Rozdział 8

6 1 2
                                    

Niecałe trzy dni później Alimeite czuła się wiele lepiej. Ręka zaczęła się goić bez większych problemów, chociaż był jeden lub dwa. Pierwszym była nieprzyjemna wysypka trochę powyżej łokcia. Czerwone bąble tu i ówdzie nie ułatwiały sprawy tym bardziej, że po nieumyślnym przebiciu jednego z nich, ciekła z niego nieprzyjemne pachnąca ropa. Zapewne nabawiła się infekcji lecz lepiej w małej ranie, niż na całej ręce. Długi czas dziewczyna poświęciła na to, żeby znaleźć przyczynę tak szybko znienawidzonej wysypki. Niestety nie szukała tego, co powinna, a ponieważ szukała roślin z ostrymi kolcami, złośliwych mrówek lub uciążliwych komarów, nic nie znalazła.
Drugim równie denerwującym problemem była opuchlizna, przez co z używała o wiele więcej bandaża na owinięcie ręki, niż myślała, że powinna. Rana nadal się wystarczająco mocno nie zasklepiła, dlatego przy większym obciążeniu ręka ją bolała i leciała z niej ciurkiem malutka stróżka lepkiej krwi, przez co ubrudziła nową bluzkę. Jednak było lepiej.
W nocy robiło się coraz to zimniej. Pewnie zbliżała się zima, dlatego znowu nie oszczędzając ręki pracowała cały dzień nad tym, aby zasłonić okna i wejście na schody niezgrabną plecionką ze starych i wysuszonych traw poprzetykanych gałęźmi dla podpory i liśćmi dla lepszej izolacji. Kolejny dzień pracowała nad czymś w rodzaju koca. Zrobiła igłę ze znalezionego patyka z dziurką, który naostrzyła z jednej strony i nitkę z kilku dłuższych traw splecionych w warkoczyk. Warkoczyk wydawał się lepszym pomysłem niż luźno ułożone pasma złotej trawy. Znalazła też liście bananowca, choć trudno jej było przezwyciężyć strach przed buszem. Długo musiała się przekonywać, że biały wilk nie czeka na nią tuż za rogiem i nie patrzy na nią, śledząc bezwzględnymi oczyma. Wchodząc do dżungli nerwowo rozglądała się w poszukiwaniu zagrożenia, nie skupiając się na poszukiwaniu przydatnych przedmiotów, dlatego znalezienie potrzebnych jej liści trwało kilka godzin. Przeszła też spory kawałek, bo dopiero za znanym już strumykiem, znalazła drzewa owocujące w banany. Przy okazji zebrała spore zapasy i przyciągnęła na zebranych liściach, przez co znajdujące się na dole, już do niczego się nie nadawały.
Spotkany mężczyzna przez tych kilka dni nie pojawił się ponownie. Alimeite czuła trochę ulgi, że pewnie po tym jak zaatakowała faceta, nikt nie będzie chciał przyjść do wieży. Nie była do końca tego pewna, ale miała taką nadzieję. Niestety zniknęło urządzenie, które odebrała nieznajomemu. Szczęście w nieszczęściu, że jeszcze nie odkryli kwiatu, prezentu od ptaka. Postanowiła, że niedługo będzie musiała przezwyciężyć strach i wejść do dżungli, udając się w stronę zamku. Miała wielką nadzieję, że nie spotka po drodze wilka oraz, że inni ludzie, których spotka jej pomogą.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 20, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Biała upadła egeria.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz