Rozdział 7

48 4 1
                                    


Spanikowała. Nie wiedziała co ma w tej chwili zrobić. Przecież obiecała kupić Marcelowi TEN CHODNICZEK. Wtedy łzy zaczęły płynąć jej po policzkach. 

-Co ja mam zrobić?-Wykrzykiwała w stronę nieba.-Dlaczego mnie na to skazałeś, o wielka i potężna Orko z Majorki?!

Kiedy zaczęła skupiać uwagę coraz większej ilości ludzi, która jakimś dziwnym urządzeniem zaczęła "błyskać w jej stronę", postanowiła wrócić do domu Marcela i opowiedzieć mu o wszystkim. Nie mogła już dłużej żyć w kłamstwie. Wiedziała, że Marcel prawdopodobnie zerwie z nią przez to kontakt ale jej życie straciłoby blask gdyby musiała go codziennie okłamywać w sprawie chodnika.

Zrezygnowana wyszła na parking samochodowy i skierowała się w stronę ulicy aby zadzwonić po taksówkę. Wtedy jej uwagę zwróciła burza kasztanowych włosów. Nie mogła odwrócić od niego wzroku. Widocznie nie przykuwał tylko jej uwagi; wszystkie dziewczynki i chłopcy w okolicy mieli  wzrok zapatrzony tylko w jego stronę. 

Panie i Panowie, jakieś 10 stóp przed nią stał jedyny w swoim rodzaju- Heri Pota. 

Przez jej głowę mignęły bardzo niegrzeczne myśli; myślała o tym, jak to by było grabić z nim liście. Wiedziała, że nie może o tym myśleć- przecież w domu czekał na nią zniecierpliwiony Marcel, czekający na swój chodnik. Musiała jak najszybciej do niego wrócić i wyjawić mu swoje grzechy...

Wróciwszy do realnego świata wybiegła na ulicę, wymachując rękoma i wołając "TAXIIIIIII"

Zaraz potem jakiś przestarzały Range Rover staną przed nią i nieznajomy otworzył drzwi. Bez wahania wsiadła na tylne siedzenie i oznajmiła adres domu przyjaciela-grabarza.


Miłość na chodnikuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz