Le tiers

43 3 1
                                    

Podczas lunchu moja rozmowa z Gwen i Seanem, rozkręciła się trochę. Dowiedziałam się kilku ważnych rzeczy na temat nauczycieli:

1. Uważać na panią Hill oraz pana Bowna.

2. Lekcje zawsze odbrobione u pani Faith.

3. Być aktywnym u pana Lorcka i chodzić na jego kółko teatralne, ponieważ może mi podwyższyć ocenę na koniec roku.

Podczas gdy Sean opowiadał o pani West i o jej dziwnych pomysłach, ujrzałam w oddali chłopaka o zielonych tęczówkach. Razem z nim było jeszcze trzech mężczyzn, jeden w brązowych włosach, które były ułożone w niesforną grzywkę, drugi o jasnych blond, a trzeci o kruczoczarnych. Ciekawiło mnie kim oni byli... na szczęście od tego mam Gwen i Seana.

- Kim oni są? - przerwałam brunetowi, na co sie lekko oburzył, ale gdy zrozumiał o kogo pytałam od razu się ożywił.

- To się nazywa ELITA, kochana. Na nich trzeba uważać, przynajmniej my musimy... - w jego głosie słychać było nienawiść.

- Ale dlaczego? Są niebezpieczni? - szepnęłam zaciekawiona i lekko wychyliłam się czekając w niecierpliwości na odpowiedź.

- My czyli kujony, nerdy i geeki, nie mogą kolegować się z ELITAMI. Prawda, Sean? - szturchnęła chłopaka.

- Tak. Chodzą plotki, że mają własny gang i tak dalej...- powiedział brunet, na co Gwen uderzyla go lekko w tył głowy.

- Tak, głośniej idioto. - skarciła Seana, a potem zwróciła się do mnie - To tylko plotki, kto by się tam tym przejmował. - uśmiechnęła się pocieszajaco.

Może i byłam osobą nieśmiała i skrytą w sobie, ale byłam też bardzo ciekawska. Chciałam dowiedzieć się więcej o nich, czułam niedosyt informacji na temat ELITY.

- Jacy oni są w stosunku do innych? - spytałam. Na moje pytanie Sean zbladł, a Gwen pokręciła głową z politowaniem.

- Zależy. Dla reszty ELITY są przyjacielscy, spójrz tylko na nich - brodą wskazała na stolik przy którym siedział zielonooki, brunet z niesforną grzywką, blondyn, chłopak z czarnymi włosami, piękna brunetka która zaczepiła mnie przed historią oraz reszta, których nie znałam, ale nie wygadali zbyt miło. Śmiali się, wygłupiali, całowali. Jednym słowem: ŻENADA.

- Kółko "Idealnych" - prychnął z pogardą Sean. - Cheerleaderki oraz druzyna koszykarska. Harry to kapitan - wskazał na zielonookiego - A Louis jest jego zastepca. - burknął chłopak wskazując na bruneta z niesforną grzywką, który właśnie śmiał się razem z Harrym. Gwen widząc zachowanie Seana i moją minę, która mówiła " Nie wiem o co mu chodzi" postanowiła łaskawie wytłumaczyć.

- Sean kiedyś chciał się zaprzyjaźnić z nimi, nawet poszedł sprawdzić się w drużynie, ale nie wyszło i stał się pośmiewiskiem całej szkoły, przez pół roku. - uśmiechnęła się smutno.

- To było...kiedyś. Nie wracajmy do tego. - żachnął się.

- To potwory... - szepnęłam do siebie, ale moi nowi znajomi to usłyszeli.

- Masz rację, Kelly - westchnęła Gwen - Ale masz nas. Kto by się tam nimi przejmował, prawda?

Kiedy skończyliśmy swój posiłek, zaczęliśmy prowadzić się na lekcję. Gwen miała literaturę z panem Lorckiem, Sean chemię z panią West, a ja znienawidzony przedmiot - wychowanie fizyczne.

Gdy przyszłam do szatni damskiej, ujrzałam piękna brunetkę, która namiętnie całowała się zielonookim chłopakiem - Harrym. Na mój widok, oboje oderwali się od siebie z prędkością światła. Dziewczyna zabijała mnie wzrokiem, a chłopak mocno spięty, szybko wyszedł z pomieszczenia.

- T-ty... - zaczęła dziewczyna - Nic nie widziałaś. Jesli puścisz....zniszczę cię. - wskazywała na mnie palcem wskazującym, a następnie wyszła.

first h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz