Rozdział 7

18 3 1
                                    

-Anna!?- wykrzyczała July.

A moje serce przestało bić. Stałam w bezruchu, nie mogąc złapać oddechu. Nikomu nie życzę czuć tego co ja teraz, czyli właściwie nie czuć nic.

- O nią się nie martwcie kochani! Ta idiotka nawet nie wie na jakim świecie się aktualnie znajduje!

Thorze* kochany, dziękuje! July zaśmiała się jeszcze szyderczo w oddali. Ja natomiast nie miałam zamiaru się ruszać, jeszcze mogłaby mnie zauważyć i po raz drugi dostałabym zawału. Weszła wraz z przyjaciółmi do domu, a ja uciekłam w krzaki, jakkolwiek to brzmi. Czuje, że ostatnie dni dzieją się szybko, zbyt szybko. Przemknęłam kilka metrów i doszłam do bramy. Przeskoczyłam przez nią i zaczęłam biec. Wiedziałam, że nikt mnie nie goni, ale przezorny jest ubezbieczony. Kilka minut później znalazłam się w bezpiecznym domu. Kevin jak na złość zaczął miałczeć.Mówiłam już, że wie kiedy się denerwuje.

Zamknęłam drzwi wejściowe i pobiegłam do pokoju po rzeczy. Moja walizka nie była do końca rozpakowana, więc pozbieranie reszty ciuchów zajęło mi sekundy, no prawie. Zeszłam na dół i w ekspresowym tempie zabrałam porcelane i kota, któremu kazałam siedzieć na walizkach. Tak, zna takie sztuczki! Zabrałm kluczyki z szafki i wyszłam na dwór. Bagaże spakowałam z tyłu, a kota posadziłam na przednim siedzeniu. Chciałam stąd uciec jak najprędzej, aby nie zdążyli zauważyć, że im uciekłam.

Wyjechałam na drogę. Już kilometr...dwa od tego okropnego miejsca. Uspokoiłam się trochę. Za oknem świeci słońce oraz jest ciepło, biorąc pod uwagę fakt, że jesteśmy w Slogen*.

Postanowiłam, że wrócę do mojego dawnego mieszkania. Mała kawalerka w centrum miasta. Jakieś siedemdziesiąt kilometrów stąd. Dobrze, że jeszcze nie dałam ogłoszenia, aby go sprzedać. Teraz nie miałabym do czego wracać. Za oknem powoli zmieniał się krajobraz, z górskiego na nizinny. W radiu leciała piosenka Graveyard Whistling zespołu Nothing But Thieves. Zaczęłam ją sobie nucić.

Teraz doszło do mnie, że zostałam uprowadzona. Ludzie! Ktoś zamknął mnie w piwnicy wcześniej uderzając mnke czymś. Widocznie wtedy o tym nie myślałam , bo byłam zbyt zestresowana, ale hej... To i tak dziwne i STRASZNE. Pragnę dodać, że moja głowa boli niemiłosiernie. Wyciągnęłam tabletki przeciwbólowe i zjechałam na stację benzynową. Po zatankowaniu ruszyłam w dalszą drogę. Została jeszcze godzina jazdy.

Kiedy znalazłam się w mieście była chyba 18. Nie mogłam sprawdzić godziny, bo telefon był rozładowany od dwóch dni. Rozglądam się dookoła i patrzę na tych wszystkich ludzi. Jedni szczęśliwi, drudzy zamyśleni. Każdy z nas ma własną historię. Lepsze i gorsze dni. A co mam ja? Kota którego kocham. Nie chce nawet myśleć co będzie gdy zabraknie jedynej bliskiej mi osoby... Nie mam nikogo innego.

Wjechałam na parking. Wyjęłam rzeczy z bagażnika. Kevin wiedział gdzie jesteśmy, bo zna te miejsce doskonale. W końcu to jego prawdziwy dom. Nie musiłam go nawet pilnować, ponieważ od razu udał się pod drzwi mieszkania.

*Thor- jeden z głównych bogów nordyckich. Władał burzą i piorunami.
*Slogen- góry w Norwegii
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Dzisiaj krótko i nie do końca tak jakbym chciała, ale trzeba iść dalej. Otatnio wszystko dzieje się za szybko, wiem. Dlatego teraz, zwolnię tempo.

Dziękuje hodorful , która zainspirowała mnie do napisania rozdziału, poprzez opublikowanie recenzji o moim opowiadaniu.

Obiecuję poprawę!

I jak dobrze pójdzie, wiatry będą korzystne , temperatura stała itp. To kolejny rozdział MOŻE będzie przed świętami.

W życiu różnie bywa, więc już teraz życzę wam

WESOŁYCH ŚWIĄT! ♡

Nie ufaj nikomu.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz