Rozdział 4

36 5 4
                                        

Albo to ja mam paranoje, albo widziałam jak któś wychodził z mojej posiadłości. Chwila, coś mi tu nie gra. Jeszcze nikogo nie odzwiedzałam, ponieważ przyjechałam wczoraj. Nikt oprócz Luizy nie wie, że tu mieszkam. Czułam jak moje serce zaczyna bić coraz szybciej. Oddech przyspiesza. Kot zaczął miałczeć, zawsze wie kiedy się denerwuje.

Co mógł tu robić ten człowiek, skoro myślał, że nikogo tutaj nie ma?

Stałam w bezruchu jeszcze przez 15 minut.

W przypływie opóźnionego odruchu, wybiegłam na dwór. Rozejrzałam się dookoła. Wszystko wyglądało normalnie, cicho i spokojnie. Podbiegłam kawałek do bramy. Była zamknięta. Mogło to oznaczać, że tajemniczy gość nie chciał aby ktoś wiedział o jego obecności w tym miejscu. Na moim ciele pojawił się dreszcz. Dresz spowodowany strachem i zimnem, ponieważ była ubrana w cienką bluzkę na długi rękaw, czarne jeansy i bordowe trampki.

Postanowiłam dowiedzieć się o chodzi.

Pobiegłam szybko do domu. Eh.. zapomniałam, że muszę zapalić w piecu, ponieważ w domu zrobiło się jakoś chłodniej. Pamiętam jak pięć lat temu uczyła mnie tego babcia. Na początku ,niestety, wychodziło mi to mozolnie...

Kiedy w tym dużym domu, zrobiło się bradzo ciepło i przyjemnie, postanowiłam dobrze się rozejrzeć po pokojach.
Zaczęłam od salonu. Był największym z wszystkich pokoi. Urządzony przytulnie. Kominiek, sofa, dwa fotele, stolik na środku i duże okna. Kilka ozdób na półkach. Haftowane poduszki. Ściany w kolorze beżowym a podłoga w ciemnym odcieniu brązu.

Następnie przeszłam do pokoju babci. Jako, że Natalia oddała mi sypialnię, w której aktualnie śpię, sama wybrała inny pokój. Było nim pomieszczenie w najbradziej oddalonym miejscu na pierwszym piętrze, konkretniej, na końcu korytarza.

Złapałam klamkę, i... Drzwi są zamknięte!? Jak to możliwe? Rozejrzałam się wokół mnie z naiwną nadzieją że klucz leży gdzieś obok. Oczywiście go nie znalazłam.

Cała ta sytuacja wydawał się dziwna. Zakończyłam swoje zwiady na dziś. Dochodziła 15. Wpadłam na pomysł, aby pójść do Cioci Lucy. W rzeczywistości, nie była ona moją ciocią, ale kazała tak na siebie mówić. Jako mał dziewczynka często chodziłam do niej na obiady. Mieszkała niedaleko stąd.

Ubrałam tylko ciepła bluzę i ruszyłam do wyjścia.

Nie ufaj nikomu.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz