Rozdział 12

356 17 2
                                    

*Oczami Josh'a*
Byłem rozkojarzony. Na jaką kolwiek dziewczynę nie spojrzałem widziałem Mayę. Było tu zbyt dużo blondynek. Co takie dziewczyny widziały w nielegalnych wyścigach? Miałem nadzieję, że Hart jednak Hart posłuchała mojej prośby i tak naprawdę jej tu nie ma. Nie mogłem przestać o tym myśleć. W mieście jest Ortiz i na bank będzie chciała mi przeszkodzić w ujęciu Toretto. A jej nie mogę przymknąć. Porażka. A co do tego, że właśnie ta latynoska tu jest nie miałem wątpliwości. Widziałem jej Challangera. Pozostaje jedynie nadzieja, że nie przyciągnęła ze sobą Mayi. Ja i moje problemy. Przez to zamartwianie się, nie mogłem się skupić na zadaniu. To nie w porządku. Martwiłem się o dziewczynę, u której nie miałem najmniejszych szans. Której kazałem zapomnieć, a po tem zjawiłem się w jej mieszkaniu. Nie jestem normalny. To było pewne.  Dlaczego szef nie przydzielił mi wsparcia? No tak. Sam go nie chciałem. Bo zachciało mi się zgrywać bohatera. Idiota ze mnie. Nic po za tym. Jestem pieprzonym idiotą.
-Uważaj jak łazisz!- to już nie było przewidzenie. To była Maya, we własnej osobie. Nie wiedziałem co mam zrobić.
-Maya...- wypaliłem w końcu.- Co ty tutaj robisz?
-A jak ci się wydaje?- prychnęła. Nie wydawała się zdziwiona moim widokiem. Spodziewała się mnie tutaj.
-Chyba nie będziesz się ścigała?- nadzieja matką głupich. Już miała mi odpowiedzieć, gdy podeszła do nas latynoska. Była to Ortiz. Również nie była zaskoczona moim widokiem. Ale również nie zadowolona.  W cale jej się nie dziwię. Też bym nie był zadowolony na jej miejscu. To chyba oczywiste. I nie ma w tym nic dziwnego. Przecież chcem przymknąć jej męża. Ma prawo pałac do mnie niechęcią. Mimo że się nie znamy.
-Maya, zgodzę się na wszystko.- westchnęła przyjaciółka Hart.- Tylko się teraz nie rozpraszaj. Błagam.
-O to się nie martw.- Maya obdarzyła ją uśmiechem.- Ja sobie bez problemu poradzę. Lepiej, żebyś ty nie była rozkojarzona. Przecież wiesz o co gramy. Nie możemy spaprać.
-Nie musisz mi przypominać.- westchnęła Leticia.- To nie pomaga. Wiesz, że muszę się wyciszyć.
-Grać?- wtrąciłem się.- Czy to jakiś żart? Mam się z wami ścigać?
-Nie wtrącaj się glino.- warknęła na mnie Letty.- Nie wystarczy ci, że chcesz przymknąć mojego męża? Jak myślisz? Czy pozostali ścigańcy będą zadowoleni, że w ich zabawie bierze udział gliniarz?
-Letty proszę uspokuj się.- stanęła w mojej obronie Maya, albo i nie.- Nie przejmuj się nim teraz. Nie on jest teraz ważny.  W te noc najważniejszy jest Dom. Nie zapominaj o tym. Skup się na nim. Chcesz pomóc Dominic'owi?
-Oczywiście.- z zainteresowaniem przysłuchiwałem się ich rozmowie.- Co to za pytanie?
-Więc zrób o co cię proszę.- Maya spojrzała na mnie kontem oka.- Josh się nie liczy. Zapomnij o nim. Skup się na tym co ważne.
-Dobra.- Ortiz była już spokojniejsza.- Idę się dowiedzieć za ile zaczynamy pierwszą rundę. A ty spław tego dupka. Bo na torze noe odbędzie się czysta gra. Ktoś może ucierpieć. I najprawdopodobniej będzie tym kimś nasz agencik.
I odeszła. To jest niesamowite jak one się o siebie nawzajem troszczą. I nie zapominajom o innych członkach grupy. Nie zachowują się jak mafia. Bardziej jak rodzina. Pierwszy raz się z czymś takim spotkałem. I wywarłobto na mnie niesamowite wrażenie. Czegoś takiego poprostu się nie spodziewałem.
-Nie wydamy cię.- westchnęła blondynka.- Ale radzę ci uważać. Ci ludzie to nie idioci. A to nie jest zwykły wyścig. Sam nie wiesz w co się wpakowałeś.
-Dlaczego mnie ostrzegasz?- ten drobny szczegół nieco mnie zaskoczył.
-Nie wiem.- wzruszyła ramionami.- Ale nie wyobrażaj sobie za wiele. Jest to raczej motywowane troską o Letty. Nie chcę, żeby przez ciebie zrobiła coś czego później będzie żałowała.
I odeszła, zostawiając mnie samego...
~~~
I gotowe
Nie było żadnych sugesti, więc zdałam się na siebie
Mam nadzieję, że w miarę wyszło
Nie jestem najlepsza w pisaniu z punktu widzenia chłopaka
Boźka*Sky Hart

Hope Is For Suckers (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz