☃ 9."Niektórzy marzą o pocałunku w deszczu, a ja w śniegu! "☃

386 50 19
                                    

 Naj­częściej wy­pełnia człowieka pus­ta przes­trzeń ut­ka­na z marzeń i prag­nień świątecznej codzienności...   

Uśmiechnąłem się w stronę dziewczyny, z którą zmierzam przez park. Postanowiliśmy iść na spacer. Cały dzisiejszy dzień spędziliśmy u dziewczyny w pokoju. Jej rodziców nie było, bo pojechali gdzieś, a brat dziewczyny wraz z nimi. Co mnie ucieszyło, bo mieliśmy cały dom dla siebie.

Dzisiaj jest dokładnie dwudziesty szósty grudnia-ostatni dzień świąt. To były wyjątkowe dni i z pewnością zapamiętam je do końca swojego życia. W końcu tyle się zmieniło! Wreszcie nie musimy ukrywać związku przed naszymi rodzinami, co wszystko ułatwia. Dobrze, że zebraliśmy się na tą odwagę. Mogliśmy szybciej, ale lepiej późno niż wcale, no nie? Będę o tym opowiadał swoim dzieciom, aby nie bały się podejmować ryzyka, bo czasami warto.

Rodzice Vivian rozmawiali z nią wczoraj. Nawet ją przeprosili za swoje zachowanie i obiecywali poprawę. Świąteczny cud! Ucieszyłem się kiedy ona mi o tym powiedziała. Może nawet jej samoocena wzrośnie. W końcu wreszcie zaczną ją doceniać, tak mi się zdaje, bo skoro przeprosili. Wszystko jest na dobrej drodze.

- Niall, jak myślisz, teraz już będzie normalnie?

Popatrzyłem na brunetką, zatrzymując nas na chwilę. Odwróciłem się całym ciałem w jej stronę, a ona w moją. Uśmiechnąłem się promiennie i skinąłem głową. Ja wiem, że tak będzie. Teraz wszystko będzie lepsze, musiało być. Nawet już mam plany na przyszłość, o których muszę powiedzieć dziewczynie.

 Staliśmy tak przez dłuższą chwilę, po prostu patrząc na siebie. Latarnie oświetlały lekko park. Zrobiło się ciemno, w końcu jest już po siedemnastej. Wszystko dawało nastrój. Drzewka miały na sobie różne lampki, każdego koloru. W tle leciały kolędy, bo akurat jest festiwal świąteczny niedaleko parku. Było cudownie, tak świątecznie. Przydałaby się jeszcze jemioła nad naszymi głowami.

Nachyliłem się nad dziewczyną i lekko cmoknąłem jej usta. Uśmiechnęła się. Mimo, że miałem zamknięte oczy, wiedziałem to. Zarzuciła swoje dłonie na mój kark i przyciągnęła mnie bliżej siebie, pogłębiając pocałunek. Objąłem ją w tali. Stado motyli zaczęło łaskotać mój brzuch. To uczucie jest takie cudowne.

Nie interesowało mnie to czy ktoś nas widzi i zwraca na nas uwagę, co o nas sądzą. Teraz liczyła się tylko ona. Brunetka o czekoladowych oczach, która zawładnęła moim sercem.

- Niech pada śnieg, no! - mruknęła, kiedy nasz twarze się od siebie oddaliły. Zmarszczyłem brwi, na jej słowa. - No co? Niektórzy marzą o pocałunku w deszczu, a ja w śniegu! W czym problem? - Zaśmiała się sama ze swoich słów. 

I jak na zawołanie, biały puch zaczął zlatywać z nieba. Uśmiechnąłem się i po raz kolejny nasze usta połączyły się w tańcu.

Miłość to też ciepło i wrażliwość,
Miłość to kołder­ka z chmurek,
Miłość to skrzydła motyla.

Całe życie uczy­my się miłować dru­giego człowieka...

Cza­sem uczy­my, aby kochał nas tak samo...  

K O N I E C

☃ ☃ 

Wesołych, radosnych i pogodnych świąt, kochane!

KAŻDY KOMENTARZ NAPISZE? 

Nie wiem jak wam, ale mi się ta historia w pewien sposób spodobała i przywiązałam się do Niall'a i Vivian.

Dziękuję za każdy głos, każdy komentarz i każdą chwilę jaką poświęciliście, aby to przeczytać!








Let it snow!  ☃• horanWhere stories live. Discover now