Skrzydlaty Morderca

Płacz

   Nazywam się James Colin mam 16 lat. Uczęszczam do Amerykańskiego liceum nr.123. Od pewnego czasu dzieją się w moim życiu bardzo dziwne rzeczy. Moi koledzy to zauważyli, zaczołęm być poniżany i wyśmiewany. Nie zniosłem tego, uciekłem z domu. Wiem że uciczką zraniłem moją rodzine ale jest mi teraz dobrze. Droga mamo jeśli to czytasz wiedz że cię kocham i mam kiedyś zamiar wrócić w wielkim stylu.Obiecuję.

   1.05.2034 r. ten dzień zostanie mi w pamięci. Policja mnie namierzyła. Próbowałem uciekać lecz na marne. Działali wbrew mojej woli. Zakuli w kajdany bo byłem ,,zbyt agresywny". Wystraszyłem się, lecz poczułem dziwną moc która pozwoliła mi się wydostać. Rozwaliłem kajdany i wtedy... Z moich pleców wyrosły ogromne skrzydła! Były tak wielkie że mogły unieść mnie tam gdzie tylko zechce. Policja zdziwiona i przerażona faktem że im uciekam zaczęła do mnie strzelać lecz bez skutków. Leciałem, czułem ten wiatr we włosach, widziałem świat z góry. Był piękny. Zachód słońca sprawiał że moje życie nabierało barw. Po godzinie latania usłyszałem płacz. Tak płacz z wysokości 100 km. Od razu tam poleciałem. Ujrzałem piękną dziewczynę, lecz niszczyła ona swoje ciało, pocięta, cała we krwi. Na rękach błagała bym wziął ją tam gdzie mieszkam... Do nieba. Wytłumaczyłem że to nieporozumienie, zaczęła gorzej płakać. Zapytałem o co chodzi, odpowiedziała że jej życie rozpada się. Chłopak się zabił, ojciec pijak, matka wyśmiewana na ulicy prosząc o drobne, a jej siostra... Nie chcę tego powtarzać... Przytuliła i prosiła mym wzniósł się ponad chmury i puścił ją na grób swojego ukochanego...Nie zgodziłem się lecz ta zagroziła że i tak znajdzie inny sposób by się zabić... No co mogłem zrobić? Spełniłem jej prośbę...

Są to na razie początki mojej pracy, z rozdziału na rozdział postaram się by było ciekawiej. 

Mam problemy z interpunkcją więc jak gdzieś będzie źle przecinek to wybaczcie :))

Proszę o zostawianie głosu i komentarzy czy się podobało i jak mam coś poprawić :3