Prolog

1.3K 53 6
                                    

Nowy Jork. Mój dom... Miejsce, z którego uparcie uciekam. Wróciłam. Na jak długo? Nie wiem. Przyjechałam na prośbę przyjaciółki. Nie widziałyśmy się przez rok. I Riels koniecznie chciała, żebym przyjechała. Zgodziłam się, bo nie miałam aktualnie żadnego zlecenia. Chociaż tyle mogłam dla niej zrobić. Swoją drogą właśnie do niej jechałam. Umówiłyśmy się w 'Topanga's'. Teraz ona prowadziła tą piekarnię. Nie dziwiło mnie to. Taksówka zatrzymała się przed lokalem. Zapłaciłam i wysiadłam zabierając ze sobą walizkę. Tak miałam tylko jedną. Nie planowałam zostawać na długo. Rozejrzałam się. Nic się nie zmieniło. To nadal było moje miasto. Wszłam do piekarni. Tu również bez zmian. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Maya!- zostałam uwięziona w uścisku przyjaciółki.
-Też miło mi cię widzieć, kochanie.- odwzajemniłam uścisk.
-Kawkę?- zaproponowała'
-Z chęcią.- rozsiadłyśmy się na kanapie.
-Libi!- zawołała do kelnerki.- Przynieś nam dwie kawki. Dzięki. Maya opowiadaj. Co tam u ciebie?
-W sumie dobrze.- stwierdziłam.- Jeżdże tu i tam. Pisze o miejscach, które odwiedzam. Czyli to co zwykle. Mow co u ciebie. Chciałaś, żebym przyjechała jak tylko będę wolna. Coś się stało?
-Nie dokońca.- odparła.- W każdym bądź razie nic złego. Mam do ciebie olbrzymią prośbę. Już siedem lat ja i Farkle jesteśmy małżeństwem. I postanowiliśmy odnowić nasz ślub. Jako, że jesteś dla mnie jak siostra, chciałabym, żebyś znowu była moją świadkową. Co ty na to?
-Riels.- uściskałam ją z szerokim uśmiechem.- Oczywiście, że będę twoją świadkową.
-Mama!- do piekarni jak burza wpadła 5 letnia dziewczynka. Za nią wszedł mój przyjaciel. Mąż Riley. Dziewczynka podbiegła do nas i wskoczyła szatynce na kolana. Była śliczna. Blond włoski po tacie. Słodka twarzyczka po mamie. Pamiętqm dzień jej narodzin. Kochałam ją. Tak samo jak jej rodziców. Ale to przez nią tak żadko odwiedzałam przyjaciół. Widok tej słodkiej istotki przypominał mi czego nie mam i mieć nie będę. Przypominał mi, że tak naprawdę nie mam swojego miejsca na świecie.
-Cześć, kochanie.- podzszedł do nas Farkle i pocałował żonę w policzek.- Witaj, Hart.
-Cześć, Minkus.- obdarzyłam go uśmiechem.- Ja już uciekam. Muszę się zameldować w hotelu. I chciałam zajrzeć do mamy i Shawn'a.
-A kawa?- Riels wyglądała na zawiedzioną.
-Jutro wpadnę.- obiecałam wstając. Pożegnałam się i wyszłam. Nie mogłam znieść widoku ich szczęścia. Bolało mnie to. Ja swoją szansę na szczęście zmarnowałam. Nawet dwie. Ze strachu wolałam uciec. Ale czasu nie cofnę. Życzyłam Minkusą szczęścia. Byli moimi przyjaciółmi. Przypominali mi o tym co straciłam. Ale nie miałam im tego za złe. Przecież to nie ich wina. Złapałam taksówkę. Gdy do niej wsiadałam zaczął padać deszcz. To nie był dobry znak. Dla mnie nigdy nie był dobry...

Hope Is For Suckers (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz