Rozdział 6

16 3 1
                                    

Przez całą noc, mimo iż spała, czuła okropny ból rozchodzących się od jątrzącej się rany. Czuła się tak, jakby ktoś przykładał jej do ręki nagrzany do czerwoności metal, tylko po to aby po chwili dołożyć do tego żrący kwas. Głowa pękała jej, ale nie od nadmiaru myśli, wręcz przeciwnie, jedyną było to, że już niedługo o tym wszystkim zapomni. Jej dusza stanie się lekka jak piórko i pofrunie w dal wraz z lekkim wiosennym wietrzykiem. Poleci wraz z delikatnie zaróżowionymi płatkami kwiatów w zapomnienie i przeistoczy się w nicość. W końcu nie będzie się niczym przejmować, ani o nic dbać. W końcu nieudzielone odpowiedzi na dawno zadane pytania, nie będą ją męczyć. W końcu będzie czuć się wolna, w końcu będzie sobą. Jednak, czy warto tracić to, co do tej pory udało jej się dokonać? Czy warto się poddawać? W tej chwili chciała odejść w zapomnienie, ale chciała również móc pamiętać. Piękne widoki ruin, które zastała wśród buszu, zwierzęta beztrosko żyjące w dziczy, jej sprzymierzeńców, którym zaufała, a którzy w zamian oferowali jej pomoc. Przecież to takie ludzkie, pamiętać, a ona chciała poczuć się normalnie. Choć ten jeden raz, pragnęła odczuć, iż jest na właściwym miejscu, o właściwej porze. W jej tymczasowej kryjówce doszukiwała się upragnionego domu, który zachęcałby swoją atmosferą i przyciągałby miłymi wspomnieniami. Jednak jej dom był daleko stąd lub być może, że wcale nie istnieje. Może śni, a może jest wytworem czyjejś wyobraźni...
Powoli otworzyła zasypane powieki, a raczej próbowała, bo nie udało jej się to. Za każdym razem zmęczenie brało górę nad bólem i ponownie zamykała oczy. Wreszcie potarła zdrową ręką twarz i ściągła z włosów jakiegoś zabłąkanego pajączka. Kilka patyków również zaprzyjaźniło się z jej pasmami włosów.
Otworzyła szerzej oczy, po tym co zobaczyła: kilka stóp przed nią stał ogromny pająk, który gapił się na nią paroma zielonymi ślepiami. Odwłok miał pokryty milionem włosków w kolorze czerwonym, które układały się idealnie do tyłu pozornie przeczesane gęstym grzebieniem. Na sześciu nogach również miał włoski, tyle że bardziej sterczące i trochę rzadziej osadzone niż na ciele. W paszczy, Alimeite zauważyła kilka kolców, z których na ziemię przed nią skapywała zapewne trucizna. Przerażona szybko odsunęła się pod ścianę, dalej bacznie obserwując stworzenie. Nagle z okien, dziur w suficie i otworu, gdzie znajdowały się schody, zaczęły wypełzywać malutkie, wierne kopie olbrzyma, który stał przed nią. Otoczyły ją i uniemożliwiły ucieczkę. Zaczęły snuć wokół niej wielki kokon. Cienkie białe nitki powoli przesłaniały jej widok i nawet jej starania, aby to uniemożliwić, były bezsensowne, ponieważ pająków z każdą chwilą przybywało, a każdy z nich chciał mieć udział w nieludzkim akcie "zakokonowania " jej żywcem. Miała zostać pokarmem dla rosłego okazu wszystkich pajęczatych. Chwilę później widziała już tylko ciemność i słyszała swój szybki oddech i przyśpieszone bicie serca.
- Już się z tego nie wydostane- pomyślała- Czyli jednak zapomnienie...
Nagle na kilka centymetrów przed nią wbił się kolec jadowy, a dziewczyna gwałtownie zamknęła oczy.

Biała upadła egeria.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz