Rozdział 5.

23 6 0
                                    

- Przyznaj, to najlepsze spaghetti, jakie w życiu jadłaś – powiedział Ashton, uśmiechając się złośliwie.

Takie było. Skończyłam przeżuwać, przełknęłam i wytarłam usta.

- Jadłam lepsze – powiedziałam i wzruszyłam ramionami.

Calum, Michael, Luke i Ashton sapnęli równocześnie.

- Co? – zapytał Ashton, a jego twarz posmutniała.

- Jadłam lepsze – powtórzyłam. – Przykro mi.

Zmrużył oczy. – Valerie Hart, proszę, powiedz mi, że kłamiesz.

Zaśmiałam się. – Oczywiście, że kłamię. Jest naprawdę bardzo, bardzo dobre, Ashton.

Odetchnął z ulgą i uśmiechnął się. – Zaniepokoiłaś mnie przez chwilę.

- Nie powinieneś wątpić w swoje umiejętności kulinarne – skomentował Michael.

- W każdym razie, będziemy się zbierać – dodał Calum.

Luke przytaknął. – Tak, całe to wasze flirtowanie, przyprawia mnie o mdłości. To albo zjadłem za dużo. Prawdopodobnie oba.

- Nie flirtujemy! – powiedziałam, mój głos podniósł się. – My tylko... rozmawiamy.

- W ten sposób rozmawiamy – potwierdził Ashton.

Michael zaśmiał się. – W porządku, ale z tego, co słyszałem, rozmawianie w ten sposób prowadzi do pieprzenia, więc myślę, że najlepiej, jeśli już pójdziemy. Dzięki za jedzenie. – Wyszli bez słowa. Ashton i ja staliśmy w ciszy, dopóki nie usłyszeliśmy trzasku drzwi.

Popatrzyliśmy na siebie, cisza stawała się niemal dusząca.

- Więc, gry video? – zasugerował.

Jęknęłam. – Nie. Jestem w tym beznadziejna.

- Ale powiedziałaś, że masz zamiar się nauczyć! – lamentował.

- Poddaje się – powiedziałam i wzruszyłam ramionami. Mój telefon zadzwonił, spojrzałam na niego. – Moja mama. Moment. – Przyłożyłam go do ucha. – Halo?

- Gdzie jesteś?! – krzyknęła przez telefon. Oddaliłam go trochę od ucha i wzdrygnęłam się.

- Jestem w domu przyjaciela – powiedziałam cicho.

- Mam imię, Valerie Hart – powiedział Ashton.

Przewróciłam oczami.

- Czy to głos chłopaka? – zapytała mama.

Spiorunowałam go wzrokiem. – Tak mamo. Jestem w domu Ashtona.

- Oh. Lubisz go?

- Mamo, nie rozmawiajmy o tym teraz.

Zaśmiała się. – Okej, okej. Bądź w domu przed 10.

- Okej – powiedziałam. – Kocham cię.

- Też cię kocham. Do zobaczenia za niedługo.

- Pa. – Rozłączyłam się i położyłam go na szafce.

- Telefon z klapką? – zapytał.

- Tak – odpowiedziałam. – Nie ma w tym nic złego.

- Nie, nie ma. Pomyślałem, że wolałabyś mieć fajniejszy telefon. Nie wiem.

- No cóż, uwielbiam antyki – powiedziałam bez emocji.

- Cholera, okej. Zmieńmy temat. Chcesz nauczyć się jak grać czy nie?

Spojrzałam na zegar na tyle telefonu. – Właściwie to moja mama powiedziała, że muszę wracać do domu.

- Jest zaledwie siódma – jęknął.

Wzruszyłam ramionami. – Przepraszam. Muszę wziąć plecak – powiedziałam, wstając. – Tylko najpierw umyję mój talerz. – Podeszłam do zlewu, ale Ashton wyciągnął go z mojej ręki.

- Patty może się tym zająć – powiedział delikatnie.

- Okej – zgodziłam się i uśmiechnęłam niezręcznie. – Pójdę po moje rzeczy. – Odwróciłam się i uderzyłam w kogoś. Zachwiałam się, ale Ashton złapał mnie za ramię.

- Przepraszam panienkę. Chciałam dać rzeczy – powiedziała Patty, trzymając je w górze.

- Nic się nie stało – powiedziałam. - Dziękuję. – Wzięłam od niej plecak i podniosłam telefon z szafki.

- Pa Ashton. Dzięki za zaproszenie. – Rzuciłam się do drzwi i uciekłam z domu. Byłam w połowie ulicy, kiedy usłyszałam krzyk:

- Val! Zaczekaj!

Zatrzymałam się niepewnie i zaczekałam, aż mnie dogoni.

- Jeśli chodzi o to, co powiedziałem o twoim telefonie, przepraszam. Nie miałem tego na myśli.

- To nie to, przyrzekam – powiedziałam. – Po prostu muszę już wracać do domu. Nie chce się spóźnić.

Zmarszczył brwi. – Między nami w porządku, tak?

- Obiecuję – powiedziałam, uśmiechając się. – Muszę iść.

- Chcesz, żebym cię podwiózł? Bardzo się śpieszysz, żeby dostać się do domu...

- Nie, w porządku. Przejdę się.

- Jak daleko mieszkasz?

- Milę albo dwie.

- Nie ma mowy, nie pozwolę ci iść. Chodź. – Złapał mnie za rękę i zaprowadził do samochodu.

Jestem udupiona.

- Gdzie mieszkasz? – zapytał.

- W dół ulicy od szkoły. W tamtych, um, mieszkaniach – przyznałam z zakłopotaniem.

- Fajnie – powiedział nonszalancko. Otworzył dla mnie drzwi, podziękowałam mu, kiedy wsiadałam. Wszedł z drugiej strony i uśmiechnął się do mnie. – Jesteś pewna, że nie jesteś na mnie zła?

- Nie jestem, Ashton – powiedziałam z uśmiechem. Wyjechał z podjazdu i jechaliśmy w ciszy. Kiedy byliśmy na końcu ulicy, pękłam.

- Masz coś przeciwko, jeśli włączę radio? – zapytałam.

- Nie, w porządku – powiedział z małym uśmiechem.

Jest naprawdę przystojny.

Przeszukałam wszystkie stacje, zanim zmarszczyłam brwi. – Nienawidzę tego. Masz jakieś płyty?

- Tak. W tym czymś na drzwiach – powiedział, przechylając głowę w moim kierunku.

Wzięłam wszystkie, które się tam znajdowały. Przejrzałam je i wzięłam jedną.

- Lubisz All Time Low?

- Tak. A ty?

Tak – powiedziałam. – Nie są zbyt hardcorowi ani nic takiego, są idealni. Bardzo ich lubię.

Uśmiechnął się. – Ulubiona piosenka?

- Hmm, właściwie to niemożliwe, żeby zdecydować, więc powiem, że wszystkie – powiedziałam śmiejąc się.

- To świetnie.

- Jaka jest twoja ulubiona?

- Therapy – powiedział. – Jest bardzo relaksująca.

Przytaknęłam. – To świetna piosenka. Skręć tutaj.

Zatrzymał się w pobliżu mojego mieszkania.

- Posłuchaj, wiem, że jesteś na mnie zła o to, co powiedziałem. Przepraszam. Naprawdę nie miałem tego na myśli. Dobrze się między nami układa i nie chce, żebyś myślała, że jestem jakimś chujem, bo nie jestem. Naprawdę bardzo przepraszam.

- Ashton, jest okej – powiedziałam i miałam to na myśli. – Dzięki za podwiezienie. Zobaczymy się jutro?

- Tak, zobaczymy, Valerie Hart.



Life In Technicolor | TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz