Rozdział szósty

149 27 4
                                    


*perspektywa Louisa*

Patrzyłem na ścianę dobre dwadzieścia minut. Moje ciało trzęsło się przez szloch. Łzy spływały mi po twarzy i wszystko, co mogłem zrobić to płakać bardziej. Teraz potrzebowałem kogoś, kto potrzyma mnie w swoich ramionach i mnie pocieszy, wytrze łzy i powie, że mnie kocha. Wszystko stawało się jeszcze gorsze, a ja potrzebowałem Harry'ego. Ale wiedziałem, że nie ma go dla mnie. To wszystko było okropne. Już nigdy dla mnie nie będzie. Zawsze jest poza domem albo mnie ignoruje. Prawie nigdy nie powiedział, że mnie kocha. Kiedy bywał w domu, krzyczał na mnie lub jak wspomniałem wcześniej - ignorował. Przez ostatnie kilka dni ciągle się kłóciliśmy. Nie chciał, żebym spotykał się z Edwardem. Powiedział, że Ed równa się kłopoty. Ale ja wiedziałem lepiej.

Edward był Czarny. Czarny oznacza samokontrolę i dyscyplinę, niezależność i silną wolę, sprawia wrażenie autorytetu i władzy. Czarny jest częstwo związany z seksapilem i uwodzeniem, tworząc tajemniczą atmosferę. Lubi trzymać ludzi na dystans, strzeże się swoich emocji i tworzy nieprzeniknioną barierę pomiędzy sobą a innymi. Trzymał wszystko w sobie i nie był dobry w dzieleniu się swoimi uczuciami, prawdopodobnie ze strachu. Taki był Edward.

Z drugiej strony ja byłem Biały. A za dużo białego to izolowanie się, pustka i chłód. Oznacza to poczucie dystansu i braku zainteresowania, powodując niespokojne myśli.

Harry mi powiedział, że Edward zamierza poślubić dziewczynę. Wiedziałem, że pewnego dnia to się zdarzy i będzie miał rodzinę, ale nigdy nie myślałem, że poślubi kobietę. Nie mówiąc już o przyjaciółce Harry'ego. Nie byłem pewien, jak powinienem się czuć. Wiedziałem, że muszę cieszyć się jego szczęściem, ale nie sądzę, że się cieszyłem. Miałem mieszane uczucia. Byłem smutny i szczęśliwy w tym samym czasie. Miałem łzy w oczach ale zamrugałem i zniknęły. Dlaczego płakałem? Nie powinienem. Powinienem być zadowolony. Ale zamiast tego, miałem czerwone oczy, a po policzkach spływały mi łzy.

Spojrzałem na Harry'ego, który sobie spokojnie spał na kanapie, z kocem, który na niego rzuciłem. Pokręciłem głową i pociągnąłem nosem. Coś tu nie gra. Najpierw Harry kazał mi trzymać się z dala od Edwarda, a następnie powiedział mi, że bierze ślub.

Musiałem odkryć prawdę i miałem zamiar zrobić to teraz. Chwyciłem kluczyki Harry'ego i wyszedłem z domu. Otworzyłem samochód i wsiadłem do środka, szybko zmierzając w kierunku domu Edwarda.

Byłem samolubny. Tak cholernie samolubny, bo nie chciałem, aby Ed kogoś miał. Zawsze się o mnie martwił i opiekował. Teraz, kiedy ma zamiar się z kimś pobrać, nie będzie poświęcał mi tyle uwagi. A z jakiegoś dziwnego powodu potrzebowałem jego uwagi. Pragnąłem jej i nie byłem pewien, dlaczego.

Gdy zbliżałem się do jego domu moje serce biło szybciej. Chciałem, żeby mi powiedział, że to wszystko to wielkie kłamstwo. Chciałem, żeby mi powiedział, że mnie kocha. Chciałem, nie, potrzebowałem tych dwóch małych słów, wychodzących z jego ust. Nie byłem gotów stracić tak wspaniałego przyjaciela jakim jest.

Zaparkowałem samochód i wziąłem głęboki oddech. Ku mojemu zdziwieniu, obok nie było samochodu Edwarda. Krzyżując palce, miałem nadzieję, że kupił nowy. Gryząc swoją dolną wargę ruszyłem w kierunku drzwi. Gdy już miałem zapukać, drzwi otworzyła brązowowłosa dziewczyna, cmokająca usta Edwarda.

-Do zobaczenia, mężu. - powiedziała i wyszła z domu, uśmiechając się do mnie. Moja szczęka opadła w dół kiedy zorientowałem się kim ona jest. Ta dziewczyna to przyjaciółka Harry'ego - Rosalin Johnson.

Oczy Edwarda były jak ciemny, zielony las. Jego szczęka ciągle się zaciskała i rozluźniała. Jego ciało trzęsło się w gniewie. Odwrócił głowę i spojrzał na mnie, otwierając usta.

-Louis. - sapnął.

-Edward. - powiedziałem cichym głosem. Wściekły Edward to przerażający Edward. Jego głos był niski i groźny. Jego ciemne oczy stały się prawie czarne, a jego źrenice były rozszerzone. Zacisnął szczękę, a jego ramiona się trzęsły.

-Wejdź. - powiedział, otwierając szerzej drzwi. Usiadł na kanapie i westchnął, a ja usiadłem obok. Spojrzał na mnie i przejechał kciukiem po moim policzku.

-Płakałeś. - powiedział i pogłaskał mnie po policzku, jakbym miał się rozsypać.

-Żenisz się. - wyszeptałem, patrząc w dół. Jego spojrzenie było intensywne, wywołujące dreszcze na plecach.

-To nie mój wybór. - Widziałem, że próbował utrzymac nerwy na wodzy.

-Jak to? - Spojrzałem na niego i usiadłem bliżej.

-Ktoś ją tu przysłał, a ona oznajmiła, że bierzemy ślub. Wiedziała, kim jestem i co robię w życiu. Wiedziała o mnie wszystko. A ja widziałem ją pierwszy raz na oczy. Znam tylko jej imię. - powiedział opierając głowę o ręce. Położyłem swoją głowę na jego ramieniu i zamknąłem oczy. Wiedziałem, że mówił prawdę, bo wyczułem jego sposób mówienia. Wydawał się zdenerwowany i jakby nie wiedział co zrobić. Owinął ramiona wokół mnie i pocałował mój czubek głowy.

-Rozwiążemy to razem. - wyszeptałem i cmoknąłem go w ramię.

Nie miałem zamiaru pozwolić komukolwiek, żeby mi go zabrał. Nie teraz, ani nigdy.

Czarny to koniec.

Ale koniec zawsze oznacza nowy początek.

Kiedy pojawia się światło, Czarny staje się Biały.

Kolor nowego początku.



Czarny i Biały [L.S]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz