To już dziś. Wigilia. Dzień, na który czekałem cały rok. Wiem, że święta trwają zaledwie trzy dni i zanim się obejrzę, będzie już po nich. Lecz chcę się nimi nacieszyć. Mam wrażenie, że będą one inne od wszystkich tych, które do tej pory obchodziłem. Może dlatego, że jutro - czyli dwudziestego piątego grudnia - zamierzam przestać ukrywać swój związek z Viv przed mamą i tatą. Amy z nieznanych mi przyczyn, o wszystkim wie. Dziwi mnie to, nawet bardzo. W końcu nie zna Maye, a nigdy nie widziała mnie i jej razem. Nawet nie sądziłem, że będzie się interesować czymś, co się dzieje w życiu jej nudnego braciszka. Chyba się myliłem.
Schodzę schodami na dół, aby zobaczyć jak się mają przygotowania do wigilii. Mama lata po kuchni jak opętana. Musi wszystko dokończyć, a ja dzisiaj nie zamierzam jej pomagać. Kilka lat temu próbowałem, lecz więcej zepsułem aniżeli pomogłem. Od tamtej pory dwudziestego czwartego grudnia kuchnia należy do mojej rodzicielki. No i ewentualnie cioci oraz babci, które w tym roku zamierzają nas odwiedzić.
Od wczoraj nie rozmawiałem z mamą. Nie miałem na to ochoty. Zaraz po tym, jak wróciłem ze spaceru udałem się do swojego pokoju i w ciszy spędziłem cały wieczór. Kilka razy ktoś mi chciał to przerwać, lecz zbywałem tą osobę. Potrzebowałem chwili dla siebie i swoich myśli. Wszystko sobie poukładałem i pojąłem decyzję, że przedstawię Vivian swoim rodzicom lub, że chociaż im powiem kim jest moja dziewczyną. Ale o tym już wspominałem.
- Niall, pójdziesz do sklepu kupić jakieś napoje? - Zapytał tata, kiedy wszedłem do salonu.
Szybko mu się przypomniało, że nie kupił picia na wigilię. Zaledwie pięć godzin przed nią. Zgodziłem się i już po chwili ubierałem się, aby wyjść. Nie zamierzam urządzać sobie spacerów, więc postanowiłem pojechać samochodem. Tak będzie o wiele szybciej.
Do: Vivian x.
Od: Ja.
Jadę do sklepu, potrzebujesz coś może? x
Wysłałem wiadomość i czekałem na odpowiedź. W głębi miałem nadzieję, że dziewczyna zaoferuję się, aby pojechać ze mną, bo mamy okazję do spędzenia godziny razem. Lecz nie wiem czy nie jest zajęta. W końcu jej mama nie będzie gotowała na wigilię. Rok temu wszystko spadło na brunetkę, ale podobno państwo Maye zatrudnili gosposie. Nie wiem po co im ona. W końcu Alice - mama Vivian - mogła by zająć się wszystkim sama. W końcu pracuje bardzo mało, bo tylko dwie godziny dziennie. Nie wiem gdzie bo brązowooka mi tego nie zdradziła.
Do: Ja.
Od: Vivian x.
Poczekaj na mnie. Pojadę z Tobą. Mama mi kazała kupić opłatek. Szybko jej się przypomniało...
Westchnąłem. Jak można przypomnieć sobie, że się nie kupiło opłatka w wigilię? Chociaż z drugiej strony cieszyłem się, bo będę mógł spędzić tą chwilę z Viv.
Odpaliłem samochód, kiedy zauważyłem dziewczynę wychodzącą z domu. Po chwili siedziała już na siedzeniu obok mnie z naburmuszoną miną. Nawet się nie przywitała. Nie lubiła jeździć do sklepu, ale to chyba nie był powód jej zirytowania.
- Co się stało? - Zapytałem, gdy zatrzymałem się na światłach.
Odwróciłem głowę w jej kierunku, ale jej oczy wpatrywały się w coś, co znajdywało się na zewnątrz. Coś ją męczyło, czułem to. Chciałem się dowiedzieć co, aby móc jej pomóc. Lecz nie byłem pewny czy ona chciała mojej pomocy.
- Nie ważne - mruknęła, nie odwracając wzroku.
Westchnąłem wciąż patrząc się na dziewczynę.
- Kocham cię, Vivian - powiedziałem, chwytając jej dłoń.
Uśmiechnęła się słabo. Mimo, że nie wiem jak jej pomóc, będę ją wspierał do czasu aż sama mi powie o co chodzi. Mam nadzieję, że to nic złego.
- Ja ciebie też.
☃☃☃
Ale Niall jest uroczy, gdy się śmieje. Nie sądzicie?
Jeden rozdział, to jest pół dnia. x
YOU ARE READING
Let it snow! ☃• horan
FanficRozglądam się na prawo i na lewo. Droga wolna. Biegnę przez ulicę, przeskakuję przez ogrodzenie. Po chwili jestem już przed jej oknem. Pukam w nie, a po chwili widzę dobrze znaną mi osobę. Uśmiecha się do mnie promiennie, po czym łączy nasze usta w...