ROZDZIAŁ 6

44 4 0
                                    

Karolina zadzwoniła do Marcela wczesnym rankiem aby opowiedzieć mu o swej przygodzie.

Marcel powiedział, że ta opowieść brzmi jak z książki! Zaproponował, żeby uczcili to grabieniem liści. Karolina bez zastanowienia się zgodziła. Tak naprawdę dlatego, że znów pragnęła poczuć ten dość szorstki, krótki włos dywanika. 

Gdy weszli do różowej chaty Marcela, Karolina zapragnęła zjeść banana. Poprosiła Marcela, aby zrobił im ich ulubiony koktajl bananowy z dodatkiem imbiru i szczyptą cebulki. MNIAM!

Karolina specjalnie wypiła szybciej niż Marcel, aby móc położyć się na włosiu. Zasnęła.


Rano obudziła się wypoczęta. Przez okno widziała, jak Marcel sarnimi ruchami grabi liście. Pomyślała, że dołączy do niego. Wzięła tym razem granatowe grabie porośnięte mchem. Pokochała je.

-Witaj Karcia! - przywitał ją gorąco Marcel.

-Cześć... Jak ci się spało? - spytała niezbyt ciekawa odpowiedzi Karolina.

-Dobrze ale na pewno nie lepiej niż tobie na mym chodniczku z Merkury Market. I WSZYSTKO STAŁO SIĘ JASNE. 

-No tak, tak. Słuchaj Marcyś ja już spadam, bo muszę włożyć naczynia do zmywarki!

- Okej, żegnaj Karolino!

Karolina pojechała najwcześniejszym autobusem w stronę Merkury Market. Gdy zdyszana dotarła na miejsce, pokazała pani ze sklepu zdjęcie chodniczka, ponieważ miała ich bardzo dużo. Nawet selfie, które wrzucała na instagrama z hasztagiem #chodniczekmylove. 

                              ZOSTAŁY WYPRZEDANE !!!!!!


Miłość na chodnikuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz