Rozdział trzeci

135 28 6
                                    


Promienie słońca znalazły mnie na podłodze w łazience, z zaschniętą krwią na mojej dłoni i uszkodzonym lusterkiem. Moja głowa była ciężka od alkoholu, który wczoraj wypiłem. Moja dłoń pulsowała z powodu pękniętego lustra, ale to najmniejsze z moich zmartwień. Umyłem ręcę i oczyściłem rany zanim spojrzałem w lustro, chichocząc poprawiłem włosy. Spojrzałem na swoje ubrania, były zakrwawione i pachniały alkoholem. Zmarszczyłem nos i ściągnąłem je, po czym zacząłem lać wodę do wanny. Zazwyczaj biorę prysznic, ale czułem potrzebę odpoczynku po tym, co stało się poprzedniej nocy. Wszedłem do gorącej wody i zamknąłem oczy, odchylając głowę do tyłu. Ciepła woda zawsze mnie rozluźnia.

-Co tu się stało? - zapytał cichy głos Louisa, na co otworzyłem szeroko oczy.

-Jak się tu dostałeś? - zapytałem obracając twarz w jego stronę, przypadkowo chlapiąc go wodą.

-Drzwi były otwarte. - odpowiedział i wydął wargę patrząc na swoje, teraz mokre, ubrania.

-Czy możesz mi podać ręcznik? - Poprosiłem, a on skinął głową, wręczając mi ręcznik. Wyszedłem z wanny i owinąłem nim biodra. Spojrzałem na Louisa, aby zobaczyć jak stoi zarumieniony i patrzy na swoje nogi.

-Dam ci jakieś ubrania, chodź ze mną. - powiedziałem, idąc do pokoju. Szedł za mną z uśmiechem, co sprawiło, że moje kolana stały się miękkie, jak zawsze. Usiadł na brzegu łóżka, a ja otworzyłem szafę i wyciagnąłem koszulkę i parę spodni dresowych.

-Proszę, kochanie. - Podałem mu ubranie i pochyliłem się, składając pocałunek na czubku jego głowy. Uśmiechnął się serdecznie i wyszeptał szybkie "dziękuję", po czym poszedł w kierunku drzwi, ale złapałem go za rękę i obróciłem tylko po to, żeby był blisko mojego torsu. Spojrzałem na niego. Nie mogłem oddychać. Nigdy nie byliśmy tak blisko. Czułem jego ciepły oddech na mojej szyi, a jego oczy spojrzały w moje. Moje ręcę owinęły go ciaśniej, przyciągając go bliżej, jeśli to możliwe. Nasze klatki piersiowe się ściskały, a nasze serca biły jednym rytmem. Pochyliłem się, opierając moje czoło na jego i zamknąłem oczy. Jego długie rzęsy spoczywały na jego policzkach, które były zaróżowione. Przejechałem palcami w dół jego szczęki, a jego oddech stał się płytki.

Już dawno zapomnieliśmy o ubraniach i teraz byliśmy zgubieni w naszym własnym, małym świecie. Nasze usta były centymetry od siebie , a nasze oczy były zamknięte. Oblizałem moją dolną wargę i zacząłem pochylać się bliżej niego, ale oparł ręce na moim torsie, zatrzymując mnie.

-To jest złe, Ed. - wyszeptał i spojrzał w dół.

-Czasami złe rzeczy prowadzą do wielkich rzeczy. - Również wyszeptałem i przyparłem go do ściany, złączając nasze usta w namiętnym pocałunku.

Teraz byliśmy szarzy.

Nawet na chwilę.

Już nie byliśmy czarnym i białym. 


Czarny i Biały [L.S]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz