18.

428 39 4
                                    

                                                    CZYTASZ - DAJ GWIAZDKE, SKOMENUJ

Dwudziesty trzeci grudzień.
Cały dzień coś się działo. Wczesnym rankiem pojawili się u nas moi dziadkowie. Zawsze przyjeżdżali w wigilię wigilii Bożego Narodzenia.. Chwilę porozmawialiśmy przy porannej kawie. U nich jest po staremu. Są szczęśliwym małżeństwem, oboje są na emeryturze i mieszkają w spokojnej dzielnicy w Wiedniu. Ich życie jest takie normalne, nie to co moje. 
Zaprowadziłam dziadków do przygotowanego dla nich pokoju, po czym zeszłam na dół żeby pomóc sprzątać dom. Pracowaliśmy we trójkę (ja, mama, tata) i dosyć szybko się uwinęliśmy. Sporo jeszcze do zrobienia na dzisiaj. 
Po wspólnym śniadaniu mama z babcią zaczęły robić pierogi, ja zajęłam się dekorowaniem ciastek, a tata z dziadkiem gdzieś wyszli, ponieważ mama prosiła ich żeby coś załatwili na mieście. Czas szybko mijał, w domu panowała świetna atmosfera. Później wszystkie wzięłyśmy się za robienie ciast. Babcia upiekła swoje popisowe ciasto marchewkowe, a ja z mamą dwa pierniki z polewą czekoladową. Mniam mniam same pyszności. Na sam koniec zrobiłam sama sernik na zimno. Później mama zaczęła gotować obiad. Ja w tym czasie rozmawiałam z babcią o wszystkim. Jest ona bardzo miłą, uprzejmą, opanowaną sympatyczną osobą. Jest prawdziwym przyjacielem. Można jej wszystko powiedzieć i zawsze dotrzymuje słowa. Uczciwy człowiek..
Tata z dziadkiem przyszli prosto na obiad. Zasiedliśmy wszyscy przy stole w jadalni i "pochłanialiśmy" krupnik. Popołudnie spędziłam poza domem. Potrzebowałam odetchnąć, nie lubię siedzieć cały dzień w domu. Poszłam na spacer do parku. Po drodze zerkałam na choinki, które poubierali inni mieszkańcy Birmingham. Wszystkie prawie jednakowe, moja jest najlepsza. Na mieście też jest bardzo ładnie. Na lampach są porozwieszane świecidła o różnych kształtach. Najładniejsze były gwiazdki i renifery. Po środku centrum stała ogromna choinka. Wokół niej były duże sanie św.Mikołaja, renifer Rudolf i stajenka. Atrakcje dla dzieci.. Podobają mi się, ładnie to wygląda. Do centrum handlowego wolałam nie wchodzić. Dzisiaj jest ostatni dzień, kiedy otwarte są sklepy, więc pewnie jest tam dużo ludzi. Szłam ze spuszczoną głową. Coś mnie przybija.. Czuję ukłucie w sercu. Tak, coś mi leży na sercu.. ktoś.. tak, Bradley. Dopuściłam go umysłu myśl, że jednak mu zależy chociażby na znajomości ze mną. Chyba chce mieć ze mną kontakt. Zawsze myślałam, że takie rzeczy dzieją się tylko w filmach. Wszystko staje się takie realne. Nie ukrywam, tęsknię za nim bardzo i on chyba za mną też. Najbardziej boli to, że widzimy się na co dzień przez okno i nie zamieniamy ze sobą słowa. To przeze mnie. Stałam się taka niedostępna. Brakuje mi przyjaciela. Nie powinnam go odsuwać. Muszę sobie coś z nim wyjaśnić i przede wszystkim nie mogę nic przed nim ukrywać. Wyjęłam telefon i weszłam w wiadomości. Jeszcze nie wysłałam sms-a, muszę chwilę pomyśleć. Spojrzałam przed siebie i niemalże się potknęłam. Moje serce ponownie zostało złamane.
Zobaczyłam Bradley'a z jakąś dziewczyną. Trzymali się za ręce i trwali w czułym pocałunku.
Wszystko nagle się posypało. Do moich oczy zebrały się łzy. Nie panuję teraz nad sobą. Trzęsą mi się ręce. To, co przed sobą ujrzałam zostanie w mojej pamięci do końca życia. Odwróciłam się i uciekłam. Nie mogę tu być. To nie czas na mnie. Jeśli pragnę jego miłości to muszę czekać lub zapomnieć. 

- Holly! - usłyszałam za sobą jego głos. 

Brakowało mi jego głosu. Jego piękna chrypka sprawia, że przewraca mi się żołądek (w dobrym sensie). Jednak teraz to się nie liczyło.. Uciekałam.. chciałam uciec przed rzeczywistością.. przed bólem.

                                         PRZECZYTAŁEŚ - DAJ GWIAZDKE, SKOMENTUJ



Curly Christmas! ||bradley simpson||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz