Siedziałem na oparciu jednej z ławek, stojących przed hotelem. Kiedy już większość negatywnych emocji ze mnie zeszła, przeszukałem swoje kieszenie. Nie miałem przy sobie telefonu. Miałem tylko nadzieję, że znajdował się gdzieś w moim pokoju hotelowym. Nie chciałbym, aby okazało się, że go zgubiłem. W bluzie znalazłem pogniecioną paczkę fajek, a w spodniach zapalniczkę. Zapaliłem papierosa i mocno się nim zaciągnąłem. Brakowało mi nikotyny. Szczególnie po awanturze, bo przecież to jest najlepsze na nerwy. Przeniosłem wzrok na swoje buty. Wychodziło na to, że w nich też spałem. Kompletnie nie pamiętałem tego, jak wyszedłem z klubu i znalazłem się w łóżku, w hotelu, ale stawiałem dużo na to, że któryś z członków Rich Zone mnie zaprowadził. Innego wyjścia w sumie nie widziałem.
Kiedy gasiłem papierosa obok mnie ktoś usiadł. Podniosłem głowę. Pierwsze co zobaczyłem to Izak'a i Samonia, stojących przy bramie. Piotr coś opowiadał, a Łukasz co chwilę zerkał w moją stronę, ale przytakiwał ruchem głowy na słowa Skowyrskiego. W takim wypadku, nie trudno było się domyślić kto zajmował miejsce po mojej lewej stronie. Gimper patrzył na swoje złączone dłonie. Chwilę go obserwowałem, ale szybko spuściłem głowę. Dłuższy czas oboje milczeliśmy.
- No i na co czekasz? - odezwałem się jako pierwszy. - Zjeb mnie.
Skupiłem wzrok na liściach, rosnącego najbliżej mnie drzewa. Cała korona poruszana była dość energicznie przez chłodny i już grudniowy wiatr. Założyłem kaptur, a dłonie schowałem w kieszenie bluzy.
- Wiesz, Sergio - westchnął Tomek, a przez jego chore i ostro zjechane gardło, ledwo go słyszałem. Dodatkowo wyraźnie widać było, że już nawet oddychanie przez usta sprawiało mu dużo bólu. - Nie jechałem po tobie, bo cię nie lubię, wkurwiasz mnie czy cokolwiek innego - spojrzałem na Tomka, który zaczął kaszleć, szczerze zainteresowany jego słowami. - Chciałem cię tylko sprowokować. Pokazać Szymonowi, że źle wybiera - chciałem to skomentować, ale Gimper kontynuował: - Ale on, jak ostatni kretyn był w ciebie tak zapatrzony, że aż było mi go żal. Ciągle twierdził, że niepotrzebnie się wpierdalam i nie wiem jaki jesteś.
- W tym miał rację - wtrąciłem, nie mogąc się powstrzymać.
- Tak samo to on polecił mi ciebie, kiedy myślałem nad członkami grupy - mówił, ignorując moją wcześniejszą wypowiedź. - Twierdził, że jest z ciebie buc, ale do pomocy przyjaciołom jesteś pierwszy.
Spuściłem głowę. W większej części była to prawda. Pomagałem ludziom, których lubiłem i, którzy byli mi bliscy. Jednak, jak przypominałem sobie moje poznanie z Isamu, to czułem wstyd. Byłem wtedy takim samym cwaniakiem, jakim jestem teraz. Wyzwałem go na Youtube'ie najróżniejszymi wyzwiskami, a teraz był on moim przyjacielem. I nawet obyło się bez obicia mi mordy za tamte teksty.
- Jak nas zawoził do Warszawy ze Środy to ciągle narzekał na ten wasz gówniany układ. W chuj mu się on nie podobał. Kiedy zapytałem go, dlaczego w takim razie się na niego zgodził, odpowiadał, że zrobił to dla ciebie. Według niego nadal jesteś dzieciakiem, które nie nadaje się do stałych związków. Nie chciał trzymać cię przy sobie na siłę. Ciągle był przekonany, że któregoś dnia wybierzesz sobie kogoś młodszego.
Czułem, jak znowu zaczynam się irytować. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego takie rzeczy wiedział jebany Gimper, a nie wiedziałem o nich ja. No ja pierdole, dotyczyły one mnie, więc z jakiego kurwa powodu dowiadywałem się o tym dopiero dzisiaj? I to jeszcze od Tomka?!
Nie licząc tego, to poczułem się dziwnie. Tomek nie kłamał i Isamu naprawdę tak myślał? Myślał, że zostawię go dla kogoś młodszego? A czy Szymek był stary? No ja pierdolę, chyba nigdy nie zrozumiem logiki myślenia Kasprzyka.
- To ciekawe, że taki cwel, jak ty mi o tym mówi - powiedziałem, przywołując na twarz maskę obojętności i zupełnego wyjebania.
- Sergio, nadal nie pojmujesz? - chłopak zmierzył mnie spojrzeniem i westchnął głośno, kiedy milczałem. - Ja pierdole, ale ty jesteś tępy.
- No dzięki kurwa, zajebisty z ciebie przyjaciel, który chce mnie zdołować jeszcze bardziej - warknąłem i odwróciłem głowę w przeciwnym kierunku. - Po chuj ty w ogóle tutaj przyszedłeś? Szymon cię przysłał? On ci robi za psa, ty mu za gołębia pocztowego, a reszta to stado baranów. Zajebista Arka Noego jest z Rich Zone.
- Zamknij mordę i daj sobie coś wytłumaczyć - powiedział zirytowany i zaniósł się kaszlem. - Szymon nie chciał cię słuchać, bo jest kurwą, jak sam powiedziałeś. Nie chciał, bo miał kurwa dość twojego zachowania. Jesteś pierdolonym egoistą, który nigdy go nie zapytał o to, co on chce.
Wstałem nagle. Wyjąłem z paczki papierosa, którego od razu zapaliłem. Przychodzi pierdolony paniczyk Gimper i zaczyna pierdolić jakieś wywody, historyjki i mnie pouczać. Miałem cholerną ochotę, żeby zacząć go wyzywać. Mimo wszystko nie zrobiłem tego. Stałem w miejscu i mocno zaciągałem się dymem, prawie się dusząc. Czy tego chciałem, czy też nie, musiałem przyznać mu rację. Nie w całości oczywiście. Jedynie w tym, że to ja rządziłem i to mi się podobało. Lubiłem czuć tą odrobinę władzy, na jaką pozwalał mi Szymek, ale nigdy nawet nie zainteresowałem się jego zachciankami. Byłem przekonany, że wszystko mu się podobało, skoro rzadko kiedy wyraził negatywne zdanie na temat czegokolwiek i nigdy nie powiedział bezpośrednio: "nie" jakiemuś mojemu pomysłowi. Myśląc o tym w ten sposób, to przestałem się dziwić wkurwieniu Isamu. Sam bym się wkurwił.
- Ja pierdole - mruknąłem do siebie i kopnąłem z całej siły niewielki kamień, który znalazł się w mojej okolicy. - Kurwa mać.
- Widzę, że dotarło to w końcu do ciebie? - zapytał Tomek. - A teraz chciałbym usłyszeć twoje uczucia do Szymona.
Spojrzałem na niego, jak na wariata. Wyglądało na to, że mówił poważnie. Jaki był z niego debil, myśląc, że opowiem mu o tym, co czułem.
- Ty chyba nie myślisz, że ci wszystko powiem? - pokiwałem głową, śmiejąc się krótko i bez humoru. - Zapomnij.
- Sergio, nie każ mi się kurwa znowu martwić o Szymona - westchnął.
- Nic ci nie każę - powiedziałem głośno i spojrzałem prosto w lekko łzawiące od choroby oczy Gimper'a. - Nikt nie kazał ci się kurwa martwić, ani wpierdalać w to wszystko. To sprawa moja i Szymona, więc odpierdol się w końcu.
- Sam nas zmuszasz do tego - powiedział, uprzednio kaszląc. - Do tej pory nie mogę zrozumieć, co takiego Szymon w tobie widzi...
- Już nic nie widzi! - przerwałem mu. - Ciesz swoją mordę, póki jeszcze możesz. Przez tą zwyczajną, kumpelską zabawę z Łukaszem, Szymon już nic we mnie kurwa nie widzi. Co najwyżej wielkiego chuja, którym dla niego jestem.
- Przestań ściemniać...
- Sam mi to kurwa powiedział! - znowu wszedłem mu w zdanie. Usiadłem na ławce, nawet nie spoglądając na Tomka. - Szymon nie chce mnie już widzieć - powiedziałem.
Od razu przypomniałem sobie całą kłótnie i wszystkie, w większości okrutne słowa jakimi się wymieniliśmy. Zupełnie nie wierzyłem, że naprawdę zniżyłem się do poziomu porównania Isamu do Fubu. Przegiąłem i to bardzo. Zdawałem sobie z tego sprawę doskonale.
- Był wkurwiony - oznajmił Gimper jeszcze cichszym głosem niż mówił wcześniej. - On przeżywa to na ten sam sposób, co ty. Gdybym większości z niego nie wydusił, to wiedziałbym jeszcze mniej - drgnąłem, kiedy Tomek położył rękę na moich plecach. Spojrzałem na niego zaskoczony. - Idź z nim pogadać, Sergio. Na spokojnie, bez wyzwisk i krzyków na cały hotel.
Gimper patrzył na mnie przez chwilę, po czym wstał. Spokojnym krokiem podszedł do chłopaków, stojących przy bramie i razem gdzieś poszli, nawet nie odwracając się w moją stronę. Odprowadziłem ich wzrokiem, dopóki nie zniknęli za kolejnym, wysokim budynkiem.
CZYTASZ
Układ Idealny <= ISAMU X NITRO
Fanfiction"Jeśli się spóźniam, wiedz, że robię to, co chcę: jebię się z kimś. Wracając do domu, również robię to, co chcę: wracam do ciebie"* Isamu i Nitro mają między sobą dość specyficzny układ. Wszystkim taka zabawa pasuje... do czasu. *cytat Brian'a Kinne...