Jennifer zakaszlała po raz setny tego ranka. Leżała w łóżku, obok niej było mnóstwo chusteczek, z czego połowa została już wykorzystana.Klęła w duchu za swoją głupotę.
,,Po co wylatywałam z tego cholernego domu?!"-myślała wściekła. Wcześniejszego wieczoru, w godzinach druga-trzecia w nocy, zachciało jej się pospacerować po całym obozie. I tak zrobiła. Teraz za to leżała rozpłaszczona na swoim posłaniu, kichając i kaszląc na okrągło.
Przeleżałaby w łóżku cały dzień, gdyby nie fakt, że godzinę później brakło jej chusteczek. Żadne spośród jej rodzeństwa nie miało tak przydatnej dla niej paczuszki. Zrezygnowana założyła czarną bluzę, gotowa wyjść z domu i pytać innych obozowiczów o chusteczki. Przystanęła na środku mieszkania, patrząc po raz ostatni z nadzieją na swoje rodzeństwo, jednak wszyscy pokręcili przecząco głowami. Zrezygnowana westchnęła, kiedy coś walnęło ją w czoło. Podniosła rzecz i ku jej zdziwieniu, w rękach trzymała paczkę chusteczek. Rozejrzała się dookoła, a jej wzrok utkwił w zielonookim blondynie, który stał w drzwiach, opierając się o nie.
Uśmiechnęła się do niego szeroko. Mijając go w drzwiach,szepnęła mu do ucha:
-Dzięki Cody.- chłopak przewrócił tylko oczami, wchodząc do domu.
Jennifer z ulgą wyciągnęła jedną chusteczkę, wypróżniając swój nos. Spacerując po obozie, minęła się z Chejronem.
-Dzień dobry,Chejronie.
Centaur nie zauważył jej od razu, dopiero po chwili uśmiechnął się do niej delikatnie.
-Witaj, Jennifer.Udało Ci się odnaleźć w obozie?
-Tak mi się wydaje.- uśmiechnęła się do niego.
-Bardzo mnie to cieszy. Zaprzyjaźniłaś się z kimś?
Jen nie wiedziała,czy Chejron zawsze tak wypytywał nowych herosów,ale nie przeszkadzała jej troska centaura.
-Tak.Wydaje mi się,że kilka osób mogę nazwać moimi przyjaciółmi,ale najbliżsi są mi Leo, Piper i Kalipso.
Nauczyciel uśmiechnął się tylko.
-Świetnie. Z tego co widzę Jennifer, choroba dopadła w końcu i ciebie?
Jakby na potwierdzenie tych słów,dziewczyna kichnęła głośno.
-Taaaaak..Zaraz wybieram się na poszukiwanie chusteczek.- wskazała palcem na paczuszkę trzymaną w jej dłoni.
-Trzymam kciuki-kiwnął głową-Widzę jednak,że nieźle sobie radzisz? Widzimy się dzisiaj na łucznictwie?
Jen pokiwała głową.
-Oczywiście.
Następną godzinę spędziła na poszukiwaniu herosów,okazujących miłosierdzie.Nikt nie miał chusteczek,więc się poddała. Gdy szła na lekcje szermierki, zderzyła się z jakimś chłopakiem. Podniosła się szybko.
-Przepraszam!- "jakimś chłopakiem" okazał się Nico di Angelo,syn Hadesa.
-Nic się nie stało-mruknął posępnie, a Jennifer postanowiła posunąć się do ostatecznego kroku. Gdy chłopak kierował się już w przeciwną stronę, dogoniła go.
-Em..Wiem,że to dziwnie zabrzmi, ale...Masz chusteczki?- przez chwilę myślała,że posępny chłopak zignoruje ją i pójdzie, jednak po chwili jego usta wykrzywiły się w szerokim uśmiechu.Pierwszy raz widziała,aby syn Hadesa uśmiechał się w ten sposób.
-Ty też masz katar, co?
-Dokładnie.
Pokiwał głową i włożył ręce do kieszeni.
CZYTASZ
Życie Herosów.
FanfictionJennifer Hudson jest szesnastoletnią dziewczyną, żyjącą jak normalny nastolatek. Kiedy trafia do Obozu Herosów, jej życie diametralnie się zmienia. Musi poradzić sobie w nowym miejscu, zaakceptować swoją "inność" i stawić czoło codziennym problemom...