chapter 12

684 95 13
                                    


Dean obudził się z bólem głowy i mrowieniem w palcach, co nie świadczyło o niczym dobrym. Z tego co pamiętał z ostatniego wieczoru, była duża ilość piwa, jedzenia i prezentów, które w większości również były pod postacią piwa. Większość rodziny opuściła lokal w okolicach północy, ale ci co zostali, wymyślili genialną zabawę w wyzwania, celebrując każdą wygraną i przegraną łykiem alkoholu. Ostatnimi osobami które wytrwały, zostali Dean, Ash i Benny, co skończyło się niczym innym jak wylądowaniem w muszli klozetowej. 

Blondyn potarł zapadnięte oczy i z bólem na twarzy wstał z zamiarem przyłożenia sobie lodu do głowy. Potknął się o Ash'a leżącego na podłodze i przeklął cicho pod nosem. Nagle trafiły go wczorajsze wydarzenia związane z Bellą, co jeszcze pogorszyło sprawę. Ból głowy był nie do zniesienia, a Winchester wątpił że pozbędzie się go przez następną dekadę. 

Cichy śmiech dobiegł go z prawej strony.

- Kac?

- Nie masz pojęcia... - zmarszczył brwi i zlustrował wzrokiem Sammy'ego. - Co robisz? 

Młodszy Winchester zawahał się przez chwilę, po czym odwrócił laptopa na którym wcześniej coś sprawdzał. 

Dean podszedł bliżej i nachylił się nad monitorem. 

- Uniwersytet na Florydzie? - przeniósł zdekoncentrowany wzrok na brata.

- Tak, Dean. Sporo o tym myślałem... I wiesz, chciałbym wrócić. Na studia. - brunet spodziewał się złości na twarzy starszego brata, ale nie smutku. Szybko to jednak zniknęło, szybciej niż Dean myślał że Sam by zauważył. - Słuchaj, wiem co myślisz. Szalony, odbiło mu, nie da rady, nie ma pieniędzy. 

- Tak, Sammy, to dokładnie co teraz myślę. Padłeś na twarz? 

Twarz chłopaka zamiast spochmurnieć, rozjaśniła się pełnią entuzjazmu. 

- Wiem. Tylko wczoraj jak ty i Benny obstawialiście który szybciej wejdzie na dach, ja przemyślałem to co mówiła Bella. I wiem co o tym myślisz, ale daj mi powiedzieć. 

Jego brat skinął głową ze zrezygnowaniem. 

- Dochody z przeciętnej firmy to trzynaście procent dochodu państwa. Myślałem nad tym jaki ma sens zakładanie firmy, kiedy nie wiesz co chcesz wypuścić na rynek. Bo co w świecie ma Bella czego nie mają inne popularne firmy? To samo idzie z ojcem. Więc myślałem, myślałem aż w końcu doszedłem do tego - zrobił dłuższą pauzę, sprawdzając czy Dean słucha. - Bobby sprzedał firmę tacie kilka miesięcy temu. Zrobił to bo znudziło mu się naprawianie starych samochodów, które jedyne gdzie mogą pojechać to na złomowisko. Tata chciał zainwestować, ale nie miał jak. I wtedy pojawiła się Bella. 

Blondyn uniósł brwi.

- I? 

- I to, że Bella miała dziadka który produkował chevrolety z 60' rocznika. Miał firmę, która była na drugim miejscu jeśli chodzi o dochody dla państwa z firm samochodowych. 

Usta Dean'a powoli się otwarły. 

- Chcą połączyć firmy? 

- Tak. 

Starszy Winchester pokiwał powoli głową, aż w końcu potrząsnął nią gwałtownie, przywołując ból z powrotem. Skrzywił się i przyłożył dłonie do skroni. 

- Okej, odłóżmy to na razie na bok, bo zaraz zwymiotuję. Mówiłeś o uniwerku. Jakim sposobem połączenie firm Belli i taty pomoże ci na dostanie się? 

Uśmiech na twarzy jego brata powiększył się jeszcze bardziej, pokazując dołeczki w policzkach. 

- Przeciętna firma to trzynaście procent. Jeśli to wypali... jeśli ich pomysł da radę i zadziała, ich dochody będą w stanie pokryć ten zajazd. Studia medyczne dla Jo. I wreszcie moje studia prawnicze. 

{pl} Beating HeartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz