Rozdział dziesiąty

125 22 7
                                    


Minął tydzień odkąd ostatnio widziałem Louisa, a Rosalin pojawiła się w moim progu. Tydzień, odkąd przyszła tutaj i teraz żyjemy razem. Tydzień, odkąd mnie pocałowała. Tydzień, odkąd śpię na kanapie. Tydzień, odkąd Pan Idealny wygrał walkę. To jest jak wojna. Wojna o serce Louisa. Czuję, że przegrałem i nie powinienem dalej walczyć. Ale urodziłem się, żeby walczyć i nie poddam się. Może to głupio brzmi, bo ma męża, ale to nie znaczy, że nie zasługuje na coś lepszego niż Pan Idealny. Wiem, że nie jestem najlepszy. Nie jestem tym, na którego zasługuje i może jestem zaślepiony moimi uczuciami i widzę tylko sposób, w jaki Harry traktuje Louisa, gdy jesteśmy wszyscy razem. Nie wiem co się dzieje kiedy są sami. I nie sądzę, że chcę wiedzieć. Mam tylko nadzieję, że traktuje go z szacunkiem i miłością.

Zedd wierzył, że Rosalin nie przyszła do mnie ze względu na Harry'ego. Myślał, że obserwowała mnie od jakiegoś czasu. Nawet sądził, że współpracowała z FBI i przyszła do mnie, aby uzyskać informacje na temat walk ulicznych. Kiedy to powiedział, zacząłem się śmiać. I za każdym razem kiedy o tym myślę - śmieję się głośniej. Czasami to może ma sens, ale nie. Nadal wierzę, że wszystko jest dobrze zaplanowane przez Harry'ego. To tak jakby zaplanował każdy szczegół. Od tego co zrobić by Louis do niego wrócił do tego, jak rozbić naszą przyjaźń.

Brakowało mi Louisa. Bardzo brakowało. Zacząłem świrować. Nie mogłem trzymać się z dala od niego, ale wiedziałem, że on tak. Darzyłem go uczuciem, ale on mnie nie. Martwiłem się o niego, ale on o mnie nie. I to sprawiło, że zorientowałem się, że jestem idiotą, jeżeli wciąż czekam aż zadzwoni. Wszystko czego chciałem to usłyszeć jego głos. Wszystko czego potrzebowałem to jego głos. To by mnie uspokoiło. Wziąłem telefon z ławy i wykręciłem jego numer, przykładając telefon do ucha. Przygryzłem dolną wargę i w pół się uśmiechnąłem, gdy usłyszałem odgłos połączenia. Wiedziałem, że odbierze. Byłem pewien. Ale znowu byłem w błędzie, bo odrzucił połączenie. Odłożyłem telefon i zamknąłem mocno oczy. To bolało... Bardzo. Chwyciłem ramkę, leżącą na stole i rzuciłem nią w ścianę, sprawiając, że szkło się rozbiło. Szloch uciekł mi z ust. Wziąłem głęboki oddech i podszedłem do ramki, podnosząc ją. Usiadłem i przejechałem palcami po pękniętym szkle. To było zdjęcie z mojego pierwszego spotkania z Louisem. Szeroko się uśmiechał, jego piękne oczy błyszczały, a włosy były w nieładzie, jak zawsze. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Trzymałem ramkę blisko siebie.

-Nic ci nie jest? - Rosalin uklęknęła przede mną i wzięła moją twarz w dłonie, ocierając łzy.

-Jestem zmęczony. - szepnąłem i zamknąłem oczy, opierając głowę o ścianę.

-Więc odpocznij. - powiedziała cicho, a ja pokręciłem głową.

-Nie rozumiesz... - wyszeptałem.

-Więc mi wyjaśnij. - Usiadła obok mnie.

-Nie ufam ci. - wymamrotałem, nie patrząc na nią, ale na zdjęcie, które trzymałem.

-Dlaczego? - zapytała.

-Bo ty to ty. - powiedziałem i przejechałem kciukiem po twarzy Louisa.

-Powinieneś ufać mi, a nie jemu. - powiedziała, więc spojrzałem na nią.

-Dlaczego?

-Bo on to on. - Wstała, idąc w stronę mojego pokoju i zostawiając mnie. Starałem się zrozumieć, co do diabła miała na myśli.

-Co to, cholera, było? - Przytuliłem zdjęcie mocniej, a ona obróciła się i spojrzała na mnie.

-Dowiesz się wkrótce. - oznajmiła i weszła do pokoju, zamykając za sobą drzwi.

-To tak nie działa. - wymamrotałem i wstałem, podchodząc do drzwi, spojrzałem na miskę, w której zawsze były moje kluczyki od samochodu, ale była pusta.

-Kurwa? - mruknąłem i przeszukałem kieszenie, ale tam ich nie było. Wróciłem do salonu, ale kluczyków nie było na stole.

-Szukasz tego? - zapytał cichy głos. Odwróciłem się do Rosalin. Stała oparta o framugę drzwi mojego pokoju. Miała na sobie czarne, koronkowe majtki i pasujący stanik, trzymała kluczyki w ręce.

-Co ty do cholery robisz? - Uniosłem brwi, patrząc na nią zakłopotany. Podeszła do mnie i położyła ręce na moich ramionach. Stała na palcach, próbując dorównać mi wzrostem.

-Odwracam twoją uwagę. - szepnęła i spojrzała na mnie niewinnymi oczami, zacząłem się śmiać.

-Jesteś szalona. Dziękuję za rozweselenie mnie. Teraz, daj mi kluczyki. - powiedziałem, patrząc na nią.

-Nie tak szybko, chłopcze. - wyszeptała mi do ucha i spróbowała pchnąć mnie do tyłu, w stronę kanapy, ale myślę, że zapomniała, że jestem o wiele większy i silniejszy od niej, przez co wcale się nie ruszyłem. Żułem dolną wargę i myślałem, że nie ma sposobu, żeby się jej pozbyć, więc postanowiłem zmienić role.

Złapałem ją w pasie i zbliżyłem do siebie, zaczynając całować ją po szyi. Zamknęła oczy, a jej ręce opadły wzdłuż jej ciała, więc miałem szansę chwycić moje klucze, co zrobiłem i rzuciłem ją na kanapę, wybiegając z domu i wycierając usta.

-Głupia suka. - wymamrotałem, odblokowując mój samochód i wsiadając do środka.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 01, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Czarny i Biały [L.S]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz