Jennifer odniosła leki do Willa, który podziękował jej wylewnie, aby po chwili zniknąć zza szarymi kotarami. Przy drzwiach szpitala czekał na nią Leo, przestępując z nogi na nogę. Wyszczerzył zęby, wyciągając ku niej swoją opaloną dłoń.
-Odprowadzić Cię mała?
-Jeżeli powiem nie, i tak mnie odprowadzisz. -zauważyła. Mina mu zrzedła na moment, usłyszawszy jej słowa, jednak po chwili jego twarzy przybrała normalny wyraz.
-W sumie zgadza się. To idziemy, czy będziemy tu stać wieczność?- mruknął lekko zniecierpliwiony, na co dziewczyna westchnęła i podeszła do niego, klepiąc go w ramię.
-Zachowujesz się jak dzieciak.
Skierował na nią poważny wzrok.
-A kto powiedział,że nie jestem dzieciakiem?
Jennifer nie miała ochoty ani humoru się z nim kłócić,więc tylko wzruszyła ramionami.
-Nikt.
Chłopak chyba wyczuł,że coś jest nie tak, ale się nie odezwał.
-To idziemy?
Podniosła wzrok, który uprzednio wbiła w ziemię. Podrapała się głowie. \
-Nie obraź się Leo, ale chciałabym się jeszcze przejść. W samotności.- dodała szybko, widząc,że Latynos już otwierał buzię, aby coś powiedzieć.Westchnął tylko głośno, aby wykazać swoją cierpliwość do dziewczyny.
-Jasne. Samotność. Smutek.Melancholia. Ogarniam te klimaty.-pstryknął palcami w jej stronę, a kąciki ust dziewczyny uniosły się nieznacznie.
-Dokładnie.-uścisnęła krótko jego dłoń, po czym skierowała się w stronę miejsca do treningów.
**
Poczuła się jak w raju, kiedy mogła w samotności postrzelać z łuku. Założyła cięciwę, wzięła strzałę, w myślach jak zawsze obliczając prędkość, z jaką powinna wbić się w koło. Przybrała odpowiednią pozycję i wystrzeliła. Krótki świst rozległ się w powietrzu, a Jennifer zadowolona spojrzała, na miejsce zaraz obok środka, w którym teraz była wbita strzała. Chciała wycelować po raz kolejny, kiedy za nią rozległ się dziewczęcy głos.
-Nawet nieźle.- przed Jen stała Piper z promiennym uśmiechem na twarzy, a tuż obok niej stała Annabeth. Mierzyła wzrokiem córkę Apolla i ku jej zdziwieniu, blondynka się uśmiechnęła.
Piper spojrzała na starą przyjaciółkę, a w jej oczach błyszczał podziw, a jednocześnie zdziwienie.
-"Nawet nieźle"? Ann, przecież świetnie sobie radzi!- wspomniana zerknęła jeszcze raz w stronę głęboko wbitej strzały.
-Nie mówię,że nie.- odezwała się,a jej głos brzmiał spokojnie.-Ale Jennifer mogłaby być jeszcze lepsza.
Szesnastolatka kiwnęła szybko głową. Wiedziała,że przed nią jeszcze dużo pracy i spodobało jej się,że córka Ateny nie stara się wmawiać jej,że jest cudowna i najlepsza.
McLean spojrzała na nią z uśmiechem.
-W sumie racja.Wiesz Jenny, Annabeth też radzi sobie z łukiem. Radzi to mało powiedziane.
Szarooka spojrzała na nią zażenowana, jednak kąciki jej ust podniosły się lekko.
-Tak,ja jestem przecież we wszystkim najlepsza, Piper.
Przyjaciółka pokiwała energicznie głową, choć wiedziała,że Chase ironizuje.
-Dokładnie tak!
CZYTASZ
Życie Herosów.
FanfictionJennifer Hudson jest szesnastoletnią dziewczyną, żyjącą jak normalny nastolatek. Kiedy trafia do Obozu Herosów, jej życie diametralnie się zmienia. Musi poradzić sobie w nowym miejscu, zaakceptować swoją "inność" i stawić czoło codziennym problemom...