ROZDZIAŁ 3

216 6 2
                                    

  

Obudziłam się z bananem na ustach. I to dosłownie ! Marcel położył kawałek banana na mojej twarzy. Zdałam sobie sprawę, że usnęłam na jego dywanie w przedpokoju, ale nadal nie wiem jak to się stało. 

-Czego kładziesz banana na mojej twarzy ? -zapytałam.

-Nie widzisz, że go obieram ze skórki?

-Nadal nie rozumiem.

-Po prostu wstań i mi pomóż!

Wstałam i poszłam za Marcelem do kuchni. Razem zrobiliśmy koktajl z bananów i popcorn karmelowy, usiedliśmy na kanapie i oglądaliśmy Priti Lityl Lajon. Czterdzieści pięć minut później, zapragnęłam znów położyć się na dywanie Marcela. Mimo tego, iż był szorstki, polubiłam go... Jak to mówią-nie oceniaj książki po okładce! W tym przypadku lepiej by brzmiało : Nie oceniaj dywanu po włosiu. Do rzeczy. Położyłam się na dywanie, a Marcel zniknął w nieznanym mi pokoju. Gdy wrócił, niósł ze sobą jakąś dużą rzecz. Dopiero jak podłączył ją do prądu, zorientowałam się, co to jest. Marcel jeździł mi odkurzaczem po całym ciele. Przyznam, że było to miłe uczucie. Nawet bardzo miłe i do tego... romantyczne. Marcel położył się koło mnie. Razem leżeliśmy tak w milczeniu przez krótki czas. 

- Może przeniesiemy się na chodnik ? - zaproponował.

Nie odpowiedziałam, tylko wstałam i chwyciłam go za nadgarstek. Gdy się podniósł, staliśmy w bezruchu i patrzyliśmy sobie w oczy. Oczywiście nie mogłam wytrzymać i wybuchnęłam śmiechem. Marcelowi nie było do śmiechu. Wkurzył się na mnie i powiedział, że idzie kroić marchew na sałatkę owocową. Wzruszyłam ramionami i poszłam do łazienki po szczotkę do mycia toalety. Swędziały mnie plecy. Nie wiedziałam, co zrobić. Gdy już miałam włożyć ją pod bluzkę, Marcel wszedł do łazienki. Zrozumiałam wtedy, iż się bardzo skompromitowałam. Lecz o dziwo Marcel nie zaczął się ze mnie śmiać. Tylko powiedział:

-Spokojnie, tą szczotką nigdy nie czyściłem kibla. Kupiłem ją specjalnie do drapania się po plecach, ponieważ w sklepie nie było już tych, które były specjalnie do tego przeznaczone... Ale nie radzę. Ja mogę cię podrapać.

- Ok, to miło z twojej strony. - i zaczął drapać mnie swoim pomarańczowym paznokciem po plecach. Gdy wyjął rękę z pod mojej bluzki, zrozumiałam, że zdarł mi pieprzyka. 

  


Miłość na chodnikuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz