Rozdział 7.

14 4 1
                                    

Mój telefon zadzwonił wcześnie rano w sobotę. Odebrałam i ziewnęłam.

- Valerie Hart, wiesz, jaki dzisiaj jest dzień?

- Sobota?

- Tak. Ale jest również coś specjalnego w tej bardzo specjalnej sobocie.

- A co to mogłoby być, Ashtonie Fletcherze Irwinie? – zapytałam, siadając prosto.

- No więc, Wilhelmina – zaczął ze śmiechem. Przewróciłam oczami. – To będzie pewnego rodzaju rocznica.

- Rocznica? – zapytałam. – Jak urodziny?

- Tak, urodziny – odpowiedział – ale nie moje, więc nie miej zawału.

- Czyje to urodziny?

- Jego imię zaczyna się na M.

- Michael?

- Tak i potrzebuje cię do pomocy przy dekoracji. Jestem za to odpowiedzialny, ale niestety nie mam pojęcia jak to robić. Dlatego potrzebuje twojej pomocy.

- I musiałeś obudzić mnie tak wcześnie na imprezę, która jak zakładam, jest wieczorem?

- Hej, nigdy nie jest zbyt wcześnie, żeby usłyszeć twój poranny zrzędliwy głos.

Zaśmiałam się, zakrywając dłonią usta tak, aby moja mama mnie nie usłyszała. – Kiedy mam być gotowa?

- Wieczorem, ale chce spędzić z tobą czas. Tak jakoś teraz.

- Przyjedź za jakieś czterdzieści minut. Muszę wziąć prysznic i się przygotować.

- Będzie z tym problem.

- Jaki problem? – zapytałam.

- Jestem przy twoim mieszkaniu.

- Na parkingu?

- Nie. Stoję przed drzwiami wejściowymi. Właśnie teraz.

- Ashton, moja mama śpi.

- Oh no weź, nie będziemy przecież uprawiać seksu.

Jęknęłam. – Okej. Zaraz tam będę. – Wyszłam z łóżka, związałam włosy w kucyka i przeszłam przez korytarz. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Ashtona, który uśmiechał się do mnie promiennie.

- Dzień dobry, Valerie Hart – powiedział z szerokim uśmiechem. – Wyglądasz zachwycająco jak zawsze.

- Nie wiem, czy to sarkazm, czy szczerość, ale tak czy tak jest za wcześnie, żeby mnie to obchodziło.

Zaśmiał się i wszedł do środka. Zamknęłam za nim drzwi. – Chodź za mną – powiedziałam, idąc przez korytarz. Otworzyłam drzwi do mojej sypialni i wskazałam na łóżko. – Usiądź.

- Dominujemy dzisiaj, czyż nie? – zapytał, unosząc brew.

- Skłamałbyś, jeśli powiedziałbyś, że cię to nie podnieca – powiedziałam ze złośliwym uśmieszkiem.

- Cholera, Valerie. Jest za wcześnie na to – odpowiedział z leniwym uśmiechem.

- Pójdę wziąć prysznic i się przygotować. Musisz tu zaczekać. I jeśli moja mama się obudzi, nie przestrasz jej.

-Nawet o tym nie marze, Valerie Hart.

Przewróciłam oczami i wzięłam mój strój składający się z podkoszulka dżinsów, bielizny (oczywiście) i pary skarpetek. Weszłam do łazienki i zaczęłam się przygotowywać.

Life In Technicolor | TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz