Sixiéme

30 4 2
                                    

Wpatrywałam się w widoki za oknem, przy okazji przysłuchując się rozmowie Isaaca, Harrego i jego brata, która kręciła się głównie wokół samochodów i sportu, czyli nie moja bajka.
Kiedy zbliżaliśmy się do naszego osiedla, podałam adres domu.
- Damontstreet 41c.
- Wiem przecież. - spojrzał na mnie przez lusterko. W jego cudnych oczach dostrzegłam nutę rozbawienia.
- Ta, jasne. Nawet nas nie znasz. - prychnęłam - Skąd masz taką informację?
- Mam swoje źródła. - uśmiechnął się szeroko ukazując śnieżnobiałe zęby. - Dziwne, w szkole nie jesteś taka pewna siebie.
- A skąd wiesz jaka jestem? - uśmiechnęłam się chytrze do chłopaka, który był widocznie zdziwiony moją odpowiedzią, ale po chwili uśmiech znów zagościł na jego twarzy, tylko że tym razem złośliwy.
- Mam swoje źródła, Kelly.
Na jego słowa prychnęłam i w tym samym momencie auto zatrzymało się przed skromnym domkiem, z drewnianą tabliczką przed wjazdem, na której wyżłobiony był napis:
Damontstreet 41c
Byliśmy w domu. Świetnie. Byle jak najdalej od wkurzającego bruneta.
Harry wysiadł z auta i pomógł Isaacowi odpiąć pasy. Po chwili brat także wysiadł.
- Dzięki, Harry. Masz super brykę! Przyjedź kiedyś do nas! Kelly zrobi pyszną pizzę! Jest w tym najlepsza! - po tych słowach, pomachał zielonookiemu i pobiegł do drzwi wejściowych.
- Dziękuję. - podziękowałam cicho i ruszyłam jak najszybciej umiałam w stronę domu
- Ej! Zaczekaj! - krzyknął za mną. Odwróciłam się niechętnie. - Jeśli Isaac ma rację z tą pizzą, to spodziewaj się mnie, będę czekał z niecierpliwością. - zachichotał, ukazując dołeczki, które były rozczulające, dodając mu przy okazji jeszcze więcej chłopięcego uroku.
- W takim razie, spodziewaj się policji.
- Do jutra. - zignorował moją wcześniejszą uwagę. Uśmiechnął się złośliwie, wsiadając do auta i po chwili odjechał.

06:23 pm, Londyn, Damontstreet 41c
- Cześć! Już jestem! - zawołała radośnie mama na powitanie, przychodząc do kuchni gdzie przygotowywałam herbaty.
- Cześć mamo. Jak w pracy?
- Wspaniale! Dostałam się na posadę sekretarki szefa! Jestem taka szczęśliwa, w końcu zaczyna nam się układać! - usiadła przy stole, zdejmując nie wygodne szpilki. - Isaac nie robił kłopotów?
- Miał spięcie z kolegą, ale potem było już okay. - westchnęłam przypominając sobie o Harrym i jego nietypowym zachowaniu.
Wiadomość zaniepokoiła mamę, więc postanowiła zawołać brata.
- Isaac! Zejdź na dół, proszę! - krzyknęła na tyle głośno by usłyszał.
Po chwili słyszałam jego kroki, oznaczające że schodził na dół do kuchni.
- Co jest? - spytał niechętnie.
- Kelly mi powiedziała o twoim konflikcie z kolegą... wytłumacz mi to. - rządała mama.
- Kelly! Nie musiałaś mówić! - krzyknął ze złości.
- Trzeba było się mnie słuchać, mądralo.
- Isaac, czemu nie słuchałeś się siostry? - podniosła głos, widocznie pod denerwowana.
- Bo Harry miał taką super brykę... - zaczął
- Co? Jaki Harry? Jaką brykę? - zaczęła wypytywać mama, na co ja jęknęłam.
Bedzie przesłuchanie...
- Simon, kolega z którym się przepychałem, ma brata, Harrego który pomógł nam rozwiązać spór. W między czasie Kelly mnie znalazła. Jak szliśmy do domu, to Harry podjechał i się spytał czy nas podwieźć, no i Kelly nie chciała, ale całe szczeście Harry ją przekonął. - opowiedział Isaac, pomijając niektóre szczegóły.
- Ile Harry ma lat? - mama spytała brata, na co on wzruszył ramionami.
- Jest w moim wieku. - mruknęłam, na co mam poruszyła znacząco brwiami.
Cała mama...
- Znacie się skądś?
- Ze szkoły, ale tylko z widzenia.
- Przystojny?
- Mamooo - jęknęłam, a mama odpowiedziała chichotem.
- Jak ma na nazwisko? - zaciekawiła się mama. Wzruszyłam ramionami
- Styles. - wtrącił się Isaac. Słysząc to mama zrobiła wielkie oczy i spojrzała na mnie.
- Skad wiesz? - zdziwiona spytałam brata
- Przecież chodzę z Simonem do klasy.
- Co się stało, mamo? - zmartwiłam się
- Harry to syn mojego szefa...
Wtedy zadałam sobie pytanie:
Za jakie grzeczy dobry Boże?!

first h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz