Rozdział drugi

162 28 8
                                    


Starłem pot z czoła i zdjąłem rękawice bokserskie, idąc w kierunku stołu, na którym siedział Louis. Moje spocone loki kleiły się do czoła, moje kostki były pocięte, mimo, że miałem rękawice. Wziąłem plecak i schowałem je tam.

-Wyglądasz na złego. - powiedział Louis, patrząc na mnie. Jego spojrzenie było miękkie i można powiedzieć, że kochane.

-Jestem. - wymamrotałem nie patrząc na niego i kontynuowałem pakowanie moich rzeczy. Chwyciłem koszulkę i ubrałem ją.

-Dlaczego? - pyta zaciekawiony. Jego duże niebieskie oczy błyszczały z ciekawości i niewinności.

-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, Louis. - powiedziałem i podniosłem go zanim upuściłem na nogi. Uśmiechnął się do mnie, a ja przeczesałem włosy, wychodząc z siłowni. Czułem się, jakbym był chłodny w stosunku do niego, ale nie zrobiłem tego celowo, a może i tak. Musiałem zostać zimny jak kamień, aby chronić się przed większym bólem i ukryć moje prawdziwe uczucia.

Odblokowałem swój samochód i otworzyłem drzwi dla pasażera. Louis uśmiechnął się tym swoim pięknym uśmiechem i po prostu nie mogłem nic zrobić, tylko go odwzajemnić. Wsiadł, a ja zamknąłem za nim drzwi, otworzyłem bagażnik i schowałem tam plecak. Podszedłem do drzwi kierowcy i wsiadłem do środka.

-Zabieram cię do domu, prawda? - zapytałem Louisa, patrząc na niego, a on pokiwał głową, po czym spojrzał w dół i zaczął bawić się swoimi palcami. Zacząłem jechać w dół drogi. Cisza nas wyprzedziła, ale to nie była niezręczna cisza, to było wygodne, a ludzie mówią, że kiedy milczenie jest wygodne, oznacza to, że znalazłeś miłość. Zaśmiałem się na swoją myśl, przez co Louis na mnie spojrzał. Pokręciłem głową i potarłem szczękę. Światło zmieniło się na czerwone i zatrzymałem się.

Louis patrzył przez okno, myśląc Bóg wie co. Nie, że chciałbym czytać w jego myślach. Jego myśli są prawdopodobnie o jego Panu Idealnym. Pan Idealny to jego mąż, Harry Styles. Dla mnie, Harry jest najbardziej samolubną osobą na tej popieprzonej planecie, którą nazywamy Ziemią. Mógłbym mówić godzinami o tym, jak bardzo go nienawidzę. Ugh, tylko o nim pomyślałem a krew w moich żyłach już się gotuje. Kiedy jestem znudzony zaczynam myśleć o tym, co mógłbym zrobić, aby zniknął. Więc tak, gdzieś w domu mam listę z dziesięcioma najlepszymi pomysłami na zabicie go, nie żartuję. Ale nie chciałbym zaszkodzić komuś, kogo Louis tak bardzo kocha, bo mógłby znienawidzić mnie na zawsze. Ale znowu, jak mawiał Szekspir "Kochaj mnie lub nienawidź, oba są na moją korzyść. Jeśli mnie kochasz, zawsze będę w twoim sercu. Jeśli mnie nienawidzisz, zawsze będę w twojej głowie". W tym momencie Louis nienawidzący mnie, nie byłby na moją korzyść.

-Edward? - Louis zapytał i spojrzał na mnie.

-Tak, kochanie? - Popatrzyłem na niego.

-Mogę ci coś powiedzieć? - zapytał nieśmiało, a jego policzki poczerwieniały. Zachichotałem i skinąłem głową.

-Pewnie, mów. - wymamrotałem z uśmiechem.

-Więc... Nie wiem od czego zacząć, ale czuję, że muszę z kimś porozmawiać, a ty jesteś... No wiesz, moim najlepszym przyjacielem. - Uśmiechnął się, patrząc na mnie.

-Te sześć miesięcy były najlepszymi miesiącami w moim życiu, bo wziąłem ślub z aniołem. Nie masz pojęcia jak bardzo moje życie się zmieniło odkąd go poznałem. Nie potrafię wyjaśnić jak bardzo mnie uszczęśliwia. Nikt nie może tego zrozumieć. Pewnego dnia możemy się rozstać, czasami tak się zdarza, ale nie będzie mi to przeszkadzać dopóki będziemy szczęśliwi. Wciąż go będę kochać.

Każde z jego słów raniło mnie głębiej niż nóż. Czułem się, jakbym lada chwila miał się rozpłakać. Moje serce było jeszcze bardziej złamane, jeśli to możliwe. I wiem, że będzie gorzej.

Zaparkowałem przed domem Louisa i Harry'ego i zgadywałem kto stoi w progu i na niego czeka. Louis spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął.

-Dzięki za przejażdżkę, Ed. I dzięki za wysłuchanie mnie.

-To nic, stary. To to, o co chodzi w przyjaźni. - Posłałem mu słaby uśmiech i patrzyłem jak wychodzi z samochodu. Zamknął za sobą drzwi i Harry podszedł do niego, obejmując go w ciasnym uścisku, umieszczając głowę na jego ramieniu, podczas zabijania mnie wzrokiem. Żułem swoją dolną wargę i odwróciłem się od nich, zaczynając wracać do domu.

Oparłem się o blat i spojrzałem w lustro. Moje oczy były przekrwione,a suche łzy spoczywały na moich policzkach. Z włosów zrobił się bałagan, od poprawiania ich palcami. Moje gardło płonęło od krzyku i łez. Pół pustej butelki po wódce leżało na blacie, a inne, już puste, leżały rozbite na podłodze. Zamknąłem oczy i zobaczyłem Harry'ego trzymającego Louisa w ramionach, co sprawiło, że zacząłem krzyczeć, jakby mnie to bolało. Uderzyłem w lustro, które rozbiło się na małe kawałki, a niektóre z nich wbiły mi się w rękę i poprzecinały ją. Ale ten ból był niczym w porównaniu z bólem, który czułem głęboko w sercu. Moje serce było niemal wyrwane z piersi. Czułem się pusty i złamany, tak cholernie złamany, że nic nie mogło mnie naprawić.

Ludzie są jak szkło. Jeśli raz się złamią, już nic ich nie naprawi.

Szloch opuszczał moje usta, upadłem na kolana. Byłem w rozsypce. Zawiodłem mrocznego chłopaka, który nie miał nikogo do kochania ani nikogo, kto kochałby jego.


Czarny i Biały [L.S]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz