Rozdział 4

1K 105 26
                                    

Po świętach zaczęłam ćwiczyć posługiwanie się bronią. Po tych kilku dniach postanowiłam już działać aby pozbyć się pewnej ilości osób.

Rano

-Cześć Lili.-Jeff

-O hej Jeff. Co tam?-Lili

-A nic. A ty co robisz z tym dużym nożem.-zapytał Jeff widząc nóż ubrudzony dżemem truskawkowym

-Ja .....a ten nóż to robiłam sobie śniadanie. Kanapki z dżemem i na popitkę mlekiem. Chcesz gryza.

-Pewnie.

Jeff usiadł  bardzo blisko mnie, że aż nawet zbyt blisko. Ja starałam się nie zwracać uwagi na to jak gapi się na mnie jak jem śniadanie. Kątem oka widziałam jak Jack stoi przy wejściu do kuchni i gapi się na mnie i Jeffa który trzymał jedną ręką za udo a drugą odgarniał moje włosy.

-Jeff przestań.

-No weź jesteśmy sami.-powiedział Jeff po czym zbliżył się jeszcze bardziej i chciał mnie pocałować ale ja mądra dziewczyna wiem że już mam chłopaka i odepchnęłam go od siebie

-Jeff palancie przestań. Ja mam chłopaka.

Nagle odezwał się stojący obok drzwi Jack.

-Nie skarbie już nie.-Jack

-Serio? No to jesteś już moja.-odezwał się Jeff który był blisko by mnie pocałować

-Jack....dlaczego mi to robisz? A ty kurna Jeff złaź ze mnie bo cie zaraz strzele w ten pusty łeb.-Jeff od razu odskoczył jak oparzony a Jack stał niczym nie wzruszony nic nie mówiąc

Podeszłam do chłopaka ze łzami w oczach.

-Jack to nie jest tak jak widziałeś.

-A jak? Hmmm?

-No bo to wszystko przez Jeffa bo .....on.....-nie dokończyłam bo Jack mi przerwał

-Skarbie ja wszystko widziałem. Nie musisz mi się tłumaczyć. A i zapomnij  o co powiedziałem teraz. Jesteś moja i tylko moja nikomu ciebie nie oddam.-przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować a Jeff wyglądał jak zbity pies

-To co robimy dziś skarbie?

-Hmm dziś ruszam na łowy. Idziesz ze mną?

-Jeszcze się pytasz. Pewnie to zawsze okazja dla mnie do zdobycia jedzenia.

-To świetnie. Dziś o 21:00 spotykamy się u mnie w pokoju.

-Dobrze kochana.-pocałował mnie ostatni raz i oddalił się Jeffa już nie było biedaczek narobił sobie nadziei no cóż znajdzie sobie inną hehheh

-Jack idziemy teraz na łyżwy z resztą.

-Ok.

Kilka godzin później.

-No to idziemy na lodowisko.-Lili

-Super.-Sally

Na miejscu nie było nikogo bo był późny wieczór więc lodowisko całe dla nas. Byłam ja, E.Jack, Jeff, Jane, Clock, Toby, Sally i Ben.

Musiałam pomagać kilku osobom założyć łyżwy. Parę minut potem wszyscy stali na lodzie prawie wszyscy oprócz Sally i Jeffa. Przypadek chyba nie ale spotkałam moje przyjaciółki Natalię i Anitę.

-Lili!!!-krzyknęły podjeżdżając do mnie

-Cześć. Co u was.-Lili

-A spoko. A u ciebie.-powiedziały równo

-Też dobrze. Właśnie uczę Sally jak jeździć na łyżwach.

Nagle podjechał do nas Jack dając mi buziaka przy koleżankach.

-No hej skarbie.

-Jack...wystraszyłeś mnie.

-Chodź bo Sally czeka.

-Już idę.

Odjechałam z Jackiem w stronę Sally podpierającej się o bandę.

-No to co Sally jedziemy.

-P...pewnie.

Z.P.W    E.Jack
Lili świetnie potrafi jeździć na łyżwach. Bardzo uważała na małą Sally. Po kilku minutach nauczyła Sally. Bardzo mi tym imponowała że ma takie świetne podejście do dzieci. Po chwili gdy Sally oddalała się od Lili wykorzystałem okazję i podjechałem do niej znienacka łapiąc Lili w talii. Dziewczyna się lekko wzdrygnęła.

-Jack co ty robisz?

-Ja nic skarbie. Tylko jeździmy co w tym złego.

-No nic.

30 minut potem

Postanowiłem zrobić coś co planowałem od dawna. Chciałem wyznać jej miłość.

-Lili?

-Tak.

-Bo widzisz ja....-zatrzymaliśmy się na środku lodowiska a ja przyklęknąłem na jednym kolanie

-Jack. Głuptasie co ty robisz wstań.

-Lili bo widzisz ja....ja...-ledwo mogłem to wykrztusić

-No powiedz to Jack.

-Lilianno Truely czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną.-w końcu udało mi się to powiedzieć

-Jack ja...nie wiem co powiedzieć.

-Wystarczy tak.

-Tak Jack. Tak.-zarumieniła się i rzuciła mi na szyję gdy już stałem

Potem spojrzeliśmy sobie w oczy ja miałem zdjętą i pocałowaliśmy się wkoło wszyscy gapili się na nas bili brawa i krzyczeli.

-Uuuuuuuuuuuuuuu........

-Jack to chyba nie jest dobre miejsce.

-Oj nie przejmuj się nimi Lili.

I wtedy podjechał Jeff i nas rozdzielił. Lili była otoczona przez dziewczyny ja przez chłopaków.

-No Jack. Szczęścia miłości.-Ben

-A tylko zrobisz jej krzywdę to cie zabije. A tak ogólnie to szczęścia.-Toby

-No Jack ty draniu ty. Trzymaj aby nam po domu nie biegały małe Eyelessy Juniory.-powiedział z uśmiechem Jeff podając mały pakunek który szybko schowałem do kurtki

Z.P.W  Lili
Nagle podjechał do nas Jeff i oddzielił nas od siebie a Jacka zaciągnął na bok. Koło mnie zebrały się dziewczyny a chłopaki obok Jacka. Widziałam jak mu coś Jeff podaje ale mam podejrzenia. Ale wróćmy do realu.

-Lili będziemy ciotkami.-powiedziały z uśmiechem Jane i Clocky

-No raczej wszystkie.

-No Lili możemy być druhnami na ślubie.-Natalia i Anita

-Chyba tak.

-Szczęścia Lili.-dodała z uśmiechem Sally wtulająca się w moją kurtkę

Po łyżwach udaliśmy się do villy. Po wejściu do środka Jeff ruszył do kuchni po trochę ,,procentów''.

-Za zdrowie przyszłej pary.-Jeff

-Zdrowie.-wszyscy

-Niestety Jeff ale ja I jack dziś idziemy na łowy.

-Rozumiem.-puścił oczko w stronę Jacka

Witajcie. Sorka za nieobecność ale już wróciłam. Pomysł na rozdział dała mi moja siostra @Didolein i zapraszam na jej nowe opowiadanie. Sorka za błędy. I do kolejnego.

Moja prawdziwa historia cz.2 Zemsta Lilianny [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz