Rozdział 8

194 30 4
                                    

  -Przygotujcie się do strzału!-wykrzyknął Chejron. Wszyscy ustawili się równocześnie, czekając na komendę.

  -Strzelać! 

Kilkadziesiąt  strzał poleciało ku okrągłym tarczą. Chejron kiwnął z uznaniem głową.

 -Brawo! Pierwsza grupa schodzi, zapraszam drugą!

Na pole do ćwiczeń wparowała trzecia, a zarazem ostatnia grupa. Wśród nich była także Jennifer. Gdy tylko weszli, zapanował ogromny hałas. Dzieci Aresa(nie żeby Jen miała coś do tego boga i jego "pociech".Niektórzy byli naprawdę w porządku) zaczęły kłócić się o coś z jej rodzeństwem.Hudson na początku próbowała ich uspokoić, niestety nikt nie zwrócił na nią uwagi.Zrezygnowana wymieniła znudzone spojrzenie z wylegującą się na trawie Piper. Córka Afrodyty była w pierwszej grupie, razem ze swoim rodzeństwem, dziećmi Hermesa, Nemezis,Iris i Hypnosa.Grupa trzecia składała się natomiast z pociech Apolla, Aresa,Hekate,Dionizosa oraz Hebe. W drugiej grupie znajdowały się wszystkie pozostałe, takie jak dzieci Hefajstosa czy Tyche. 

Chejron widząc, jakie zamieszanie wywołuje ta grupa, odchrząknął głośno.Natychmiast zapanowała cisza.  

 -Doskonale.A teraz przygotować się!-wszyscy równocześnie ustawili się w pozycji do strzału.Córka Apolla zestresowała się,że tyle ludzi się na nią patrzy.To znaczy, nie patrzyli się tylko na nią,ale jej się tak wydawało. Wy też pewnie mieliście chociaż takie coś. Niezbyt fajne uczucie. 

 -Strzelać!-Wszyscy byli nieco podenerwowani wcześniejszą sprzeczką, przez co nikt nie trafił. Chejron zachował cierpliwość.-Powtórzymy to jeszcze raz! Pozycja! Dobrze.-kiwnął głową.-Na pewno każdy z was ma osobę,którą niezbyt darzycie sympatią, prawda?- wszyscy kiwnęli głową. Jennifer rzuciła nienawistne spojrzenie w stronę Jamesa Horace'a.-A teraz wyobraźcie sobie,że te tarcze nie są wcale tarczami, tylko tymi osobami. Jednak nie w tym rzecz,że chcecie ich ukatrupić. W rękach trzymają jabłuszko. A tym jabłuszkiem jest środek tarczy.Macie trafić w to jabłuszko!- bardziej podobała jej się wizja zastrzelenia Horace'a, ale postanowiła wziąć radę nauczyciela do serca. 

Wszyscy skierowali się do swoich tarcz.Centaur wydał komendę.

 -STRZELAĆ! 

Jennifer wystrzeliła. I trafiła w sam środek tarczy.Może dlatego,że w ostatniej chwili wyobraziła sobie, że środkiem tarczy jest ten dekiel.Oczywiście wszyscy wiemy o kogo chodzi.Przybiła piątkę z Willem, który stał po jej lewej stronie. 

 -Moja mała siostrzyczka świetnie sobie radzi!-mruknął, czochrając jej włosy.Zaśmiała się cicho. 

 -Nie jestem od ciebie aż tak młodsza,więc nie nazywaj mnie małą!**-zawołała oburzona,powodując zaciekawienie kilku osób.Zawstydzona spuściła wzrok.Jej brat uśmiechnął się i złapał za brodę, zmuszając ją do spojrzenia w jego oczy.

-Jesteś młodsza, więc będę Cię tak nazywał!  zaczął wesoło.-urodziłem się dokładnie 2 lata,43 dni i 17 godzin przed tobą!

Brwi dziewczyny powędrowały w górę.

 -Jak bardzo musiało Ci się nudzić,że to liczyłeś? 

 -Och, wiesz przecież,że jestem świetny z matmy! 

 -Chciałabym to po tobie odziedziczyć, Will.- mruknęła pod nosem. Jennifer nie była najlepsza z matematyki i doskonale o tym wiedziała. Czasami musiała się zastanawiać nad najprostszymi zadaniami matematycznymi. Była typową humanistą. 

 -Ty jesteś za to duszą artystki! Przeczytałem fragment trzeciego rozdziału twojej książki i nie mogłem się oderwać, chociaż myliły mi się wszystkie imiona.

Życie Herosów.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz