Prolog

100 10 4
                                    

Każda historia ma swój początek. Każda ma też swój koniec.
Oto początek końca...


Leży, już sama nie wie od jak dawna. Nie wie, jakim cudem się tu znalazła, ani kiedy. Nie pamięta swojego życia. Wie tylko, że nie jest to jej ostatnia chwila egzystencji. Nie podda się tak łatwo...
Podniosła się szybko, o wiele za szybko, bo od razu zabolał ją kręgosłup. Jęknęła przeciągle i złapała się za obolały kark. Mroczki przed jej oczami nie ustępywały. Widziała jedynie rozmazane kontury jakiegoś pomieszczenia. W głowie miała jedną myśl: Trupiarnia. Włosy na całym ciele stanęły dęba, a ona sama znacząco się spięła. Nie mogła tak nisko upaść... Chwilę potem, kontury zaczęły się wyostrzać, ukazując jej całą okazałość pokoju, w którym się znajdowała. Pomieszczenie niczym nie przypominało kostnicy, wręcz przeciwnie, było przepełnione blaskiem nadzieji. Zerknęła ku górze i ujrzała niebo. Coś ewidentnie jej nie pasowało. Znajdowała się zapewne w budynku, ale nad sobą miała najprawdziwsze niebo. Zauważyła, że siedzi na łóżku, a bardziej na desce, ponieważ było bardzo niewygodne.
Łóżko szpitalne- pomyślała i przesunęła powoli dłońmi po jego brzegach, chcąc zapoznać się z dziwną gładką fakturą. Nagle jej wzrok wylądował na rękach. Przeraziła się ich widokiem. Całe były pokryte maziowatą substancją, która sięgała do łokci, a miejscami wkradała się na jej odzież. Opuściła wzrok niżej i ujrzała prostą odzież w kolorze beżu, na kształt koszuli nocnej. Opuszczając głowę całkowicie do dołu na jej twarz mimowolnie spadło kilka kosmyków. Białe, lekko falowanie włosy zachwyciły ją. W promieniach rannego słońca odbijały się mnóstwem refleksów. Oczarowana widokiem ujęła jeden z nich pomiędzy palce. Od razu się spłoszyła, bo zostawiła czerwony ślad na ich nieskazitelnej powierzchni. Wyciągnęła ręce do przodu i obejrzała je. Nic się nie zmieniło, nadal były pokryte mazią. Przyciągnęła je do siebie i położyła jedną na brzuchu. Po odłączeniu jej od koszuli pozostał wyraźnie zarysowany ślad. Poruszyła nimi i podstawiła sobie pod nos. Wciągnęła zapach nozdrzami i po chwili odór uderzył jej do głowy. Nieprzyjemna, metaliczna woń ciągnęła się za jej dłońmi, chociaż już dawno odepchnęła je jak najdalej od siebie. Spojrzała jeszcze raz na łóżko. Na brzegach, również pozostawiła makabryczny ślad swoich kończyn. Szybko obejrzała się i uświadomiła się w przekonaniu, że to nie jest jej krew.
Przekręciła się w prawo z zamiarem zejścia z posłania, ale nagle zastygła w jednej pozycji. Na ziemi obok niej leżał jakiś nieznany jej mężczyzna, sądząc po fetorze, trup. Rozejrzała się gorączkowo po pomieszczeniu. Wszystko było w dotychczasowym porządku, a może to ona jedyna go zburzyła. Może swoim przybyciem obróciła w gruz całe tutejsze życie. Wiedziała, że na pewno w gruzach legło życie tego typka pod ścianą, ale nie wiedziała czy ewidentnie była to jej wina.

Biała upadła egeria.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz