☃6."Komu w drogę temu wojna! " ☃

338 48 1
                                    

Podniosłem się z podłogi i popatrzyłem przez okno. Znów pada śnieg. Całe ulice są w tym białym puchu. Dawno nie było tego tyle. Kolejny dowód na to, że tegoroczne święta są wyjątkowe. 

- Niall? - Usłyszałem cichy szept, który dochodził zza moich pleców. 

Odwróciłem się w stronę dziewczyny i uśmiechnąłem serdecznie. Od wczoraj cały czas jesteśmy razem. Nawet brunetka u mnie nocowała, mówiąc rodzicom, że jest u jakiejś koleżanki. 

Moi rodzice nigdy by się nie zgodzili na nocowanie u kogoś w wigilię, lecz chyba im to nie przeszkadza. W sumie to nawet dobrze dla mnie i jej. Możemy się wreszcie sobą nacieszyć, mimo że więcej milczymy aniżeli coś mówimy. 

- Tak? 

- Będę musiała się pomału zbierać - mruknęła robiąc grymas. 

Zaśmiałem się na jej wyraz twarzy i podszedłem do niej, po czym ucałowałem jej nos. Grymas zmienił się w uśmiech, co mnie uradowało. Położyłem się obok Vivian na łóżku i patrzyłem w sufit. Przyciągnąłem ją do siebie i mocno przytuliłem. I tak leżeliśmy.

Moje myśli wracały do naszego pierwszego spotkania. To było jakieś dwa lata temu, była jesień, pamiętam. Wracałem wtedy ze szkoły cały w skowronkach. Musiał być wrzesień, bo w tamten dzień miałem urodziny. Mniejsza o to. Chciałem jak najszybciej znaleźć się w domu, bo miałem wraz z rodzicami i Amy, pojechać gdzieś. To miała być dla mnie niespodzianka urodzinowa. W szkole nie mogłem się skupić, bo byłem taki podekscytowany. 

Kiedy byłem już przy swoim domu musiałem na kogoś wpaść, dzięki czemu upadłem tyłkiem do kałuży. Jak na nieszczęście padało poprzedniej nocy i mokrych miejsc było mnóstwo, a akurat ja musiałem w niej wylądować.  Lecz nie krzyczałem na osobę przez którą upadłem, a śmiałem się. 

Sam się podniosłem i spojrzałem na człowieka, który był winny temu, że mam mokre cztery litery.

- Uważaj jak chodzisz - powiedziała dziewczyna, mierząc mnie wzrokiem.

Zaśmiałem się na jej słowa. Nawet taka osoba, jak ona nie zniszczy mi tego dnia. Widziałem po niej, że tym jeszcze bardziej zirytowałem ją. Brunetka miała długie włosy, lekko za piersi. Ładne rysy twarzy, malinowe usta i duże brązowe oczy. Muszę przyznać - śliczna była.

- Mam mokry tyłek, a ty jesteś sucha. To ja powinienem być zły, a nie ty - powiedziałem, uśmiechając się. - Plus złość piękności szkodzi!

Prychnęła poprawiając włosy i lekko się uśmiechając, ale to trwało chwilę, bo zaraz znów miała obojętny wraz twarzy. Czyżby chciała udawać niedostępną? Jak tak to jej nie wychodzi.

Kojarzyłem ją. Córka państwa Maye. Nie trawie ich. Nie wiem jak można być takim człowiekiem. Są bezczelni, uważają się za najlepszych. Typowe narcyzy, a ja z dziwnego powodu nie przepadam za takimi ludźmi. 

Wiedziałem, że mają córkę. Nawet ją kilka razy widziałem. Ludzie mówili, że jest zupełnie inna od rodziców. Też tak sądzę. W końcu gdyby była taka jak oni zaczęła by mnie wyzywać od najgorszych i uderzyła by mnie, w najgorszym wypadku. Lecz wydaje się całkiem w porządku, ale pozory mylą. 

- Przepraszam - mruknęła. - Dawno nie spotkałam się z tak pozytywnym chłopakiem - szepnęła, a po tym zamknęła usta ręką.

Chyba nie chciała tego powiedzieć. Zaśmiałem się. Znam to uczucie, kiedy to co myślę nieświadomie powiem. Kilka razy wyszło mi to na dobre, ale więcej było tych złych końców. Czasami muszę ugryźć w język, a to łatwe nie jest.

- A ja z taką śmieszną dziewczyną.

- Nie jestem zabawna.

- Gdybyś nie była nie śmiał bym się - odparłem, przybliżając się do niej. 

- Jesteś dziwny - powiedziała, wykrzywiając twarz. Po raz trzeci zaśmiałem się.

- Taki urok, muszę iść, bo jadę spędzić swoje urodziny z rodziną. Cześć - pożegnałem się, wymijając ją i idąc w stronę domu. Kiedy już wchodziłem na posesję, krzyknęła. 

- Jestem Vivian, wszystkiego najlepszego, Niall! - krzyknęła udając obojętną, zdawało mi się, że chce się uśmiechnąć.

- Dziękuję, Viv! - odkrzyknąłem, śmiejąc się, po czym wszedłem do mieszkania.  

Skąd ona zna moje imię? Aż taki sławny jestem?
Gdy tylko przekroczyłem próg domu, usłyszałem " Wszystkiego najlepszego!". Dzięki czemu mój humor był jeszcze lepszy, o ile to możliwe. 

- Niall, jesteś? 

Głos Maye przywołał mnie do rzeczywistości. Pokręciłem głową i spojrzałem na nią. Nie leżała już obok mnie, a stała koło drzwi. Skinąłem głową, na potwierdzenie jej słów i podniosłem się z łóżka.

- Idziesz już? - Zapytałem, chciałbym aby jeszcze została.

- Muszę. Mama do mnie dzwoniła, że mam natychmiast przyjść. Niall, zdaje mi się, że odkryła to moje nocowanie u ciebie - powiedziała.

- W takim razie idę z tobą! - odparłem podchodząc do niej i splatając nasze palce.

- Kocham cię - powiedziała, a ja się uśmiechnąłem.

- Komu w drogę temu wojna! 

- Chyba jednak wolę kiedy milczysz.

Zaśmiałem się, przytulając dziewczynę do siebie. Jak ja się cieszę, że te dwa lata temu wpadliśmy na siebie. Dla niej mógłbym nawet całe życie siedzieć w tamtej kałuży. 

☃☃☃

Kończą mi się pomysły na to ff, haha :")

Koniec już blisko! Jeszcze z 2/3 rozdziały ;d

Mogę liczyć na wasze komentarze? :")



Let it snow!  ☃• horanWhere stories live. Discover now