Śmierć granicząca z cudem

67 6 0
                                    


Gdy ją ujrzałem była taka słaba, nic nie jadła a wodę do jej organizmu dostarczali przez kroplówki. Gdybym nie wiedział w którym łóżku leży nie poznałbym jej. Włosy tłuste, jeszcze bardziej chuda. To nie jest moja Kasia! Błagałem lekarzy by coś zrobili, by ją ratowali! Ale jedyne co od nich słyszałem to: ,,to już jest koniec, nic nie da się zrobić", nie mogłem w to uwierzyć... Ta wiecznie uśmiechnięta dziewczynka leży na łożu śmierci... ,,To nie może tak się skończyć"-wykrzyczałem i wybiegłem z jej pokoju. Na pewno to usłyszała bo z jej oczu leciały łzy. Wyleciałem ponad chmury i błagałem Boga by ją uratował, lecz nie miałem odzewu. Pytałem się po co mi te skrzydła, jak i tak aniołem nie jestem... Nic nie mogłem dla niej zrobić... Jej wielkie ślepia wpatrzone we mnie, ten uśmiech pomimo tego że wie że za niedługo może umrzeć. Siedziałem koło niej i zamiast ja jej łzy wycierać, ona otarła moje... Mówiła że będzie z nieba na mnie patrzyła, że znów spotka się z mamą i opowie jej o mnie. O tym ile dla niej zrobiłem... Choć nie była to prawda, nie umiałem zapewnić jej bytu... To ja powinienem leżeć na jej miejscu, to ja powinienem teraz męczyć się z chorobą. Nie ona!! Byłem koło niej dzień i noc, lecz w pewnym momencie na respiratorze  serce Kasi przestało bić... Lekarze próbowali wszystkiego, lecz nic nie pomogło. Gdy zostawili mnie samego z nią jedyne co myślałem to mój koniec. A może by tak się wznieść w powietrze i spaść na ziemię? Pytałem się Kasi lecz ta nie odpowiadała... Mimo tego że wiedziałem że nie żyje to i tak do niej mówiłem. Mówiłem jak bardzo ją kocham... Miałem małe nadzieje że się jeszcze obudzi... To na nic- powiedziała Natalia która weszła po tym jak usłyszała że płaczę. Przytuliła się do mnie i mówiła że Kasia jest w lepszym świecie. Mój krzyk nienawiści do świata obudził wielu pacjentów i nawet noworodki zaczęły płakać. Ten dzień zmienił moje całe dotychczasowe życie. Gdy nie wytrzymałem wybiegłem ze szpitala i na środku ulicy zacząłem wyklinać jaki ten świat okrutny, i czemu Bóg jest tak okropnie nie sprawiedliwy. W końcu przyjechała policja i zaczęła mnie obezwładniać. Gdy nagle usłyszałem głos!!! Krzyki!!! Spadające krople łez!!!! Ten głos który kazał mi przestać to był jej głos!!! Ona żyła!!! Wybiegła, przytuliła, pocieszała, tak jak ja ją kiedyś przy naszym pierwszym spotkaniu. To był cud ona żyła... Nie puszczałem ją z rąk... Wsłuchiwałem się w jej delikatny głosik. To co zostało mi odebrane wróciło...

-Już dobrze, nie płacz, jestem tu... Cała, zdrowa, żywa -powtarzała ze łzami w oczach.

Wtedy przytulałem ją jeszcze mocniej. Lekarze również wybiegli i ze niedowierzaniem patrzyli jak martwa osoba płacze. Znów zrobili jej badania i okazało się że Kasia jest zdrowa jak ryba. Ten dzień był zarazem najgorszy jak i najlepszy, Bóg jednak wysłuchał moich próśb i oddał mi moje serce...

Dziękuje że przeczytaliście kolejny rozdział! proszę o komentarze to tak niewiele zajmuje czasu a jest ogromnym dla mnie wsparciem! :D    


Skrzydlaty MordercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz