bo jest jeszcze Cody, jej chłopak. Wszystko się zmienia, gdy po wypadku samochodowym traci władzę nad nogami i swoim życiem...