Castiel biegł ile sił w nogach, co chwilę zerkając na zegarek i podtrzymując jego torbę na ramieniu. Nie ma mowy żeby się spóźnił, nie ma takiej opcji. Jego bracia by go zabili, poza tym obiecał rodzicom że pomoże im w przygotowaniach do świąt. Najpierw zepsuła się winda gdy chciał wymeldować się z hotelu, później ten facet w taksówce który ledwo słyszał gdzie Castiel każe mu jechać. Wszystko zawaliło się na niego jak zawsze przed świętami. Był bardzo spóźniony na pociąg, jednak nie tracąc nadziei omijał auta i obijał się o przechodniów, byle tylko zdążyć na czas. W sumie nie wiedział czemu aż tak zależy mu na spędzeniu świąt z jego szaloną rodziną. Co roku jego brat Gabriel wywijał mu jakiś kawał, a najstarszy Lucyfer stał z boku i śmiał się do rozpuku. Brat bliźniak Lucyfera - Michael, który był zupełnym jego przeciwieństwem, zwykle udawał że nic nie widzi do czego Castiel już się przyzwyczaił. Jedyną osobą która zwykle ratowała go od braci była Anna, ich najmłodsza siostra, jednak najbardziej inteligentna. Tak, to do niej Castiel chciał jechać, nie chciał psuć jej świąt i zostawiać jej z braćmi.
Trzymał się tych ostatnich resztek nadziei że jednak zdąży i wszystko będzie w porządku, jednak na marne. Gdy wpadł na peron, serce mu momentalnie zamarło gdyż zobaczył jak jego pociąg odjeżdża ze stacji.
- Nie, nie, nie... - wymamrotał pod nosem patrząc jak pojazd znika w ciemności.
Castiel złapał się za głowę i zacisnął szczęki. Powoli Castiel, powoli.
Musiał istnieć jakiś sposób żeby dotrzeć do domu na czas, jednak w tej chwili brunet nie mógł znaleźć żadnego. Zawiesił głowę i opuścił torbę z ramienia. Z tego co wiedział następny pociąg który przejeżdżał obok jego miasta był jutro po południu, a nie było sposobu żeby zdążył wtedy na kolację. Podrapał się w głowę i oparł o ścianę. Wszystko poszło nie tak, dlaczego akurat dzisiaj?
Castiel usiadł na zimnej posadzce i obserwował jak peron powoli pustoszeje. Był tak przybity że nie zauważył że dochodzi dwudziesta trzecia, a on wciąż nie miał gdzie przenocować. Rozejrzał się dookoła i doszedł do wniosku że został tu tylko on i jakiś mężczyzna grający na gitarze kilka metrów przed nim. Siedział i w skupieniu grał jakąś melodię, w pełni się temu oddając. Brunet był wykończony i przysłuchując się brzdękom instrumentu powoli usnął, w ogóle nie przejmując się tym że będzie spał na peronie.
Po jakimś czasie dokładnie nie określonym, Castiel poczuł jak ktoś go szturcha. Niechętnie otworzył oczy i spojrzał na jakiegoś faceta który przerwał jego sen. Miał lekki zarost i krótko obcięte włosy, a dopiero po kilku sekundach Castiel zrozumiał że to ten gość który wcześniej grał na gitarze.
- Zamykają stację - odparł mężczyzna. - wolałem cię obudzić, zanim sami ciebie wywalą.
Brunet zrozumiał co do niego mówiono dopiero po kilku sekundach, ale nie odpowiedział. Był tak śpiący że ledwo kontaktował.
- Mogę ci jakoś pomóc?
Castiel zamrugał i lekko oprzytomniał.
- Nie wiesz może gdzie mógłbym spędzić noc?
Mężczyzna uśmiechnął się szeroko, pokazując jego białe zęby.
- Zobaczę co da się zrobić - oznajmił i poklepał Castiela po ramieniu. - chodź.
Brunet przez chwilę miał wątpliwości czy iść z nieznajomym, w końcu nie wiadomo czy nie jest jakimś seryjnym mordercą albo coś w tym stylu. Jednak patrząc na jego sytuację, Castiel w końcu wstał, otrzepał się i ruszył za mężczyzną z gitarą przewieszoną przez ramię. Nic gorszego nie mogło się stać, prawda? Chłopak wolał o tym nie myśleć.
CZYTASZ
{pl} Beating Heart
FanfictionCastiel nigdy nie spodziewałby się że właśnie tego dnia, w dzień przed Bożym Narodzeniem spóźni się na pociąg do swojego rodzinnego miasta. Nie spieszyło mu się co prawda do rodziny która od dziecka oceniała jego pogląd na świat czy to jak zawsze st...