Rozdział 7

44 5 2
                                    

-Cholera!- warknęłam do siebie kiedy ktoś po raz enty zapukał do moich drzwi.
Niechętnie wygramoliłam się ze swojego niezbyt wygodnego nowego łóżka, podeszłam do wejścia, przekręciłam kluczyk i lekko uchyliłam drzwi.
-Hej!- krzykną entuzjastycznie Alan po czym przyjrzał mi się dokładniej.
-Obudziłem cię?- westchnął smutniejąc
Przypuszczam, że wyglądam jak niedźwiedź wyrwany z zimowego snu bo po chwili dodał:
-Ojej, nie chciałem, przepraszam... Już sobię idę- lekko się zaczerwienił i odwrócił aby odejść.

Nie wiem co w tym chłopaku jest, normalnie wydarłabym się na osobę która mnie obudziła ale na niego nie potrafię, nie umiem być na niego zła.... Jego zakłopotanie jest takie urocze, wygląda trochę jak szczeniaczek który niechcący zbił ulubiony wazon swojego właściciela...
-Nic się nie stało- zatrzymałam go i zdobyłam się na lekki uśmiech- co cię do mnie sprowadza?
Nie zdążył nawet otworzyć ust kiedy nagle przypomniałam sobię zdarzenia ze wczorajszego dnia i wykrzyknęłam odwracając się aby złapać za bluzę leżącą na krześle chcąc jak najszybciej do niej pobiec.
-Clary! Gdzie ona jest?! Co z nią?! Muszę do niej iść!
-Ej, ej, ej, spokojnie, wszystko jest pod kontrolą- przerwał mi chłopak blokując drzwi.
-Ale ja muszę ją zobaczyć! Zaprowadzić mnie do niej!
-Dobrze, zaraz tam pójdziemy... Ale wiesz, że nie wypuszczę cię stąd bez śniadania- powiedział delikatnym głosem po czym bardziej otworzył drzwi ukazując tacę pęłną jedzenia.
Dopiero teraz zdałam sobię sprawę jak bardzo jestem głodna, nie było sensu nawet się sprzeciwiać, z potrzebą zaspokojenia głodu nie wygram...
Cofnełam się do pokoju dając chłopakowi do zrozumienia żeby wszedł co on od razu zrobił. Przysiadłam na brzegu łóżka, Alan wzią krzesło stojące w drugim kącie pokoju i postawił je na przeciwko mnie po czym na nim usiadł i podał mi tacę.
Świerzo upieczone bułeczki, kawa, dżem, mleko, płatki owsiane- pięknie!
Łapczywie chwyciłam za croissanta i wbiłam się w niego odgryzając połowę
-Spokojnie wilku, nie spiesz się...- zaśmiał się przez co już po chwili czułam jak na mojej twarzy pojawiają się lekkie zaczerwienienia.
Czy ja zawsze muszę zachowywać się jak zwierze?!- pomyślałam
-Chciałbym cię przeprosić...- wybąkał wbijając wzrok w podłogę.
-Już to dzisiaj robiłeś- zaśmiałam się połykając ostatni kęs bułki
Na jego twarzy pojawił się przelotny uśmiech ale szybko znikną.
-Tak... Ale to inna sprawa... Bo... Przepraszam cię, że tak się wczoraj zachowywałem...- spojrzałam na niego pytająco- No wiesz... Byłem trochę... Niemiły...
-Nie zaprzeczę...- przerwałam
-Ale zrozum, te wszystkie informacje są poufne, a ty kompletnie nieznajoma mi dziewczyna pytasz o nie jak gdyby nigdy nic. Musiałem być ostrożny...
Nie mogłam tak na niego bezczynnie patrzeć jak sam plącze się w tym co mówi, próbuje wytłumaczyć się z czegoś co ja w pełni rozumiem i nie mam o to do niego żalu.
Przybliżyłam się do niego i lekko musnełam swoimi ustami jego policzek, cały poczerwieniał co mnie trochę śmieszy.
-C...Co, za co to?- zapytał ściszając głos do minimum patrząc mi głęboko w oczy.
-Chciałam ci podziękować
-Ale... Ja nic nie zrobiłem
-Zrobiłeś... I to więcej niż myślisz- uśmiechnełam się- nie wiem ile osób zaryzykowałoby dla jak to sam powiedziałeś "kompletnie nieznajomą dziewczyny"...
-To na prawdę nic takiego... Dla ciebie zrobiłbym to jeszcze raz- odwzajemnił uśmiech.
-Może chodzmy już do Clary- przerwałam
Twarz chłopaka trochę posmutniała ale nie dał po sobie poznać, że jest zawiedziony bo wstał podszedł do drzwi i jak to na dżentelmena przystało pokazał ręką abym szła pierwsza na co ja się uśmiechnełam i przekroczyłam próg.

Droga do przedziału szpitalnego mineła dosyć szybko, Alan trochę opowiedzi mi o sobie, dowiedziałam się, że jest jedynakiem a w bazie mieszka od przeszło pięciu lat ponieważ jego rodzice pełnią tu ważne role i najwygodniej było po prostu się tu przeprowadzić.
Cały czas miałam ochotę zapytać czy jest jednym z nas... czy ma jakieś... " zdolności" ale nie jest jeszcze moment na zaczynanie takiej rozmowy więc po prostu ugryzłam się w język...

Kiedy weszliśmy do sali w której znajdowała się moja przyjaciółka był już w niej Cole, stal nad nią i trzymał ją jedną reką za szyje.
-Co ty robisz?!- warknęłam podbiegając i odpychając go od łóżka na co on tylko zaśmiał się kpiąco co jeszcze bardziej mnie rozwścieczyło.
-Nie unoś się tak młoda kobieto...- powiedział drwiąco
- sprawdzam jej puls, wiedziałabyś o tym gdybyś przykładała się do nauki- znowu się zaśmiał pod nosem i zaczą zapisywać coś w karcie chorego przypiętej do metalowej rurki.
Zrobiło mi się okropnie głupio ale nie dałam odczuć.
-Coś jeszcze geniuszu?- powiedziałam do siebie w myślach.
Oparłam się o ścianę czekając aż "doktorek" skończy robić badania Clary kiedy nagle zadzwonił dzwonek telefonu. Odruchowo sięgnęłam do swojej kieszeni kiedy okazało się, że to komórka Alana, na co lekko się uśmiechnęłam i pokazałam aby odebrał.
-Tak, tak rozumiem, zaraz będę- powiedział blondyn do telefonu po czym się rozłączył, schował go i zwrócił się do mnie
-Wybacz, Alban wzywa...
Uśmiechnęłam się do niego lekko dając do zrozumienia, że nie mam nic przeciwko.
Widząc, że Cole skończył usiadłam na krześle przy łóżku Clary i cicho zapytałam:
-Wiecie już co z nią jest?
-Życiu twojej przyjaciółki na razie nic nie zagraża a jej stan jest stabilny- odpowiedział poważnym głosem
-Dlaczego ona tak długo śpi? Nie powinna już się obudzić?- spojrzałam pytająco na bruneta
-Jest w śpiączce... Ale dopiero kiedy będziemy pewni, że nie ma obrażeń wewnętrznych wewnętrznych spróbujemy ją wybudzić.
Pokiwałam głową na znak, że rozumiem i spojrzałam na twarz Clary. Wygląda normalnie, włosy porozrzucane na wszystkie strony, blada skóra, po prostu śpi, nic jej nie jest...
-Mam wrażenie, że coś ukrywasz...- pomyślałam patrząc na chłopaka- jeżeli to dotyczy mojej przyjaciółki muszę to wiedzieć!
Cole odłożył kartę i zwrócił ku drzwiom.
-Teraz! Jest okazja! Wydobądź to z niego!- powiedziałam sobię w myślach. Co prawda nigdy nie próbowałam używać swoich umiejętności bez kontaktu wzrokowego ale wiedziałam, że jest to możliwe, musiałam spróbować...
W pełni skoncentrowałam się na tym co chcę zrobić po czym "nitki" mojego umysłu poleciały w prost na Cola. Włożyłam w to całą swoją siłę chcąc otrzymać jak najlepszy efekt, byłam już blisko, czułam, że zaraz wniknę do jego umysłu kiedy nagle poczułam jakbym odbiła się o twardą betonową ścianę a całe moje starania poszły na marne.
-Nawet nie próbuj...- usłyszałam

------------------------------------
Hej Wam! :)
Jak się podoba nowy rozdział?

Haha, Cole taki silny, odparł atak Livi :D

Piszcie co o tym myślicie, niedługo kolejna część!
Pa! :)

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 07, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Oko W OkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz