Jennifer była zaniepokojona. Właśnie zaatakowało ją stado jakiś niestworzonych potworów, przerywając jej spotkanie z herbatą i swoim zeszytem do zapisywania wierszy. Bez komentarza. A teraz jakiś nastolatek o kozich nogach prowadził ją do jakiegoś obozu. Z tego co się dowiedziała nazywa się Mark i jest.. No, tego Jenny już nie wiedziała. Cały czas zadawała mu jakieś pytania, na które on odpowiadał spokojnie. Zarzuciła swoje długie, ciemnoblond włosy do tyłu,poprawiła swoje okulary tzw. ,,kujonki" i poprawiła swoją koszule w kratkę. Mimo,że był środek lata, nagle zrobiło jej się strasznie chłodno. Po chwili milczenia, odezwała się lekko zachrypniętym głosem:
-A co z moją mamą? Co z nią będzie?- Mark spojrzał krótko w moje jasne, niebieskie oczy, kopiąc najbliżej leżący niego kamień.
-Z całą pewnością jest bezpieczna. Chejron o to zadbał. Od dawna spodziewał się ataku. W końcu skończyłaś 16 lat, a przeciętni herosi trafiają do obozu około dwunastego roku życia.- spojrzała na niego posępnie.Przez ich krótką wędrówkę zdążyła się dowiedzieć,że jest herosem i ten cały obóz jest dla takich nastolatków jak ona. Jen miała bardzo otwarty umysł i dość szybko wbiła sobie wszystkie informacje do głowy. W pewnym momencie Mark zatrzymał się, uparcie wpatrując się w jakiś punkt. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, powiedział głosem pełnym dumy.
-Jesteśmy w obozie. W Obozie Herosów.
James siedział w skupieniu na swoim łóżku. Właśnie wrócił z kolacji i teraz wpatrywał się swoimi szarymi oczami w pergamin. Co chwile, gorączkowo szeptał sam do siebie.
-Nie możliwe.. Nie mogłem się pomylić..!Wszystko obliczyłem bezbłędnie.- Nad czym tak myślał. Otóż, jego przyjaciółka Monica, z domu Hefajstosa, obmyśliła plan na robota, sprzątającego wszystkie domki w obozie. Jednak matematyka nie była jej mocną stroną, więc niemal natychmiast zgłosiła się do Jamesa. Szesnastolatek, jako dumny syn Ateny, z przyjemnością przyjął zadanie. Wyglądało jednak na to,że pomylił się w jakimś działaniu. A to oznaczało porażkę. Nienawidził porażek. Przeczesał swoje rozczochrane, brązowe włosy i lekko zagryzł wargę.Musi odpocząć. Zdecydowanie. Mimo iż projekt wydawał się banalny, w obliczeniach okazał się niemal do wykonania. Ale James nigdy się nie poddawał. Wstał z łóżka, schował pergamin pod swoją szarą poduszkę i pośpiesznym krokiem wyszedł z domku. Skierował się w stronę zamieszania, wywołaniem przybyciem nowego herosa. ,,Wielkie mi co-pomyślał- pewnie kolejny bezużyteczny nastolatek". Jakże wielkie było zdziwienie, kiedy przed nimi, stała średniego wzrostu dziewczyna, w czerwono-czarnej koszuli, okularach o takich samych barwach oraz podziurawionych dżinsach. Ciemnoblond włosy, rozwiewały się na wszystkie strony, tworząc zabawny nieład, niebieskie oczy były pełne czujności, a pełne usta lekko przygryzione. Widać było,że ma ADHD. Jej ręce będące w kieszeniach spodni, cały czas wystukiwały jakąś, zapewne tylko dla niej znaną melodie, co chwile przestępowała z jednej nogi na drugą.Spoglądałem na nią z ciekawością, zastanawiając się, co ta dziewczyna tu robi. Po chwili, z tłumu wyłonił się Chejron, sprawujący ,,władzę" nad obozem. Był bardzo sympatycznym centaurem.
-No już, nie róbcie takiego zamieszania!- zawołał stanowczym głosem- No już, rozsuńcie się!- wszyscy go posłuchali. Na zewnątrz panowała cisza jak nigdy. Potem skierował zaniepokojony, a jednocześnie zaciekawiony wzrok, na nowo przybyłą.- Powiedz mi moja droga, jak się nazywasz?- nieznajoma dopiero po chwili zrozumiała, że pytanie jest skierowane do niej. Uśmiechnęła się przepraszająco i powiedziała uprzejmym tonem:
-Jennifer Hudson, proszę pana.Mark opowiadał mi dużo rzeczy...-zaczęła,ale Chejron przerwał jej.
-Na razie to mało istotne, Jennifer.Powiedz mi proszę, ile masz lat?- wszyscy wstrzymali oddech. Dziewczyna popatrzyła na niego z lękiem, a potem wymieniła spojrzenie z Markiem, jednym z satyrów.
-Szesnaście.-powiedziała szybko, a James wymienił zdziwione spojrzenie z Monicą.Chejron tylko pokiwał głową.
-Hmm...Ciekawe.- Dobrze moja droga, chodź ze mną.No już nie bój się, nic Ci nie zrobię.- zaśmiał się serdecznie, kiedy zobaczył przerażone spojrzenie Jennifer. Zachęcił ją wzrokiem i już po chwili zniknęli z pola ich widzenia. Gdy tylko odeszli, zrobił się ogromny gwar. Wszyscy dyskutowali na ten temat. Po chwili także Monica odezwała się, swoim niskim głosem.
-Jak myślisz, czyją córką może być?-chłopak zamyślił się. Do kogo pasowała by ta cała Jennifer? Może Demeter? Albo Iris? Nie wiedział. Z rozmyślań wyrwał go zniecierpliwiony wzrok przyjaciółki. Spojrzał w jej czekoladkowe oczy i odchrząknął głośno.
-Szczerze mówiąc nie mam pojęcia. Podejrzewałbym jakiegoś pomniejszego boga. Odrzucam Atenę i Hefajstosa.- dziewczyna pokiwała zgodnie głową.
-Z Hefajstosem bym się zgodziła. Jest zbyt drobna na córkę mojego ojca. Ale Atena... Wydaje się być dość inteligentna. Chłopak prychnął.
-Daj spokój. Potrafię rozróżnić, kiedy ktoś jest inteligentny, a kiedy tępy jak troll.- Dziewczyna roześmiała się, a i James mimowolnie się uśmiechnął.
-To może w takim razie Hermes? Widziałam w jej oczach taki dziwny błysk.- przyznałem jej w duchu rację. Wyglądała na osobę chętną do dowcipów. James wręcz czuł, że się nie polubią.
Heeej! Jak wam się podoba moja nowa książka? Ciekawi was kto jest boskim rodzicem Jennifer? Podobają wam się postacie? Jakieś sugestie, co robię źle? Jestem otwarta na każdą opinię, krytykę też! Zapraszam do komentowania i dawania gwiazdek! :>
CZYTASZ
Życie Herosów.
FanficJennifer Hudson jest szesnastoletnią dziewczyną, żyjącą jak normalny nastolatek. Kiedy trafia do Obozu Herosów, jej życie diametralnie się zmienia. Musi poradzić sobie w nowym miejscu, zaakceptować swoją "inność" i stawić czoło codziennym problemom...