Leżałem na łóżku z twarzą w poduszce. Na całe szczęście już nie ryczałem. Cholera, znienawidziłem siebie za to. Poryczałem się przed Isamu. Kurwa, no większej wpadki chyba zaliczyć nie mogłem! Jestem pierdolonym szczeniakiem. Szymek przez chwilę siedział na skraju łóżka i ciągle coś mówił. Non stop. Ja się nie ruszałem, nie odpowiadałem, nie słuchałem.
- Kurwa, odpowiedz mi wreszcie - krzyknął.
Aż podskoczyłem na dźwięk głośnego huku, kiedy Isamu uderzył w coś. Powoli otworzyłem oczy i przekręciłem się w stronę źródła hałasu. Szymon stał przy ścianie, wpatrzony we mnie. Położyłem się na bok, układając rękę pod głową. Przełknąłem ślinę.
- Mamy gdzieś wódkę? - zapytałem chrapliwy głosem, który brutalnie ścierał moje przesuszone gardło.
Szymek machnął rękoma w jakimś nieokreślonym geście, wzdychając głośno. Wyraźnie było widać, że zaraz ze zdenerwowania wyjdzie z siebie i stanie obok. Puszczając wiązki najróżniejszych przekleństw pod moim kierunkiem, wyszedł z sypialni. Wrócił po paru minutach, które spędziłem na bezmyślnym wgapianiu się w ścianę. Usiadł obok mnie. Z butelki nalał trochę alkoholu do szklanki i mi go podał. Nie nalał mi dużo, zaledwie jedną czwartą naczynia. Wypiłem wszystko od razu. Etanol miło palił mi gardło i przełyk. Szymon pociągnął duży łyk prosto ze szklanej butelki i spojrzał mi w oczy.
Jedynie w tym momencie, ludzie mogą zacząć wyzywać mnie od pierdolonych pedałów, zjebów, ciot i wszystkiego innego. Jestem pijany i w chuj niezadowolony, więc serdecznie mi to zwisa i równie wesoło powiewa. Dlatego jakoś wstałem i najzwyczajniej w świecie przytuliłem się do Isamu. Bijące od niego ciepło, zapach jego perfum, alkoholu i potu, uspokajał mnie.
- Ale z ciebie ciota - Szymek ścisnął mnie jeszcze bardziej.
- Koniec układu? - zapytałem cicho.
Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego to powiedziałem. Wpadło mi do głowy i po prostu podzieliłem się tym na głos. Często tak robiłem. Mówiłem rzeczy, których nie przemyślałem.
- A co ci już w nim nie pasuje?
Milczałem. Sam nie wiedziałem, co jest nie tak. Po prostu pojawiła się jakaś dziwna rzecz, blokada w mojej psychice, która przeszkadza mi się pogodzić z tym, że kiedy ja kupuję papierosy w sklepie, parę metrów dalej Szymon rucha jakąś dziewczynę. Najczęściej je wybierał i sam nie mógł wyjaśnić dlaczego.
- Wszystko gra - odpowiedziałem i zacisnąłem palce na jego koszulce. - Ale już mi się znudził.
- Sam go wymyśliłeś - stwierdził i odsunął się ode mnie. - Jesteś pierdolonym szczeniakiem.
Nic nie odpowiedziałem. Miał kurwa rację, musiałem to przyznać. Odwróciłem wzrok, wpatrując się poduszki. Czułem się zajebiście upokorzony. Jakbym leżał nagi na środku drogi, a ludzie na mnie pluli. Po dzisiejszym dniu, to Isamu znał mnie już na wylot. Drgnąłem, a serce skoczyło mi do gardła, kiedy poczułem, jak Youtuber kładzie rękę na moim ramieniu.
- Jesteś... - zaczął, ale mu przerwałem.
- Zamknij wreszcie mordę - warknąłem. - Wiem kurwa jaki jestem.
Nadal z szybko bijącym sercem, położyłem się na swoje wcześniejsze miejsce. Długo nie musiałem czekać na to, aby Szymon do mnie dołączył. Zajął miejsce obok mnie. Wyraźnie czułem jego gorący oddech na swoim karku. Zacząłem wpatrywać się w ścianę.
- Jutro musisz dojść do siebie - oznajmił poważnie. - W niedzielę zaczyna się Rich Tour.
Pierdolony Rich Tour. Ochota na niego coraz bardziej zmniejszała się z każdą minutą. Nie miałem szczerej ochoty, ale obiecałem matce. Poza tym może być fajnie. Tyle ludzi, co spotkamy. Tyle miejsc, które odwiedzimy, mimo że nie będziemy mieć czasu na ich pełne zwiedzenie. Właściwie... To może być naprawdę znakomicie.
- Wiem - zakomunikowałem bardziej poduszce niż Isamu.
Ziewnąłem i ułożyłem się wygodniej na swoim miejscu. Od tego wszystkiego chciało mi się cholernie spać. Isamu położył rękę na moich plecach i coś powiedział. Już prawie zasnąłem, więc nie zrozumiałem pierwszego słowa, ale kończyło się moim imieniem. Mruknąłem tylko w odpowiedzi i zasnąłem.
Obudził mnie pies Isamu, który wskoczył na łóżko i po mnie łaził. Wyzwałem go i starałem z siebie zrzucić. Udało mi się dopiero po kilku razach. Przetarłem twarz dłońmi i rozejrzałem po pokoju. Isamu, leżący obok mnie, poruszył się, ale najwyraźniej nie obudził. Mimo ataku mdłości i chuj wie jeszcze czego, wstałem. Pierwsze co, to skierowałem się do łazienki, aby doprowadzić swoje ciało do stanu jakiejkolwiek używalności. Kolejnym celem był kuchnia. Nie miałem kurewskiej ochoty, ale coś zjeść musiałem. Trzeba było jakoś uzupełnić to, co alkohol kilka godzin wcześniej wypłukał. Rozejrzałem się, skupiając swój wzrok na każdej rzeczy na jedyne kilka sekund. Koniec końców westchnąłem tylko: "pierdole" i wróciłem do sypialni. Hałas otwieranych drzwi obudził Szymona, który podniósł głowę nad poduszkę i spojrzał na mnie sennie.
- Co się dzieje? - zapytał.
- Nic się nie dzieje - odpowiedziałem.
Isamu położył głowę i przykrył ją kołdrą. Zignorowałem go i zacząłem szukać papierosów po pokoju. Znalazłem je leżące na podłodze pod krzesłem. Cholera, jak można było brutalnie potraktować taki cenny przedmiot! Wyjąłem trzy papierosy, a z kartonu zrobiłem popielniczkę. Usiadłem na kancie łóżka, użyłem zapalniczki, będącej w paczce i zaciągnąłem się mocno, wpatrzony w nieokreślony punkt na ścianie.
CZYTASZ
Układ Idealny <= ISAMU X NITRO
Fanfiction"Jeśli się spóźniam, wiedz, że robię to, co chcę: jebię się z kimś. Wracając do domu, również robię to, co chcę: wracam do ciebie"* Isamu i Nitro mają między sobą dość specyficzny układ. Wszystkim taka zabawa pasuje... do czasu. *cytat Brian'a Kinne...